Dane tekstu dla wyniku: 160
Identyfikator tekstu: PELCRA_6203010001296
Tytuł: MaPysk i "Wiedzmin"
Wydawca: Usenet
Źródło: Usenet -- pl.soc.religia
Kanał: #kanal_internet
Typ: #typ_net_interakt
Autorzy: "Borys", "abangel", "Casper",  
Data publikacji: 2007-12-04
"Casper"
Użytkownik abangel

magia.


Za Naszym Dziennikiem:

Na ekranach kin pojawił się nowy polski film, oparty na motywach prozy
Andrzeja Sapkowskiego, pt. "Wiedźmin" (reż. M. Brodzki). Abstrahując od
relacji literackiego tekstu źródłowego do materiału filmowego, warto się
zastanowić nad sensem podobnych produkcji, ale też nad tematem fantazji czy
wyobraźni, który jest tu przy okazji definiowany.

Fantazja czy rzeczywistość?

Robert Silverberg we wstępie do "Złotej Księgi Fantasy" pisze: "Zarówno
fantasy, jak i science fiction, można określić mianem 'literatury wyobraźni'
będącej trzpiotowatą krewną 'literatury realistycznej', od razu jednak
gubimy się w labiryncie definicyjnych nieporozumień: znaczna część fantasy
jest przecież realistyczna aż do bólu (...). Ogólnie rzecz biorąc, w science
fiction mamy androidy i roboty, statki kosmiczne , obce istoty, wehikuły
czasu, wirusy z kosmosu, galaktyczne imperia itd. Wszystko to mogłoby
zaistnieć w ramach dostępnej nam obecnie wiedzy naukowej, choć z pewnością
wehikuły czasu i pojazdy poruszające się z prędkościami nadświetlnymi tylko
z najwyższym trudem mieszczą się w tych ramach. Dla odmiany, fantasy
wykorzystuje jako budulec to, co wedle powszechnego przekonania nie istnieje
i nigdy istnieć nie będzie: magowie i czarnoksiężnicy, elfy i gobliny,
wilkołaki i wampiry, jednorożce i zaklęte księżniczki, uroki i zaklęcia.
Wystarczy jednak ustalić różnicę, by natychmiast wpaść w tarapaty".
Autor słusznie sugeruje, że takie zestawienie w punkcie wyjścia stwarza
pomieszanie nie tylko pojęć, ale i poziomów rzeczywistości. Jest to zresztą
typowe dla postmodernistycznego myślenia, gdzie niebezpieczne pomieszanie
rzeczywistości ma swoją przyczynę w zbyt małym podkreślaniu różnic, w słabo
rozwiniętym duchu analizy. Natomiast zbytnio podkreśla się problematyczne
podobieństwa, wrzucając wszystko do jednego (śmietnikowego) worka pt.
FANTASY. Fantasy czy reality? Fantazja czy rzeczywistość? Wyobraźnia czy
realizm? Oto jest pytanie.
Bohater filmu, Wiedźmin - Geralt z Rivii, jest ofiarą założeń fantasy i jej
wcale nieukrywanego dogmatyzmu. Wpisuje się on plastycznie w tę właśnie
logikę pomieszania różnych wymiarów, co widać także w jego antropologii.
Jest przez to i dobry i zły, i ludzki i nieludzki. A jego problemy
egzystencjalne, jego ludzkie rozdarcie, ukazane zwłaszcza w filmie poprzez
interpretację Michała Żebrowskiego, wynikają z tej strukturalnej
nieokreśloności, pochodzącej z chaotycznego pomieszania odmiennych
rzeczywistości do siebie nieprzystawalnych. Jaką korzyść może wynieść
człowiek z identyfikowania się z taką postacią? Czyż efektem takiego zabiegu
nie będą wymieszanie wszystkiego, relatywizacja, zagubienie i egzystencjalna
rezygnacja?
