To dobrzy ludzie, wujku, wystarczy z nimi pogadać po ludzku... - wtrącił się Jasiu. - Oni nam pomogą... - przekonywał z wiarą.
Ty tu
kimasz
, a my za ciebie bańką ruszamy - podsumował kapral.
Edek podniósł się nieco, aby nadać posturze minimum godności. Obciągnął zmiętolony mundur i przyklepał włosy oślinioną dłonią. Nie wygładził tylko marsa na czole.
|