Klasnęła w ręce i z chichotała, wszystkie zmarszczki zbiegły się w nieposkromionym śmiechu: własne słowa działały na nią jak łaskotki, porwał ją niesamowity pląs, na który patrzyłem z najszczerszym zdumieniem.
Kiedy wreszcie
wyłączyłem
magnetofon, spojrzała na mnie z pretensją, jak na niesfornego chłopca, który przerywa pyszną zabawę.
Całą twarz miała rozświetloną, a w oczach iskierki.
|