Dane tekstu dla wyniku: 1
Identyfikator tekstu: PWN_3102000000061
Tytuł:
Wydawca: Iskry
Źródło: Wołanie w górach : wypadki i akcje ratunkowe w Tatrach
Kanał: #kanal_ksiazka
Typ: #typ_fakt
Autorzy: Michał Jagiełło,  
Data publikacji: 1979
skalne, w nim taternika, od którego spływała cienka nić liny z zawieszonym na niej człowiekiem. Przez lornetę wyraźnie widać wyprężone ciało; charakterystycznie odchylona do tyłu głowa... Krzyczeliśmy, strzelaliśmy z rakietnicy - odpowiadał nam tylko jeden głos i tylko jedna postać dawała znaki ręką. Krótka narada: czy poręczować Sanktuarium od samego szczytu Kazalnicy, czy też wtrawersować do niego ponad uskokiem od Wyżniego Kotła Czarnostawiańskiego. "Tylko od Kotła" - zapadła zgodna decyzja.
M. Gajewski zwrócił się do J. Gąsienicy Roja, M. Popki i do mnie z poleceniem dojścia do wspomnianego już Kotła i założenia lin poręczowych na trawersie do Sanktuarium. Wzięliśmy niezbędny sprzęt taternicki i stopień po stopniu wznieśliśmy się skalno-trawiastą grzędą. Wkrótce stanęliśmy na zasłanym głazami dnie Kotła. Szliśmy trawersem wznoszącym się w prawo, dochodząc do grzędy opadającej od Czarnego Mięguszowieckiego Szczytu. Po jej drugiej stronie - Sanktuarium. Związaliśmy się. Było bardzo mało czasu, zrobiło się pochmurno, deszczowo , wyjątkowo wcześnie zaczęło się zmierzchać. Zaczynamy zdawać sobie sprawę, że nie wygramy tego wyścigu z nocą. W Kotle znalazła się już cała ekipa z M. Gajewskim, J. Uznańskim, S. Janikiem. Zaczęli przygotowania do biwaku. My byliśmy niemal w pionie nad oczekującym pomocy, dzielił nas od niego pas traw i kilkadziesiąt metrów skalnej zerwy. Niestety zapadł zmrok, a przewieszona ściana i pogarszające się warunki atmosferyczne nie pozwoliły na nocny zjazd. Zbyt duże ryzyko. Wycofaliśmy się.
- I jak? - witają nas koledzy pytaniem.