- Tera do tyk! - wezwał trzęsący się przewoźnik. - Żywo, lądujmy, nim nas bystrzyna porwie!
Nie było to takie łatwe. Prąd był wartki, woda głęboka, a prom wielki, ciężki i
niezgrabny
. Z początku w ogóle nie reagował na ich wysiłki, ale wreszcie tyki chwyciły mocniej dno. Wyglądało, że się uda, gdy Milva puściła nagle żerdź i bez słowa wskazała na prawy brzeg.
- Tym razem... - Cahir otarł pot czoła. - Tym razem to jednak z pewnością Nilfgaard.
|