Dane tekstu dla wyniku: 1
Identyfikator tekstu: IJPPAN_PolPr_GKc01380
Tytuł: Spór o władzę
Wydawca: "Polskapresse". Oddział "Prasa Krakowska"
Źródło: Gazeta Krakowska
Kanał: #kanal_prasa_dziennik
Typ: #typ_publ
Autorzy: (IK),  
Data publikacji: 2002-06-24
KRYNICA-ZDRÓJ. Hurrrrra na prasę
Spór o władzę - Proszę nie robić zdjęć, na to trzeba mieć zgodę, co pani tu w ogóle robi?! - takimi krzykami powitali uczestnicy Zebrania Przedstawicieli Członków Krynickiej Spółdzielni Mieszkaniowej reportera "Gazety Krakowskiej". Czego wstydzą się lub boją delegaci na Walne Zgromadzenie. Czyżby prawdy? Od początku wiadomo było, że zebranie nie będzie przebiegać w miłej atmosferze bowiem swoją obecność na nim zapowiedzieli ludzie, którym polityka władz spółdzielni nie podoba się. Grupa owych niezadowolonych przedstawiających się jako Grupa Inicjatywna miała pewne podstawy aby czuć się prawowitymi reprezentami spółdzielców: na Zebraniach Grup Członkowskich mieszkańcy w demokratycznych wyborach powierzyli im funkcję przedstawicieli członków KSM odwołując wcześniej starych przedstawicieli. Zarząd Spółdzielni nie uznał tych wyborów za prawomocne. Świeżo upieczeni delegaci mandatów nie otrzymali, ale przyszli na zebranie aby upomnieć się o swoje prawa. Rozpoczęła się pyskówka. - Zebranie jest niewłaściwie zwołane, nasi przedstawiciele nie dostali mandatów, wszystkie uchwały będą nieważne - krzyczeli ludzie. - Dlaczego tak uparcie trzymacie się swoich stołków i nie chcecie ustąpić miejsca innym? Dlaczego nie bronicie interesów mieszkańców tylko swoich? - To dziecinada, absurd! - wołał prowadzący zebranie Marek Martyna.- Dziś my prowadzimy to zebranie i chciałbym przejść do porządku obrad. - Ale my was nie chcemy - padły krzyki z sali. - Trzeba spełniać wolę ludzi! Decyzja o tym czy wybory były prawomocne należy do sądu nie do was! Kto ma rację? - Dołożyliśmy wszelkich starań, aby odwołanie starych delegatów i wybory nowych odbyły się zgodnie ze statutem i regulaminem zebrań - powiedział reporterce "GK" Józef Rajczak z Grupy Inicjatywnej. - Przepisy stanowią, że odwołanie następuje w głosowaniu tajnym. Tak też się stało. Przed głosowaniem wyczytano nazwiska odwoływanych delegatów, nie było wątpliwości o kogo chodzi. Na miejsce odwołanych spółdzielcy wybrali nowych przedstawicieli - taka była ich wola a trzeba powiedzieć, że frekwencja na zebraniu była wyjątkowo wysoka. Ludzie mają dosyć tego co się w naszej Spółdzielni dzieje. Zarząd Spółdzielni w swojej decyzji "nieuznania" wyborów podpiera się opinią prawnika - Witolda Gajdosza. Ten twierdzi, że zebrania, na których dokonano wymiany delegatów były nieprzepisowo prowadzone. - Zmieniono porządek obrad dopisując do niego punkty dotyczące odwołania i wyborów delegatów. Jest to niedopuszczalne - mówił radca. - Zwracaliśmy się do Spółdzielni na piśmie o wprowadzenie tych punktów do porządku - ripostowali ludzie. - Zlekceważono nas, bezpodstawnie nie uwzględniono naszego wniosku. A poza tym zebranie grupy członkowskiej ma takie samo prawo do uzupełniania porządku jak inne organy spółdzielni - tak stoi w statucie. Pan radca reprezentuje interesy Zarządu a nie spółdzielców. Za nasze pieniądze! - Nie wziąłem za swoją pracę ani złotówki i proszę to napisać w "Gazecie Krakowskiej" - krzyczał pan radca. - Dopiero wtedy jeżeli Zarząd uzna, że dobrze wykonałem swoją pracę mogę spodziewać się wynagrodzenia. Kto się powinien wstydzić? Mimo wzajemnych pretensji zebranie biegło punkt po punkcie ale atmosfera robiła się coraz bardziej nieprzyjemna. Kiedy podczas głosowań nad uchwałami przedstawiciele posiadający mandaty zgodnie podnosili ręce do góry mając ledwie kilku oponentów trzymających z Grupą Inicjatywną, sala pełna "gości" dawała wyraz dezaprobaty głośnym "buuuu" i ironicznymi uwagami pod adresem owych zgodnych przedstawicieli. Ci odpowiadali nie miej zjadliwie. - Proszę nie robić zdjęć! - wołał prezes Jerzy Puchała na widok obiektywu. - Jakim prawem pani robi zdjęcia - krzyczeli delegaci niezadowoleni, że prasa zainteresowała się awanturą w ich Spółdzielni. - Kto pani pozwolił, proszę legitymację, gdzie pani ma plakietkę? Ktoś z grupy "gości" machał "Gazetą Nowosądecką", w której opublikowano artykuł dotyczący problemów spółdzielczych w Nowym Sączu: - Tu piszą o kłamstwach i manipulacjach, przeczytajcie! - Nie macie o czym pisać?! - pytali zjadliwie "zgodni" delegaci. Nieuznani przez Zarząd przedstawiciele wniosą sprawę do sądu. Nieświadomym uczestnikom zebrania przypominamy, że biorąc udział w jakimkolwiek wydarzeniu publicznym, które nie ma charakteru zamkniętego muszą pogodzić się z możliwością zainteresowania mediów i uwiecznienia na zdjęciach. Dziennikarz nie potrzebuje wówczas zgody na robinie zdjęć zaś wszystkie władze i urzędy powinny okazać mu pomoc w wykonywaniu czynności zawodowych. Tak stanowi prawo.