Szkoda więc, że mimo niezłego aktorstwa wybitnych artystów występujących w
filmie, sprawy ludzkie ukazane są tu - jakby z konieczności - trywialnie i
sztucznie, raz w oparach ideologii, innym razem w okowach metafizycznego
systemu.

Wyobraźnia chaotyczna

Mimo tego iż filmowy "Wiedźmin" z pewnością nie odzwierciedla powieści
Sapkowskiego, aby zrozumieć właściwie przesłanie ekranizacji, a także pewne
długofalowe zagrożenie, jakie może ono przynieść, należy odwołać się do
intencji samego pisarza i jego sposobu porządkowania rzeczywistości.
Aby prześledzić sposób myślenia A. Sapkowskiego, wystarczy sięgnąć do jego
nowo wydanego "Kompendium wiedzy o literaturze fantasy" (2001 r.). Wiedza
tam zebrana ma głównie charakter kumulacji informacyjnej. Gorzej jest z
definicjami, rozróżnieniami, czy też wspomnianymi różnicami. Mamy tu typowo
postmodernistyczne zestawienie takich postaci, jak Lilith (żeński demon
rodem z mitologii hebrajskiej) z postacią Kalki (ostatnie wcielenie
hinduskiego boga Wisznu), a tych - ze Śpiącą Królewną (postać z
ponadkulturowej bajki) czy Szczurołapem z Hameln (legenda saksońska).
Spotyka się także definicje "wilkołaka" czy "wampira", ściśle związane - co
słusznie stwierdza autor - z postacią szatana (traktowanego prawdopodobnie
także jako nierealny twór fantasy). W książce odnajdujemy również definicje
ruchu czarownic Wicca oraz informacje o alchemiku i spirytyście Johnie Dee,
czy też wiadomości o iluminatach (ściśle związanych z masonerią). Są to więc
także informacje o postaciach i rzeczywistościach realnych historycznie,
swoiście niebezpiecznych, przede wszystkim z racji ideologii i
światopoglądów, które stały za nimi i były przez nie propagowane.
U podstaw tego rodzaju zestawienia leży, wspomniane wcześniej, pomieszanie
wymiarów ontologicznej rzeczywistości. Przykładowo - zmieszanie wymiarów np.
demonologii teologicznej (opartej na Objawieniu) z demonologią magiczną,
która częściowo z niej wynika, a tych z kolei z demonologią ludową -
częściowo fantastyczną i irrealną, ale w dużej mierze opartą także na
teologii chrześcijańskiej, mającej odniesienia realistyczne. Innym rodzajem
pomieszania (czyli braku różnicy) jest nieodróżnianie magii jako tworu
kulturowego od magii jako rzeczywistości istniejącej realnie - grzesznej,
niebezpiecznej i skutecznej. Ten brak rozróżnień rodzi wielkie
niebezpieczeństwa, większe nawet od oddziaływania samych "strasznych" czy
"negatywnych" postaci, które zaplątały się w tym kalejdoskopie. Pomieszanie
religii z magią, a tych z wymiarem subiektywno-legendarno-ludowo-fantazyjnym
na dłuższą metę - w wymiarze kulturowym - musi owocować chaotyzacją nie
tylko w sferze religii (a szczególnie wiary chrześcijańskiej), ale także
kultury na niej opartej czy nią inspirowanej, której odbiera się solidny
fundament, realizm i niezbędną prawdomówność. Często chodzi w tym wszystkim
o zwykłą ucieczkę od logiki w jakiś pseudomit, który czyni ludziom "wodę z
mózgu".
