– To po poprzedniej dziewczynie, kazałam jej uprać przed wyjazdem. Noś, żebyś się od szwedzkich flickorna23 nie odróżniała. Bo jak zobaczą, że jesteś obca, to doniosą, że robisz na czarno. Szwedzi już tacy są, jo!
W pierwszą niedzielę adwentu do drzwi Hyrów zapukali polscy znajomi. Do środka wparadowała gruba kobieta ze sporym pakunkiem i niedużym mężem, za nią dreptało dwoje dzieci w szalikach zakrywających twarze. Minęli Przystupę i przedpokojową etażerkę, wylewnie przywitali się z państwem. Paczka okazała się tortem lepkim od zawiesistego kremu, prosto z polskiego sklepu na Södermalm. Przystupa przełożyła go na talerz i podała, potem polecono jej bawić dzieci w kącie salonu, by Hyra, umościwszy się na kanapie, mogła
brylować
, a mąż uwijać przy wódce i kieliszkach.
Kobieta nazywała się Luśka i była koleżanką Hyry z pracy. Luśka nie była zadowolona z tutejszego życia – co prawda ksiądz dobrze mówił podczas kazania (mąż i Hyrostwo pokiwali z szacunkiem głowami), ale co z tego, skoro w tym kraju nikt go (poza swoimi – Polakami) nie słucha. I dlatego jest, jak jest, a jak jest, wiadomo.
|