Podniósł się z wysiłkiem, przesuwając rękę po załomie muru. Trząsł się każdym włóknem przemarzniętego ciała.
Nieraz widywał pijanych, ułożonych pod świerkami do snu, z którego w mroźną,
styczniową noc
nie potrafili się już wybudzić. Trafiał na nich bezbłędnie, wiedziony instynktem hieny. Dostarczali mu wszystkiego, co było potrzebne do życia: forsy, ubrań, butów i fajek.
Ten na ścieżce też będzie niedługo sztywny.
|