Czyż nie jest to znamię wyobraźni patologicznej, właściwej np. schizofrenii,
gdzie rozczłonkowane obrazy i fragmentaryzacja rzeczywistości prowadzi do
ostatecznego rozpadu bytu stworzonego przez Boga? Czy hybrydy kreowane z
pomieszania świata mitologii, religii i magii, a także nowoczesnej techniki
(w których lubuje się świat fantasy i science fiction), nie oznaczają
jakiegoś odrzucenia rzeczywistości stworzonej czy wręcz buntu
metafizycznego? Widać to na przykładzie Mugoli (w "Harrym Potterze")
reprezentujących świat zwyczajny, czyli wedle "potterystów" - nudny. Odzywa
się tu echo mdłości Sartre'a i ich gnostycki rys; odrzucenie stworzonej
przez Boga rzeczywistości, obrzydzenie i mdłości na jej widok, potrzeba
stwarzania światów alternatywnych - jako formy ucieczki, swoistego
samozbawienia.
Istotą takiej ideologii fantasy raczej nie są poszukiwania archetypowe,
które zakładałyby wiarę w jakiś ukryty ład, porządek wszechświata
znamionujący chociażby światopogląd oświeceniowych deistów, wyrosłych z
renesansowych spekulacji. Nie jest to szukanie Głębi, ale raczej Mroku,
który z Głębią nie ma nic wspólnego, poza zewnętrznym podobieństwem
przewrotnie ukrywającym straszliwą różnicę. Nie zakłada się tu Harmonii, ale
Chaos. Wielu zauważyło też, że z punktu widzenia badań humanistycznych
(symbolologia, archetypologia) również książka J.K. Rowling o Harrym
Potterze nie jest zbiorem symboli, archetypów odsyłających do Głębi i
Harmonii, ale chaotycznym, eklektycznym i słabo przemyślanym konglomeratem
rozmaitych znaków odsyłających do świata okultystycznego i
pseudomistycznego.
Czy do natury wyobraźni należy chaotyczna i burząca ład mieszanka? Na pewno
nie. Dogmat chaosu, dominujący podskórnie w rozmaitych definicjach wyobraźni
czy fantazji, jest ideologią. Często narzucana jest ona zresztą jakby
dodatkowo - z zewnątrz - z racji całkowicie pozaliterackich i
pozafilozoficznych, chociaż "ludzkich, arcyludzkich" (F. Nietzsche), tj.
finansowych. W filmie "Wiedźmin", jak w prawie wszystkich ekranizacjach
komercyjnych, chodzi o widowiskowy pokaz walk, gdzie epatuje się
demonstracją siły, gwałtem i rozlewem krwi, "osłodzonych" pewną dozą
niewinnej, choć niepotrzebnej golizny. Reszta jest wyraźnym dodatkiem, co
nie znaczy, że jest bez znaczenia. Wręcz przeciwnie - to tu dopiero leży
problem.

Wyobraźnia grzeszna

Zasadniczym problemem w "Wiedźminie" (podobnie jak w "Potterze" i
"Pokemonach") jest kultywowanie tematu magii opartej na pragnieniu "Woli
Mocy". Dzieje się tu zresztą to, co otacza nas już powszechnie w
literaturze, a także w produkcjach filmowych, które coraz bardziej
charakteryzuje ogromna koncentracja na temacie magii i okultyzmu. Przejawia
się to w obfitej kumulacji ilościowej tych treści, niespotykanej do tej
pory, i wyraźnym zwulgaryzowaniu w porównaniu do treści wyrażanych niegdyś w
baśniach czy legendach. Proporcje są wyraźnie zachwiane. Magia była zawsze
tłem, marginesem i domeną złych ludzi. Teraz jest jakby odwrotnie.
Nieudacznikiem i głupcem jest ten, kto nie wygrywa w pojedynkach magicznych,
kto "nie daj Boże" okazałby pokorę czy miłosierdzie. Dobro utożsamiono z
magią zwycięską, nie wiadomo dlaczego nazywaną "białą magią".
