Korbal krzyczał, żeby się wynosili, póki dobry, ale to było takie sobie gadanie. Nie wyrzuci przecież na dwór, kiedy leje jak z cebra.
Nareszcie wszyscy jako tako się pokładli. Szczęsny wiedział już, że to, co spadło mu na brzuch - to Brajńcia. Położył więc obok, kurtką
przykrył
, ale ona spod kurtki wyciągnęła ręce, namacała podbródek, uszy, nos.
- Masz nos?
|