- Zobaczysz. Bo patrz, już wszyscy są.
I byli, całą gromadką czekali pod dębem, tam gdzie się kończyła wąska uliczka między płotami ogródków, a zaczynał wał powodziowy. Żożo z papierosem. Carlos z papierosem. Gałecki z papierosem i z dżointem. Lidka w motocyklowej kurtce, ale nie czarnej jak z punkowego sklepu na Soho, tylko brązowej, wyświechtanej, starej i bez ćwieków. Nad jej głową, na niskim konarze, pobłyskiwała
złotozielona
jemioła. Dym z papierosów mieszał się z kłębami dymu z ogródków, gdzie ktoś palił zielsko. Powietrze śmierdziało w dodatku chemikaliami. Anglik pociągnął nosem.
- Co tak węszysz, stary?
|