"Panie szanowny! - skarżył się na ten żarcik nieszczęsny Sieroszewski. - Piszę z odcinka na odcinek, a tu wszystkich mi pan spalił, i wątek straciłem".
Tolek skarży się na kabarety, ale do nich pisze" - stwierdza w jednym z listów do Angieszki Jerzy Liebert. Słonimski pisał teksty dla "Qui pro quo" i innych ówczesnych teatrzyków, które powstawały wówczas gromadnie, ale nigdy nie odważył się nawet konkurować z Tuwimem czy później Hemarem. Niewiele też zachowało się z jego spuścizny
kabaretowej
- nigdy jej nie wydawał, ocalała najwyżej w aktorskich odpisach i w pamięci widzów. Ale tych, którzy to pamiętają jest już coraz mniej. Pisywał scenki i monologi, czasem jakieś większe całości. "Pisanie monologów dla Lawińskiego - stwierdził w "Alfabecie wspomnień" - było zabawą, ale i udręką piekielną. Już o wszystkim było... Wiele powiedzeń wciąż jeszcze żywych narodziło się z tych dawnych monologów. (...) z monologu Orwida wywodzi się opis dziwnego samochodu: "Karoserii nie ma, kierownicy nie ma, kół nie ma, tylko stoi jakiś facet i bije mnie po gębie"".
W roku 1924 zawitał do Warszawy kabaret rosyjskich emigrantów, "Niebieski ptak". Jego znakomitym konferansjerem był wówczas Fryderyk Járosy. "Był to pierwszy teatr rosyjski, który przybył do Warszawy po odzyskaniu niepodległości - pisze w "Alfabecie wspomnień" Antoni Słonimski - i zrozumiałą jest rzeczą, że język rosyjski, zwłaszcza w konferansjerce, był problemem drażliwym. Zaproponowano mi napisanie i wygłoszenie słowa wprowadzającego oraz opracowanie tekstów polskich Járosyego. Niewiele było
|