Magii, nawet tzw. białej, nie można utożsamiać z dobrem. Zresztą ten, kto
zwycięża "złego" maga, musi stać się jeszcze bardziej zły czy przebiegły od
tego, którego pokonuje jego środkami. Ponadto tzw. biała magia to zwykle
czarna magia użyta "w obronie" własnych interesów. "Wola Mocy", która
występuje w "Wiedźminie", "Potterze" i "Pokemonach", jest nie tyle potrzebą
człowieka, co przede wszystkim pokusą, którą trzeba rozpoznać, a nie
kultywować. Zwłaszcza, że kult mocy stał się powszechny jak powietrze (por.
głośny film "Gwiezdne wojny", gdzie pozdrawiano się hasłem "Niech moc będzie
z tobą"). Także w teorii satanizmu (związanego ściśle z magią) A. Crowleya
czy jego ucznia, A. La Veya, istotą jest niczym nieograniczona realizacja
własnej woli, co wyraża się w dążeniu do mocy, a w następstwie także w
używaniu zaklęć czarnej magii (zabijanie na odległość), jak też tzw. białej
magii - to wyrazy absolutnej samowoli ("Czyń cokolwiek zechcesz - oto całe
prawo").
Nic więc dziwnego, że humanista i agnostyk - U. Eco, badający okultyzm od
strony lingwistycznej, stwierdza, iż myśl hermetyczna czy magiczna odmawia
językowi wszelkiej komunikatywności. Język magiczny to brak komunikacji,
którą zastępuje pragnienie władzy - już jakby z natury sprzeczne z duchem
komunikacji i dialogu. W magii nie słucha się nikogo, nikomu się nie
podlega, ale zawsze się rozkazuje i stawia siebie w centrum. O "dobru" tzw.
białej magii zawsze decyduje uprawiający magię, nie jest więc ono dobrem
obiektywnym. W przypadku młodego pokolenia - wrodzony egoizm i subiektywizm
dziecka, zamiast ulegać sublimacji i uspołecznieniu, wprowadzany jest w
pułapkę fiksacji, a nawet wyjątkowej gloryfikacji (umocowanej teoretycznie w
łonie światopoglądu magicznego, który ma charakter całościowy). W myśleniu
magicznym zasadniczo istnieje zbieżność przeciwieństw, a nie rozdzielność
dobra i zła. Upadają tu zasady logiczne (np. zasada niesprzeczności), które
od strony formalnej umożliwiają owo rozróżnienie dobra i zła. Nie zmienia to
jednak faktu obiektywnej grzeszności i niebezpieczeństwa magii, realnie
zagrażającej zdrowiu psychicznemu oraz duchowości ludzi uwikłanych w jej
sieci.
Temat magii czy też okultyzmu w "Potterze", a także "Wiedźminie" jest okazją
do przeanalizowania stosunku literatury do magii w ogóle, relacji literatury
do światopoglądu lub jeszcze szerzej - stosunku sztuki do światopoglądu, w
tym również religii czy rzeczywistości sacrum. Literatura czy sztuka nie
mają prawa przedefiniowywać magii na swoją modłę. Oznacza to, że literatura
nie może lekceważyć lub negować arbitralnie obiektywizmu magii na rzecz
własnych praw w subiektywnym i relatywnym potraktowaniu tego tematu (jak
czyni to np. A. Sapkowski w "Kompendium o fantasy"). Literatura nie ma także
prawa do definicji wyobraźni czy fantazji, które są kategoriami
antropologicznymi. Stosunek do magii w kulturze, będący pod wpływem
oświeceniowych przesądów czy scjentystycznych dogmatyzmów, generalnie jest
odzwierciedlony w twórczości literackiej. Magia - w swoich rozmaitych
formach - i s t n i e j e - jest grzeszna i niebezpieczna (por. Wj 22, 17;
Kpł 19, 31; 20, 27; Pwt 13, 6; 1 Sm 15, 23; Jr 27, 9; 29, 8; Iz 2, 6; 3,
2-3; 44, 25; 47, 12-15; Oz 4, 12; Mdr 17, 7-8; Ga 5, 20; Dz 8, 9-13; 19,
18-20; 13, 6-12; 16, 16-24; Ap 9, 12; 18, 23; 21, 8; 22, 15; Katechizm
Kościoła Katolickiego 2116-2117).
