Dane tekstu dla wyniku: | 42 |
Identyfikator tekstu: | PELCRA_6203010001162 |
Tytuł: | Re: Rewizja nadzwyczajna - Przemilczane Zbrodnie [fragment] |
Wydawca: | Usenet |
Źródło: | Usenet -- pl.soc.polityka |
Kanał: | #kanal_internet |
Typ: | #typ_net_interakt |
Autorzy: | Andreas, |
Data publikacji: | 2005-03-07 |
Andreas
In article (q81Xd.14508$Cg6.11625@twister.rdc-kc.rr.com), punk@email.com says... Proponuje jeszcze glebsza wycieczke w czasie - cofnijmy sie do poczatkow II wojny swiatowej (potem pojdziemy jeszcze dalej:) Prof. dr hab. Jerzy Robert Nowak PRZEMILCZANE ZBRODNIE ________________________________________ Antypolska dywersja Oslawiony pozew 11 Zydów amerykanskich przeciw Polsce byl tylko kulminacja wzmagajacej sie od kilkunastu lat fali antypolonizmu. Coraz donosniej obrzuca sie Polaków najobrzydliwszymi kalumniami, na czele z zarzutami, ze bylismy jakoby wspólnikami Hitlera w mordowaniu Zydów. A tymczasem coraz bardziej zagluszana jest prawda o polskiej martyrologii, o polskim holocauscie, który pochlonal przynajmniej 4,5 miliona Polaków (lacznie z minimum okolo póltora miliona naszych rodaków, którzy stracili zycie na skutek sowieckich represji). Byli oni ofiarami zapomnianego pierwszego holocaustu lat 1939-1941, który zdziesiatkowal przede wszystkim Polaków, zbrodniczego holocaustu urzadzonego przez Sowietów. Przemilczany polski holocaust Przez 45 lat, od 1944 do 1989 roku w Kraju - w warunkach uzaleznienia od Sowietów calkowicie milczano o tych zbrodniach sowieckich na Polakach. Po 1989 roku zas postepy w ujawnianiu antypolskich zbrodni sa ciagle az nazbyt skromne ze wzgledu na panowanie w przewazajacej czesci mediów i wydawnictw dawnych chwalców sowietyzmu, którym niewygodne jest pokazywanie, ze zbrodnie sowieckie przewyzszaly calkowicie zbrodnie nazizmu (vide np. manipulacje Krystyny Kersten, która nawet teraz we wstepie do Czarnej ksiegi komunizmu próbuje jeszcze oslabiac wymowe tej ksiazki, demaskujacej zbrodnie komunizmu (przypomnimy, ze nawet skrajnie tendencyjny, antypolski autor zydowski Jan Tomasz Gross przyznawal w Revolution from Abroad (Princeton 1988, s. 229), ze w pierwszych dwóch latach okupacji (1939-1941) Sowieci zabili lub doprowadzili do smierci trzy lub cztery razy wiecej ludzi niz nazisci z ludnosci liczacej polowe tej, która znalazla sie pod niemiecka jurysdykcja. Gross ocenia na 120 tysiecy liczbe zamordowanych przez nazistów ofiar: Polaków i Zydów w ciagu pierwszych dwóch lat okupacji niemieckiej, a wiec przed rozpoczeciem przez Niemców masowego wyniszczania ludnosci zydowskiej i polskiej. Wedlug Normana Daviesa, Sowieci zabili w ciagu tych dwóch lat, tj. do czasu amnestii dla Polaków w 1941 roku, prawie siedmiokrotnie wiecej osób niz Niemcy, bo az 750 tysiecy (por. N. Davies: God's Playground, Oxford 1983, t. 2, s. 451). Ogromna czesc z tych 750 tysiecy osób stanowili Polacy, wymordowani lub doprowadzeni do smierci przez wyniszczenie na Syberii. Wedlug niektórych ocen, nawet te dane Daviesa moga byc zanizone, bo juz w pierwszych dwóch latach okupacji sowieckiej zamordowano lub doprowadzono do smierci ponad milion obywateli polskich, w ogromnej czesci Polaków. W kazdym przypadku, nawet przy przyjeciu za podstawe najbardziej zanizonej liczby sowieckich ofiar, która podaje Gross, nie ulega