To była prowokacja. W czasie gdy nie odstawiono jeszcze kielichów wzniesionych na pohybel upadającemu porządkowi pojałtańskiemu, Kisiel deklarował miłość do Polski wymyślonej przez Stalina.
"Stalin był wielkim mordercą narodów, ale Polskę po II wojnie stworzył geopolitycznie
logiczną
- pisał. - (...) jesteśmy dzieckiem Jałty. Dzieckiem nieprawym, niechcianym, lecz z nieprawych dzieci wyrastają czasem wspaniali ludzie". Tak miało odwagę mówić niewielu, nawet jeśli tak samo myśleli. Zbyt łatwo szermowano oskarżeniami o zsowietyzowanie.
Nawoływał, żeby o ten "twór Jałty" dbać, bo kraj położony między Niemcami, najpotężniejszym obok USA i Japonii mocarstwem ekonomicznym świata, a Rosją, największym imperium kolonialnym, upadającym, ale ciągle zdolnym do militarnych szaleństw, nigdy nie będzie bezpieczny. Nie wierzył w przetrwanie zjednoczonej, demokratycznej i humanistycznej Europy w okresie wzmagających się nacjonalizmów, separatyzmów narodowych i krwawych konfliktów. A poza tym - pisał - sytuacja Polski zawsze zaczyna być nie
|