Na zagrożenia ze strony magii i okultyzmu wskazuje także parapsychologia i
psychotronika w ramach swego świata znaczeń, ostrzegając przed używaniem
siły umysłu (proponując jakieś BHP). Jednak nawet twierdzenia tych paranauk
czy pseudonauk wiążą się ściśle z nieuprawnionym porzuceniem teologicznego
związku magii z demonologią. Skutkiem tego błędu jest przeniesienie magii
wyłącznie na pozycję antropocentrycznej parapsychologii, która
optymistycznie wierzy, że potrafi ujarzmić wszelkie siły rzekomej natury
(widzialne i niewidzialne), wykluczając przy tym arbitralnie świat duchów,
demonów czy zwodzenia duchowego, a także powagi zła. Magia jest
realistycznym i grzesznym zabobonem (idolatrią), a nie irracjonalnym, głupim
przesądem, który odnosi się do "rzeczywistości nie-istniejącej", i z tej
racji będącej rzekomo tylko materią wspomnianej wyobraźni czy fantazji.
Kontynuacja procesu uzależnienia od okultyzmu to cały przemysł
finansowo-wydawniczy: zabawki, komiksy, gry, książki do kolorowania,
zeszyty, ubrania, sprzężenie z reklamami innych produktów (np. Coca-Coli), w
końcu filmy długometrażowe (o Pokemonach już są, o Potterze wkrótce będzie),
które wtórnie prowokują produkcję wielu magicznych czy okultystycznych
przedmiotów (gadżetów), a nawet działań promujących zainteresowanie magią w
sposób coraz bardziej realistyczny, co może spowodować otwarcie ludzi na
oddziaływania demoniczne.

Wyobraźnia demoniczna

Pójdźmy dalej w konsekwencji naszego myślenia, czyniąc ukłon w stronę logiki
i respektując fakty. Jak to zauważa A. Sołtysiak, współczesny satanizm w
duchu synkretyzmu korzysta z wielu źródeł, m.in. właśnie z literatury
fantasy. Wynika to z faktu - jak już mówiłem wcześniej - że sama fantasy
jako względnie nowa dziedzina literatury czerpała wcześniej ze źródeł
teologicznych, demonologicznych czy też właśnie satanistycznych (por.
wilkołaki, wampiry opisane w książkach Sapkowskiego), do czego przyczyniło
się (wspomniane także przeze mnie) dogmatycznie założone pomieszanie pojęć.
Nie jest więc przypadkiem, że współczesny satanizm - i to do tego w swoim
głównym nurcie - czerpie jednego z głównych ojców literatury fantasy, a
mianowicie z powieści i opowiadań Howarda Philipsa Lovecrafta. Największe
zainteresowanie wzbudza niewątpliwie "Necronomicon" - fikcyjna księga zaklęć
napisana przez szalonego Araba Abdula Alhazreda, której dzieje przedstawia
opowiadanie "Historia Necronomiconu". Wiele osób pisało własne wersje tej
księgi (np. w internecie dostępna jest jedna z nich, nawiązująca do tekstów
sumeryjskich). Innym wątkiem zaczerpniętym przez satanistów z powieści
Lovecrafta jest Cthulu - rasa istot zamieszkujących ongiś świat, które można
przywoływać przy pomocy magii. W jednej z książek A. La Vey'a, założyciela
Kościoła Szatana, znalazł się opis rytuału przywołania Cthulu oraz ceremonii
Dziewięciu Kątów, również wymyślonej przez Lovecrafta.