watpliwosci, ze holocaust polski w pierwszych dwóch latach okupacji ziem polskich przez obu najezdzców byl kilkakrotnie wiekszy od holocaustu zydowskiego. Nie ulega przy tym watpliwosci, ze mordowanie setek tysiecy Polaków i mordercze deportacje ponad póltora miliona Polaków na Syberie mialy jednoznacznie charakter zbrodniczych czystek etnicznych. Jakze wymowna pod tym wzgledem byla informacja podana przez historyka Tadeusza Gasztolda w odniesieniu do masowej wywózki Polaków na Sybir 9 lutego 1940 roku: Wsród wysiedlonych znalazla sie rodzina gajowego z Plisy II, Aleksandra Grzyba. W przeczuciu najgorszego - bylo 40 stopni ponizej zera - Grzybowie, korzystajac z nieuwagi straznika, oddali swoje pólroczne dziecko krewnej Janinie Koszarowej. Fakt ten ujawniono i kazano przywiezc na stacje dziecko. Dygnitarz sowiecki stwierdzil - cytuje z pamieci: nie chodzi tu o to czy inne dziecko, lecz o zasade. Wszyscy Polacy beda wysiedleni z tego kraju, a na ich miejsce przyjda ludzie radzieccy (cyt. za Spoleczenstwo bialoruskie, litewskie i polskie na ziemiach pólnocno-wschodniej II Rzeczypospolitej w latach 1939-1941, pod red. M. Gizejewskiej i T. Strzembosza, Warszawa 1995, s. 206). Dlaczego informacji o tym pierwszym - polskim holocauscie nie podejmuje sie duzo donosniej w naszej publicystyce i w pracach naukowych historyków, a w szczególnosci w publikacjach adresowanych do zagranicznych czytelników? Dodajmy przy tym jeszcze tak dlugo przemilczane informacje o zbrodniach sowieckich, stanowiacych swoisty wstep do polskiego holocaustu po wrzesniu 1939 roku, to jest wymordowanie przez Sowietów ponad trzysta tysiecy Polaków w ramach wielkiej, antypolskiej czystki etnicznej lat 1937-1938. Wedlug Mikolaja Iwanowa, autora tak waznej, a wciaz za malo naglosnionej ksiazki Pierwszy naród ukarany, straty liczacej prawie 1 200 000 Polaków w okresie miedzywojennym spolecznosci polskiej w ZSRR siegnely okolo 30 proc. calej liczby tamtejszych Polaków (por. M. Iwanow: Pierwszy naród ukarany. Polacy w Zwiazku Radzieckim 1921-1939, Warszawa 1991, s. 8 i 377). Dodajmy wiec razem te liczby z lat 1937-1938 i z lat 1939-1941. Dlaczego tak niewiele pisze sie o tych zbrodniach i rozmiarach polskiej martyrologii? Co robia polscy historycy czasów najnowszych, czy nie widza, ze niepodejmowanie tych spraw, nielikwidowanie tak ponurych "bialych plam" obciaza ich sumienia jako naukowców i jako Polaków? Co zrobila w tej sprawie po 1989 roku Komisja Badania Zbrodni nad Narodem Polskim? Dlaczego nie zwrócila sie z szerszym apelem do spoleczenstwa o nadsylanie relacji z przemilczanych dotad zbrodni popelnionych przez Sowietów na narodzie polskim w czasie wojny? I o nadeslanie relacji o konkretnych wykonawcach tych zbrodni - zbrodniarzach pochodzenia rosyjskiego, ukrainskiego, bialoruskiego i zydowskiego? Profesor Ryszard Szawlowski w trzech wydaniach swej znakomitej ksiazki Wojna polsko-sowiecka 1939 skupil sie na przedstawieniu przemilczanych zbrodni ukrainskich i bialoruskich na Polakach w latach 1939-1941. Zaczynajacy sie w dzisiejszej "Naszej Polsce" cykl tekstów pt. Przemilczane zbrodnie stanowi przystosowana do wymogów tygodnika wersje mojej najnowszej ksiazki o tym samym tytule, majacej pokazac zbrodnicze skutki zdrady Polski przez wielka czesc Zydów na Kresach