Dane tekstu dla wyniku: | 1 |
Identyfikator tekstu: | IJPPAN_p00002602082 |
Tytuł: | Gigantomachia |
Wydawca: | Polityka - Spółdzielnia Pracy |
Źródło: | Polityka nr 2265 |
Kanał: | #kanal_prasa_tygodnik |
Typ: | #typ_publ |
Autorzy: | Mirosław Pęczak, |
Data publikacji: | 2000-09-23 |
telewizja przypomina migawki transmisji z dawnych igrzysk, od Rzymu (1960) po Monachium nawet (1972), dobrze rozumiemy owych specjalistów. Kameralna telewizja i największa impreza sportowa były niczym dwa żywioły nie do pogodzenia, niczym ogień i woda. Technika ówczesna nie dawała nawet cząstki tego złudzenia, które jest udziałem dzisiejszego telewidza. Złudzenia, że się jest nie tylko na widowni, ale i na murawie stadionu. To jest możliwe dziś i wykorzystał to do granic ostatecznych Ric Birch.
Ceremonia otwarcia Sydney 2000 jako spektakl telewizyjny mogła, jak słyszę z różnych stron, zachwycić, ale mogła też miejscami nudzić i razić pompatycznością i gigantyzmem. Wszystko tu było największe: defilada, orkiestra, płachta-ekran przesuwająca się z widowni na płytę stadionu, a nawet gabaryty olimpijskiego znicza, który przypominał połączenie olbrzymiego palnika kuchenki gazowej z fontanną. Udało się: ogień i woda osiągnęły wzajemną zgodę. Taka sama zgoda istnieje dziś między sportem, a telewizją: chodzi o to, aby zrobić widowisko. Mirosław Pęczak |