Sataniści, w duchu synkretyzmu, czerpią także obficie z różnych tradycji
kulturowych. Tak więc również oni przyczyniają się do pomieszania pojęć i
czynią (jakby wtórnie) świat ciemnej mitologii niebezpiecznym i
nieneutralnym, umieszczając go we własnym kontekście inicjacyjnym, w obrębie
postaw jawnie i bluźnierczo antychrześcijańskich. Neopogaństwo (czy jest
możliwe po chrześcijaństwie?) łączy się często (mimo istotnej różnicy) z
satanistycznym antychrześcijaństwem, poprzez negację Boga-Chrystusa-Kościoła
i kult Wroga Zbawienia. I na odwrót - sataniści korzystają z tradycji
pogańskich i neopogańskich. Stąd wśród satanistów popularny jest nie tylko
szatan czy diabeł (postacie biblijne i teologiczne, istniejące realnie
według chrześcijańskiej wiary), ale np. także - ściśle związane z tymi
postaciami - wampiry i wilkołaki. Czerpią ponadto w tym kontekście
uzupełniająco z ciemnej mitologii pogańskiej, np. germańskiej, która jest
wyjątkowo mroczna (trickster Loki). Z Kościołem Szatana związanych jest
kilka mniejszych grup i organizacji, które na swój sposób rozwijają
ideologię La Vey'a, np. Świątynia Wampira z centrum w Lacey w stanie
Waschington.
Zakon Trapezoidów, związany z satanistyczną Świątynią Seta, jest zakonem
rycerskim trenującym sztuki walki i mającym za zadanie poszukiwanie Graala.
Podstawę ideologii Zakonu stanowi połączenie wątków z powieści Lovecrafta,
pism La Vey'a i nauk kolejnych "Arcykapłanów" Seta, Michaela Aquino i
Stephena Flowersa, w których pojawia się "gnoza misteriów trapezoidu".
Prototyp stanowi Zakon Błyszczącego Trapezohedronu, znany także z powieści
Lovecrafta. Sam Zakon Trapezoidu został założony w 1970 roku w Kościele
Szatana jako tajna gwardia przyboczna La Veya złożona wyłącznie z zaufanych
kapłanów.
W świetle powyższego nie jest dziwne to, że również duszpasterze i
egzorcyści-praktycy różnych wyznań chrześcijańskich ostrzegają przed
kontaktem z podobnymi ideologiami czy inicjacjami, niezależnie od ich nazwy,
która bywa często jedynie przykrywką faktycznego niebezpieczeństwa. Nie
można więc zbyt łatwo wymawiać się powoływaniem na literaturę czy
neutralność wyobraźni.
Ksiądz Gabriele Amorth, czołowy egzorcysta katolicki mający ponad 20 lat
doświadczenia, twierdzi, iż magia jest obecna w całej historii. "Dzisiaj
również jest wielu takich, którzy wpadają w sidła magii. Także wielu
kapłanów lekceważy jej niebezpieczeństwo (...). Uprawiający magię sądzą, że
mogą wykorzystywać siły wyższe, które w rzeczywistości podporządkowują ich
sobie. Czarownicy uważają siebie za panów dobra i zła. Spirytyści i media
poświęcają się wywoływaniu duchów wyższych lub duchów osób zmarłych. W
rzeczywistości zaprzedają się z ciałem i duszą mocom demonicznym, nie zdając
sobie sprawy z tego, że one zawsze używają ich do niecnych celów, chociaż te
cele nie pojawiają się od razu" ("Wyznania egzorcysty", s. 153-154).
Przekonanie o tym, że można panować nad duchami, a także podział na białą i
czarną magię, podkreślał też okultysta i satanista E. Levy (idol H.
Bławatskiej, inspiratorki New Age). Według niego, biała magia byłą magią
"boską", ale tylko przy założeniu, że on sam, czy też człowiek w ogóle, jest
bogiem. To błędne i grzeszne myślenie obnaża duszpasterska praktyka
egzorcystów. Jak stwierdza dalej ks. Amorth, mówiąc o swoim
nauczycielu-egzorcyście o. Candido Amantini (z 35-letnim stażem): "o.