Wschodnich. I konkretne przejawy tej zdrady, od antypolskiej dywersji poprzez fetowanie sowieckich najezdzców, przyklady mordowania Polaków przez zbolszewizowanych Zydów, ogromna fale smiercionosnych donosów, która miedzy innymi znacznie powiekszyla liste katynska, "pomocy" w deportowaniu wielkiej rzeszy Polaków itp. Dlaczego Zydzi nie potepili tej zdrady? Przypomnijmy, ze jeszcze 11 czerwca 1942 roku general Sikorski zapytywal w odrecznej depeszy, odpowiadajacej na oswiadczenie przedstawicieli Agencji Zydowskiej - Izaaka Grünbauma i Emila Schmoraka: Dlaczego (...) dotad oficjalne kola zydowskie nie potepily jawnej zdrady i innych zbrodni, jakich sie wobec Polski i polskich obywateli dopuszczali przez caly czas okupacji sowieckiej (cyt. za K. Kersten: Polacy, Zydzi, komunizm, Warszawa 1992, s. 32-33). Postulat generala Sikorskiego okazal sie, niestety, tylko poboznym zyczeniem. Oficjalne kola zydowskie nie tylko nie zdobyly sie na potepienie tej ohydnej, jawnej zdrady i innych zbrodni wobec Polski, ale coraz czesciej posuwaly sie w pózniejszych latach do jawnego szkalowania tak umeczonej i zdradzonej przez Aliantów Polski. "Tanczyli na grobie Polski" Przypomnijmy w kontekscie tamtych zbrodni zydowskich uwagi rzetelnego historyka z zewnatrz, najslynniejszego dzis zagranicznego badacza dziejów Polski - Normana Daviesa. W polemice z antypolskim zydowskim publicysta Abrahamem Brumbergiem Davies pisal, powolujac sie na mnóstwo pamietników i relacje tysiecy zyjacych na Zachodzie tych, którzy przezyli, iz: Wsród kolaborantów i donosicieli, jak i personelu sowieckiej policji bezpieczenstwa, w owym czasie byl szokujaco wysoki procent Zydów (...). Z perspektywy emocjonalnej wielu Polaków, Zydów widziano jako tanczacych na grobie Polski (por. N. Davies: An Exchange, "The New York Review of Books", 9 kwietnia 1987 r.). Udzial Zydów w antypolskiej dywersji zbrojnej Tendencyjni historycy zydowscy i skrajnie filosemiccy, piszac o postawie Zydów na Kresach we wrzesniu 1939 roku, gotowi sa przyznawac glównie to, ze czesc Zydów witala entuzjastycznie wojska sowieckie, budowala dla nich bramy triumfalne czy nawet calowala w ekstazie sowieckie czolgi. Wszystko to jednak jest przez tych historyków prosto tlumaczone, iz chodzilo glównie o radosc z uratowania przed wejsciem pod niszczace dla Zydów panowanie Niemiec hitlerowskich, a wiec radosc z uwolnienia przed grozba zaglady. W rzeczywistosci ogromna czesc Zydów we wrzesniu 1939 roku nie odczuwala jeszcze takiej grozby, a i same Niemcy hitlerowskie jeszcze wtedy nie podjely decyzji w tej sprawie. Glównym celem tego typu usprawiedliwien fetowania Sowietów przez wielka czesc Zydów na Kresach jest stworzenie wrazenia, ze bylo ono spowodowane wylacznie strachem przed Niemcami, a nie zdrada Polski i zajadla wrogoscia do niej. Dlatego tendencyjni historycy od Korca i Engela po Kerstenowa i Zbikowskiego tak starannie próbuja przemilczec najbardziej kompromitujace postawe Zydów wobec Sowietów fakty, a zwlaszcza czynny udzial znacznej czesci Zydów w otwartej zbrojnej dywersji wobec Polski. Dywersji, która byla szczególnie haniebna. Chodzilo bowiem o podstepny, zdradziecki atak na wykrwawione juz w walkach przeciwko najezdzczym wojskom hitlerowskim wojska polskie. Zbrojne grupy zydowskich dywersantów, atakujac