Dane tekstu dla wyniku: 1
Identyfikator tekstu: IJPPAN_k123055
Tytuł:
Wydawca: Wydawnictwo W.A.B.
Źródło: Listy miłości
Kanał: #kanal_ksiazka
Typ: #typ_lit_proza
Autorzy: Maria Nurowska,  
Data publikacji: 2008
Chciałam powiedzieć, że to moja głowa, ale tak strasznie się śpieszyłam, że zdanie nie chciało się ułożyć. Majaczyło mi się tylko, że moja głowa... ale co, głowa?
Potem wjechała kroplówka. Unieruchomiono mi rękę, nad sobą miałam teraz najnudniejszą butelkę świata, potrafiła tylko jedno, to swoje: kap, kap. A jak wesoło jest, kiedy nalewa się z niej wódkę. Ty i ja lubiliśmy pić wódkę, a najbardziej lubiliśmy pić we dwoje w naszym domu na Mazurach. Chodziłeś tam we flanelowej koszuli w kratę, w drelichowych portkach i gumiakach, ale to przebranie w niczym nie umniejszało Twojej klasy. To ciągle byłeś Ty, Twoja przepiękna głowa, Twoje szerokie ramiona, w których zawsze czułam się tak bezpiecznie. A teraz bolała mnie głowa. To był obcy ból i dlatego tak mnie przeraził, a jeszcze bardziej przerażało mnie zapadanie się w coś, co nie miało dna. Chwilami wydawało mi się, że to mój własny mózg tak mnie całą oblepia, paraliżuje wolę, udaremniając każdy ruch obronny. Jak się bronić przed czymś, co kontroluje każde drgnienie własnej świadomości... Jedyną obroną był Twój cień na ścianie. Może to śmiesznie zabrzmi, ale cień Twojej głowy, pochylającej się nade mną, zawsze zapowiadał koniec koszmaru. Twój cień był jak kropka, która zamykała już nie zdanie, ale jeden wyraz. Ten wyraz to było "getto", które nagle wydostało się z mojej podświadomości i korzystając z tego, że jestem słaba i nie potrafię się bronić, zaatakowało mnie z całą siłą. Więc sam widzisz, Andrzeju, że Ty byłeś dla mnie tym wyjściem z getta, i to nie był przypadek, że zadzwoniłam do drzwi mieszkania Twoich rodziców czy raczej Twojej matki, bo Twój ojciec już wtedy nie żył. Ja nawet czułam, że Twoja głowa na cieniu jest jasna. My wszyscy jesteśmy jaśni: Ty, Michał i ja. Zawsze myślę o tamtym: "on", bo to imię Abel mnie zawstydza, jest nie na miejscu w naszej sytuacji i w jego sytuacji... Abel... co za dziwny pomysł miała ta matka... On jest dobrym człowiekiem, on jest tylko człowiekiem smutnym... Ty pewnie myślałbyś inaczej, nie potrafiłbyś zrozumieć, chociaż też strzelałeś do ludzi. Dla Ciebie to był wróg, ale dla niego to było to samo. Te dziwne ciemne sprawy mężczyzn... Myślisz, że nie wiem, że to Ty zastrzeliłeś listonosza z Ninkowa, który był informatorem milicji. No tak, ale miał żonę i siedmioro małych dzieci, to najstarsze nie skończyło jeszcze dziesięciu lat. A ten najmłodszy Rysio był zawsze umorusany , chodził z gilem do pasa i płakał, że go dzieci znowu zostawiły. Nie mógł za nimi nadążyć swoimi dwuletnimi nóżkami. Ja mu tego gila wycierałam, a potem patrzyłam, jak biegnie, brudne pięty migały w powietrzu. A ty mu zabiłeś ojca. Boże, jak ta wdowa rozpaczała. I te dzieciaki. Poszłam na pogrzeb, mimo że tego nie uznaję. Nie chodziłam ani na grób ojca, ani Marysi, może po cichu miałeś mi za złe. Wolałam mieć ich w sobie, żywych. Zawsze są tacy, kiedy z nimi w myślach rozmawiam... Od dawna udaję, że śmierci nie ma. Udaję, że nie pamiętam, jak ma na imię. A jak ona sobie o mnie przypomni, ja już tego nie będę wiedziała. Być może właśnie teraz sobie mnie przypomina, nie będę jej niczego ułatwiała... Ale wtedy poszłam na ten pogrzeb na wiejskim cmentarzyku. Kiedy wróciłeś wieczorem, od razu wiedziałam, że stało się coś złego. Miałeś inny głos. A potem rano przyszła kobieta z mlekiem i powiedziała, że ci z podziemia zabili listonosza. On się nazywał Wiśniewski. Na hasło "Ninków" myślę: Wiśniewski-wiśnie, zawsze w takiej kolejności. Więc poszłam, bo ani pani Cechna, ani doktor nie ruszyli się. Bałam się, że podejrzenie może paść na Ciebie. Dla Ciebie tam poszłam, a nie dla tej kobieciny i jej najmłodszego synka, Rysia. Ale jak już tam byłam, to mu wycierałam zasmarkany nos...
Zanim straciłam przytomność, przyszedł do mnie ordynator. Powiedział, że jestem w szpitalu zakaźnym na Wolskiej i mam wirusowe zapalenie opon.