Candido ciągle powtarzał - nie istnieje biała i czarna magia - jest tylko
czarna magia, ponieważ każda forma magii jest odwoływaniem się do złego
ducha" ("Wyznania egzorcysty", s. 61). Doktor Kurt Koch - teolog
protestancki, lekarz, egzorcysta i ekspert w sprawach okultyzmu o
międzynarodowym uznaniu - podobnie określa białą magię, która dla niego
"jest jedynie czarną magią pod inną maską. Szatan jest więc przemieniony w
'anioła światłości' (2 Kor 11,14-15)" ("Pomiędzy wiarą a okultyzmem", s.
129).
Ksiądz Amorth stwierdza ponadto: "Kto uczęszcza do czarowników, zawiązuje
związek diabelski tak z szatanem, jak i z czarownikiem. Tak samo jak ten,
kto uczęszcza na seanse satanistyczne do sekt satanistycznych. Cała Biblia,
zwłaszcza Stary Testament, jest ciągłym zaproszeniem do zniszczenia
wszelkich związków z bożkami i do zdecydowanego zwrócenia się ku jedynemu
Bogu" (Nowe wyznania egzorcysty, s. 212). Dlatego ludzie powinni być - jak
stwierdza K. Koch - "ostrzeżeni przed niebezpieczeństwami magii i okultyzmu.
Jeżeli wkroczymy w jedną z tych sfer, pociągnie to za sobą straszne
konsekwencje, a sam Bóg zabronił nam dotykania się tych rzeczy" (K. Koch,
wstęp "Pomiędzy wiarą a okultyzmem", s. 8).

Wyobraźnia fatalistyczna, czyli więźniowie przeznaczenia

Temat okultyzmu i magii w "Wiedźminie" jest w jakiejś mierze centralny -
jeśli chodzi o sposób myślenia i działania. Sytuuje się on jednak w jeszcze
szerszym kontekście światopoglądu fatalistycznego, który nie jest żadnym
fantasy, ale istotą myślenia pogańskiego, nie tylko w obszarze kultury
europejsko-amerykańskiej w czasach przed chrystianizacją, ale także w
religijnych światopoglądach Azji czy pośród ludów prymitywnych Afryki.
Fatalizm wyraża w filmie motyw przeznaczenia (wymieniono to słowo
kilkanaście, a może kilkadziesiąt razy), którego więźniami są bohaterowie.
"Stają na głowie", by je przechytrzyć lub by mu się przypodobać. Poprzez
walki typu aikido propagowany jest pośrednio także światopogląd wschodni,
który również jest oparty na fatalizmie - objawiającym się we wszechwładnym
i wszechobecnym determinizmie zasady Karmy i Reinkarnacji.
W filmie występują "kapłanki natury", mediumiczne wieszczki i wróże
przepowiadający przyszłość - to także odzwierciedla fatalistyczne myślenie.
"Kapłanka" kultu ziemi "modli się", ale nie wiadomo do jakiego boga. "Źli
ludzie" (najbardziej źli w fabule filmu) przypominają dominikańskich
inkwizytorów, którzy są wrogami głównego bohatera, budzącego sympatię, i
oskarżają go oraz "kapłankę" kultu ziemi o szerzenie zabobonów. Nie jest
jednak wyjaśnione, co to znaczy - a miałoby to sens jedynie w kontekście
chrześcijańskim. Ale także z racjonalnego punktu widzenia jest to absurdem,
gdyż owi przedstawiciele Zakonu Białej Róży wcale nie są jakimiś naukowcami
(o żadnej nauce nie ma tam mowy) - żeby mogli określać, co jest zabobonem, a
co przesądem. Trudno nie zauważyć, iż oprócz propagowania kultu
ekologicznego (dwuznaczna miłość bohatera filmu do smoków) mamy tu pewną
ukrytą polemikę z chrześcijaństwem, a przynajmniej z pewną jego formą. Nowa
świątynia (religia) i nowe kapłaństwo, których Wiedźmin (zwróćmy uwagę na
etymologię słowa i zapytajmy o rodzaj inicjacji, której on doświadczył) jawi
się strażnikiem - to zasadniczy motyw ideologiczny filmu. Religia ziemi
(sama w sobie problematyczna i ocierająca się właśnie o zabobon czy
idolatrię) łączy się jednak niebezpiecznie z magią i fatalizmem, które
radykalnie sprzeciwiają się tradycji chrześcijańskiej.