Polaków, splamily sie atakiem na pierwsze w drugiej wojnie swiatowej wojska stawiajace czynny opór ludobójczemu, nazistowskiemu najezdzcy. Dodajmy, ze zbrojne zydowskie wystapienia przeciwko wojskom polskim nie mialy charakteru odosobnionego. Doszlo do nich poza najgrozniejsza zydowska rebelia komunistyczna w Grodnie, miedzy innymi w Skidlu, Zborowie, Lubomli, Kolomyi, Rozyszczach, Izbicy, Stiepaniu, Byteniu i Uscilugu. Antypolska dywersja zydowska w Grodnie Szczególnie grozna dywersja zbrojna przeciwko wojskom polskim byla zydowska ruchawka w Grodnie. Pod wzgledem skali wydarzen i zagrozenia dla wojsk polskich mozna by ja porównywac z dywersja niemiecka w Bydgoszczy, tyle ze jest dotad prawie zupelnie nie uwzgledniana w syntetycznych opracowaniach historii Polski w drugiej wojnie swiatowej i w podrecznikach. A byl to niezwykle wymowny przyklad zdradzieckiego zachowania sie wobec Polski ze strony czesci mniejszosci narodowej, opartego na zmasowanych atakach "zza wegla" na walczace w obronie Ojczyzny wojsko polskie. Dodajmy, ze podobnie jak w Bydgoszczy Polacy w Grodnie bardzo ciezko zaplacili za stlumienie antypolskiej rebelii - przez cale tygodnie, a nawet miesiace, trwaly wylapywania polskich obronców Grodna, przy ogromnie aktywnej pomocy zbolszewizowanych Zydów- donosicieli. Profesor Ryszard Szawlowski tak pisal w swej monografii wojny polsko- sowieckiej 1939 roku o zagrozeniu dla Polaków stworzonym przez dywersje Zydów-komunistów w Grodnie: Nim jeszcze nastapila obrona Grodna przed wojskami sowieckimi, wybuchla w miescie zakrojona na szeroka skale dywersja komunistycznej "V kolumny". Zlozona byla ona prawie wylacznie z miejscowych Zydów, którzy, jak juz wspomnielismy, stanowili w 1939 roku polowe ludnosci miasta. Wsród Zydów tych istnial silny odlam probolszewicki. Wielu z nich zywilo zreszta niechec czy wrecz nienawisc do Polaków i do Polski "w ogóle"; natomiast Rosja - kazda Rosja - niektórym z nich imponowala (stad na przyklad praktykowane przez duza czesc burzuazji zydowskiej na Kresach Wschodnich nieraz nawet demonstracyjne mówienie po rosyjsku). W kazdym razie od 17 wrzesnia 1939 czesc ludnosci zydowskiej na Kresach entuzjastycznie witala wojska sowieckie, masowo zapelniala szeregi tworzonej przez okupantów "milicji ludowej", denuncjowala i aresztowala licznych Polaków. Istnieja na ten temat setki czy wrecz tysiace swiadectw. Najbardziej "bojowy" okazal sie jednak ów odlam komunistyczny w Grodnie, który doprowadzil tam do jakiegos na mala skale powstania. Naszemu wojsku, policji, a nawet uzytej czesciowo strazy pozarnej (dla zwalczania dywersantów strzelajacych ze strychów wiekszych domów) udalo sie w duzym stopniu te dywersje zlikwidowac (por. R. Szawlowski: Wojna polsko-sowiecka 1939, Warszawa 1997, t. 1, s. 106-107). Jan Sieminski, harcerz walczacy w obronie Grodna we wrzesniu 1939 roku, tak wspominal ówczesne dramatyczne wydarzenia: Póznym wieczorem z 18 na 19 wrzesnia 1939 roku w miescie wybuchla gwaltowna strzelanina zorganizowana przez komunistów, glównie Zydów i nacjonalistów bialoruskich. Inicjatorami tej rebelii byli najprawdopodobniej tajni wspólpracownicy stalinowskiego NKWD. Potwierdzaja to fakty, ze w pierwszych czolgach, atakujacych nazajutrz miasto, znajdowali sie grodzienscy Zydzi, którzy