- Bzdura! - warknął Kuryłło. Gniewnie chwycił się spróchniałego szczebla i posapując wszedł jednak na górę. A ja powędrowałem za nim.
Na górze, w niewielkim, mrocznym pomieszczeniu, chłopcy i Fryderyk świecili latarkami, omiatając blaskiem podłogę i ściany. W prawym rogu sufitu widać było kwadratowy otwór prowadzący na strych, ale dostać się tam, bez wciągnięcia z dołu drabiny, nie było sposobu. W drugim rogu dostrzegliśmy workowate gniazdo
os
. Rozjuszone światłem wyroiły się gniazda i brzęcząc złowrogo, krążyły pod sufitem.
Tell zbliżył się do mnie i szepnął mi do ucha:
|