W chrześcijaństwie fatalizm zwalczany był przez Tacjana, Tertuliana,
Hipolita Rzymskiego, prawdopodobnie przez Minucjusza Feliksa, a później -
Grzegorza z Nysy i Izydora z Peluzjum oraz Euzebiusza z Cezarei, Diodora z
Tarsu i Efrema (którzy polemizowali z Bardesanesem), a także przez
Nemezjusza z Emesy. Pod wpływem gnostycyzmu Bardesanesa fatalizm pojawił się
w nauce Pryscyliana, w myśl której dusze i ciała ludzkie podlegają
nieuniknionemu wpływowi gwiazd. Pryscylianizm (jako przypadek fatalizmu
astrologicznego) zwalczali, ze względu na jego sprzeczność z chrześcijańskim
personalizmem oraz moralnym indeterminizmem, m.in. Hieronim, Orozjusz,
Augustyn, Prosper z Akwitanii, Izydor z Sewilli, a potępił Papież Leon I
Wielki w liście do bp. Turybiusza z Astorgi (DS 283) oraz synody
hiszpańskie - w 447 roku w Toledo i w 563 roku w Bradze. Sobór w Konstancji
potępił w roku 1415 m.in. twierdzenie J. Wiklifa, iż wszystko dzieje się z
absolutnej konieczności (BF VII 56), natomiast Papież Pius II (1459) -
twierdzenie Zaninusa de Solcia (kanonika z Bergamo), jakoby Jezus Chrystus
cierpiał i umarł z powodu konieczności narzuconej przez gwiazdy. Sobór
Trydencki odrzucił w 1546 roku opinię, że wolna wola ludzka, pobudzona przez
Boga do otrzymania łaski, zachowuje się tylko biernie, i że po grzechu Adama
wolność woli człowieka jest tylko fikcją, a bezpośrednim sprawcą wszystkich
jego złych i dobrych uczynków jest Bóg (BF VII 80-82). Papież Innocenty X
potępił w roku 1653 jansenizm za twierdzenia o niemożliwości zachowania
niektórych przykazań Bożych ze względu na brak u ludzi dostatecznie silnej
woli oraz o niemożliwości oparcia się łasce wewnętrznej w stanie natury
upadłej (BF VII 132). Papież Leon XIII w encyklice "Libertas
praestantissimum" z 1888 r. podkreślił, że Kościół, zwalczając fatalizm,
zawsze bronił wolności człowieka w ramach suwerennych rządów Bożych nad
światem (DS 3246).
Nie ma przeznaczenia, jest tylko wolność człowieka i wolność Boga. Idea
przeznaczenia nie należy do fantasy, ale do istoty tradycji pogańskiej,
opartej na niewoli fatum, co zostało intelektualnie przezwyciężone przez
chrześcijaństwo. Problem nie dotyczy tu jednak tylko negacji wolności
człowieka, ale także deformacji obrazu Boga, co jest typowe np. dla teorii
astrologicznych, neognostyckich czy okultystycznych. Stąd też Katechizm
Kościoła Katolickiego przypomina, iż "należy odrzucić wszelkie formy
wróżbiarstwa" czy też "praktyki mające rzekomo odsłaniać przyszłość.
Korzystanie z horoskopów, astrologia, chiromancja, wyjaśnianie przepowiedni
i wróżb, zjawiska jasnowidztwa, posługiwanie się medium, są przejawami chęci
panowania nad czasem, nad historią i wreszcie nad ludźmi, a jednocześnie
pragnieniem zjednania sobie ukrytych mocy. Praktyki te są sprzeczne z czcią
i szacunkiem - połączonym z miłującą bojaźnią - które należą się jedynie
Bogu" (2116).