uciekli do Rosji Radzieckiej przed wybuchem drugiej wojny swiatowej. Widziano: Aleksandrowicza, Lipszyca, Margulisa i innych. Wskazywali oni zalogom czolgów strategiczne punkty w miescie. Kwestii tej dotychczas nie udalo sie wyjasnic, gdyz radzieckie archiwa wojenne pozostaja szczelnie zamkniete. Ten nocy rebelianci z bronia dluga i krótka atakowali rodziny inteligencji polskiej, urzedników, a nawet zolnierzy w pobliskich miasteczkach: w Skidlu, Lunnie, Jeziorach i innych. Z rozkazu plka B. Adamowicza, przy wspólpracy wiceprezydenta miasta Romana Sawickiego - rebelie w miescie stlumiono (por. J. Sieminski: Grodno walczace. Wspomnienia harcerza, Bialystok 1992, s. 51). Zdradzieckie strzaly zza wegla Relacje z tamtych lat dowodza, ze zydowscy dywersanci uciekali sie do zdradzieckich strzalów z ukrycia nie tylko do wojsk polskich, ale w ogóle do ludnosci cywilnej, chcac wywolac zamieszanie i panike. Rotmistrz Narcyz Lopianowski, dowódca 2. szwadronu 101. Pulku Ulanów walczacego w obronie przed bolszewikami we wrzesniu 1939 roku wspominal: Podczas tych ciezkich chwil, najbardziej nieprzyjemne bylo zachowanie sie grup zlozonych prawie wylacznie z miejscowych Zydów. Szczególniej utkwila mi w pamieci ulica Dominikanska, gdzie strzaly padaly nie tylko z broni recznej, lecz i z rkm, ustawionego na dachu, oraz granatów recznych, rzucanych z okien domów (cyt. za R. Szawlowski: Wojna polsko- sowiecka 1939, Warszawa 1997, t. 2, s. 80). Halina Araszkiewicz - we wrzesniu 1939 roku uczennica szkoly w Grodnie relacjonowala po latach - w 1984 roku: Po poludniu poszlysmy z ciocia, zeby cos za to kupic. Az tu na ul. Brygidzkiej zaczeto strzelac. Patrzymy, na balkonach Zydzi z czerwonymi opaskami strzelaja po ulicy do ludzi (...). Kolo domu ktos powiedzial, ze Zwiazek Radziecki przekroczyl nasze granice (cyt. za: R. Szawlowski, op.cit., t. 2, s. 191). Brunon Hlebowicz, ówczesny nauczyciel i dzialacz harcerski w Grodnie, uczestnik obrony miasta, wspominal po latach w relacji o tamtym okresie: Juz wiedzielismy, ze poprzedniej nocy wybuchla rebelia komunistyczno- zydowska. Strzelano do policji, strzelano do zolnierzy, do pojedynczych osób, ale bunt zlikwidowano zarówno w samym miescie Grodnie, jak i w miasteczkach takich, jak Ostryna czy Jeziory, jak Indura (cyt. za R. Szawlowski: op.cit., t. 2, s. 58). Odwet skomunizowanych Zydów Wojskom polskim, jak to juz wczesniej podalem, udalo sie rozbic komunistyczna zbrojna rebelie w Grodnie. Schwytanych z bronia w reku antypolskich dywersantów rozstrzelano zgodnie z regulami wojennymi. Spowodowalo to pózniej zwielokrotniony zmasowany odwet sowiecki, w oparciu o donosy zydowskich informatorów, na wszystkich, których uznano za uczestników polskiej obrony Grodna. Jak pisal profesor Tomasz Strzembosz: Po zajeciu Grodna rozpoczely sie represje wymierzone glównie przeciwko mlodziezy, przy pomocy zreszta tych samych dywersantów. Kim oni byli? Wedlug jednoglosnej opinii, zarówno mieszkanców Grodna, jak jego obronców (w tym takze policjantów i zolnierzy scierajacych sie z dywersantami), byli to Zydzi, zapewne w wiekszosci mieszkancy tego miasta. Uzbrojeni byli w karabiny (a nawet bron maszynowa), w czesci uzyskane z magazynów wojskowych, które otwarto dla cywilów - obronców (por. T. Strzembosz: Rewolucja na postronku (2), "Tygodnik Solidarnosc", 1998, nr 9). W toku sowieckich represji w Grodnie doszlo do rozlicznych przypadków rozstrzeliwania wzietych do niewoli zolnierzy i oficerów polskich, a takze aresztowanych przez Sowietów cywili, zwlaszcza harcerzy i gimnazjalistów. Jak pisal profesor Ryszard Szawlowski: Najgorsze byly pierwsze dni po opanowaniu miasta przez Sowietów. Ludzie, w szczególnosci mlodziez, byli rewidowani, i jesli na przyklad znaleziono nawet maly nozyk u chlopaka - rozstrzeliwano go na miejscu. Podobno na placu przed Fara lezal caly wal z cial ludzi w ten sposób pomordowanych (por. R. Szawlowski, op.cit., t. 1, s. 363-364). Brutalne represje sowieckie objely w pierwszych tygodniach po zdobyciu Grodna nie tylko polskich mieszkanców tego miasta, ale Polaków z calego powiatu regionu grodzienskiego. Profesor Ryszard Szawlowski pisal o licznych zbrodniach popelnionych w tych dniach i tygodniach w powiatach regionu grodzienskiego. Dokonywane one byly przez samych Sowietów oraz - z blogoslawienstwem sowieckim - przez komunistów bialoruskich i zydowskich. Podobno bolszewicy dali wówczas miejscowym komunistom dwa tygodnie dla swobodnego mordowania tzw. wrogów klasowych w kazdym razie w regionach wiejskich. W bogato udokumentowanej ksiazce Juliana Siedleckiego o losach Polaków w ZSRR czytamy, iz: Terror objal caly powiat grodzienski i dalsze okolice: uczestniczyli komunisci bialoruscy i zydowscy (por. J. Siedlecki: Losy Polaków w ZSRR w latach 1939-1986, Londyn 1988, s. 33). Antypolska ruchawka w Stiepaniu Czeslaw Piotrowski opisal we wspomnieniach z 1939 roku przebieg antypolskiej ruchawki z udzialem Ukrainców i Zydów w Stiepaniu na Wolyniu, stwierdzajac miedzy innymi: Natomiast najtragiczniejszy wyraz miala akcja swego rodzaju "powstania ukrainskiego" w Stepaniu na wiadomosc o przekroczeniu w dniu 17 wrzesnia przez wojska radzieckie granicy polskiej. Zjawili sie tam nagle jacys "dywersanci", wyszli z "podziemia" uzbrojeni Ukraincy i kilku Zydów, którzy w sposób brutalny aresztowali kilkudziesieciu Polaków pelniacych rózne funkcje w Stepaniu i zamkneli ich na posterunku policji w budynku gminy (dawne koszary). (...) Tymczasem kawalerzysci ze szwadronu KOP "Bystrzyca" przeprawili sie przez Horyn, kilka kilometrów w góre rzeki od Stepania, i podeszli od tylu do dywersantów, znajdujacych sie na pozycjach w miasteczku. Bylo to dla nich kompletnym zaskoczeniem. Rozegrala sie krótka walka. Kilku dywersantów zginelo, kilkunastu zostalo rannych. 65 zostalo schwytanych i aresztowanych, czesc zas uciekla z bronia i ukryla sie w Stepaniu oraz okolicy. Wsród zolnierzy KOP bylo równiez kilku zabitych i kilkunastu rannych. (...) Uzbrojona grupa stawiajaca opór w Stepaniu skladala sie ze skierowanych z zewnatrz faktycznych dywersantów sowieckich, jako prowodyrów, oraz miejscowych Ukrainców i Zydów o antypolskim nastawieniu (por. C. Piotrowski: Krwawe zniwa. Za Styrem, Horyniem i Slucza. Wspomnienia z rodzinnych stron z czasów okupacji, Warszawa 1995, s. 34- 35). Pare dni pózniej po opanowaniu Stepania przez wojska sowieckie w Hucie Stepanskiej powstala samozwancza czerwona milicja, w sklad której weszlo czterech Ukrainców z miejscowych osiedli i dwóch miejscowych Zydów (por. C. Piotrowski, op.cit., s. 36). Znamienne, ze w ramach represjonowania