Dane tekstu dla wyniku: 1
Identyfikator tekstu: PWN_2002000000130
Tytuł:
Wydawca: Świat Książki
Źródło: Życie ideologiczne, osobiste, codzienne i artystyczne
Kanał: #kanal_ksiazka
Typ: #typ_lit
Autorzy: Henryk Grynberg,  
Data publikacji: 1998
Pielgrzymka do Częstochowy była u nas uważana za wielki luksus, na jaki mało kto mógł sobie pozwolić. Babcia zawsze marzyła o tym, żeby pójść do Częstochowy, ale teraz, nawet gdyby ktoś za nią zapłacił, sił już by na to nie miała.
Poszliśmy najpierw do fary , a stamtąd ze śpiewem i chorągwiami do Franciszkanów, gdzie pielgrzymi ze wszystkich kaliskich parafii się zebrali na uroczyste pobłogosławienie pielgrzymki i pożegnanie. Wynajęto dla nas cztery chłopskie wozy, kryte plandeką jak cygańskie budy. Położyliśmy na nie walizki i tobołki z jedzeniem i poszliśmy za nimi polnymi drogami, które były najkrótsze, i omijając miasta, gdzie noclegi byłyby dla nas za drogie. Spaliśmy w stodołach, na sianie, na snopach zboża. Wszyscy mieli zapasy jajek na twardo i kiełbasy. Popijaliśmy to przegotowaną wodą z sokiem. W razie potrzeby dokupowało się u chłopów świeżych jajek, gotowało się u nich herbatę. Szłam z milicjantową i jej mężem, który niespodzianie przyłączył się do nas, gdy tylko wyszliśmy z Kalisza. Był oczywiście w cywilnym ubraniu. Zmawialiśmy różańce i zdrowaśki, śpiewaliśmy litanie. Najgłośniej śpiewała milicjantowa. Ona również ostentacyjnie chodziła do kościoła w każdą niedzielę, żeby nikt nie myślał, że praca jej męża ma coś wspólnego z jej sumieniem. A i on przemykał się po cywilnemu do kościoła w te niedziele i święta, które miał wolne od służby państwowej.
Pogodę mieliśmy jak marzenie. Ani razu nie padało, a przecież nieraz bywało, że pielgrzymka szła cały czas pod deszczem. Małe dzieci, jeśli były zmęczone, sadzano na wozach, ale poza tym ambicją każdego było, żeby dojść do Częstochowy pieszo. Ja miałam mocne, wyćwiczone nogi i mogłam iść a iść. Pola już były skoszone, ale lubiłam ich gołe, otwarte przestrzenie, łagodne wzgórza i chaty kołyszące się na horyzoncie na wiele kilometrów przed nami. Wstawaliśmy razem z ptakami i razem z nimi chodzili