róznych podejrzanych "wrogów ludu" aresztowano miejscowego gospodarza i zarazem piekarza Henryka Sawickiego, którego oskarzono o antysemityzm za walke konkurencyjna z piekarniami zydowskimi ze Stepania w dostawach przed wojna pieczywa na Slone Bloto (por. tamze, s. 38). Dywersja zydowska w Skidlu Do grozniejszych przejawów antypolskiej dywersji nalezala rewolta wywolana w miasteczku Skidel kolo Grodna w dniu 18 wrzesnia 1939 roku. Miejscowi komunisci zydowscy i bialoruscy sila zdobyli tam wladze, aresztowali róznych Polaków. Na wiesc o rewolcie w Skidlu komendant miasta Grodna plk Bronislaw Adamowicz zarzadzil 19 wrzesnia ekspedycje karna polskiego wojska i policji, z udzialem okolo 100 osób przywiezionych do Skidla na ciezarówkach. Ekspedycji szybko udalo sie przywrócic porzadek w Skidlu i uwolnic aresztowanych Polaków, w tym pietnastu oficerów z pplk. Szafranskim (komendantem RKU Bialystok) na czele. Dodajmy, ze wg relacji Slawomira Weraksy, ówczesnego studenta, ochotnika obrony Grodna, dywersanci, którzy opanowali Skidel zabili duzo ludzi idacych w kierunku Wilno, Lida, Wolkowysk - uciekajacych przed wkraczajacymi wojskami sowieckimi (cyt. za R. Szawlowski: op.cit., t. 2, s. 53). Atak na oddzialy polskie w Rozyszczach Daniel Golombka, Zyd z Rozyszcz, malego wolynskiego miasta w poblizu przedwojennej granicy sowieckiej, przedstawil obraz tamtejszej zbrojnej konfrontacji miedzy miejscowymi komunistami, Zydami i Ukraincami a polskimi zolnierzami, piszac: Nastepnego ranka komunistyczna mlodziez, Zydzi i Ukraincy, wyszla pelna radosci na ulice... Komunisci utworzyli milicje z lokalnej mlodziezy. Oni entuzjastycznie podjeli decyzje uformowania gwardii honorowej dla powitania Armii Czerwonej, udekorowania skweru portretami Stalina i innych wielkich postaci komunistycznych oraz sprowadzenia orkiestry strazy pozarnej. Zamiast zwycieskiej Armii Czerwonej przybyl jednak pociag zaladowany polskimi wojskami, które najwyrazniej nie slyszaly o porozumieniu Ribbentrop- Molotow. Nowo uformowana milicja entuzjastycznie zabrala sie do chwytania; podjela dzialania dla schwytania oddzialów polskich do niewoli. W calym miescie doszlo do strzelaniny i generalnego chaosu (por. relacje na ten temat w ksiazce Gershona Zika: Rozyszcze My Old Home, Tel Aviv 1976, s. 27). Wedlug relacji zydowskiej autorki Bryny Bar Oni, zydowscy komunisci przejeli sila kontrole nad Byteniem, malym miastem na pólnoc od Baranowicz. Bryna Bar Oni opisywala, jak miejscowy Zyd Moshe Witkow uzyskal potwierdzenie informacji o zblizaniu sie Sowietów do Bytenia. Wkrótce potem miejscowi komunisci zwrócili sie do magazyniera Dodla Abramowicza, aby przekazal im czerwone sukno ze swego magazynu na flagi. Utworzono komitety do powitania rosyjskiej armii. Doszlo do malej manifestacji na ulicy, w czasie której krzyczano: Pogrzebiemy polski faszyzm, który brutalnie ujarzmil naszych braci (por. Bryna Bar Oni: The Vapor, Chicago 1976, s. 22). Zydowscy komunisci odebrali polskiej policji karabiny i sami przejeli kontrole nad Byteniem. W pewnym momencie doszlo do strzelaniny, gdy wysoki ranga polski oficer i jego szofer natkneli sie na barykade wzniesiona na drodze przez miejscowych komunistów. Oficera ciezko zraniono, ale jego szofer zdolal zbiec i sciagnac polska pomoc zbrojna ze Slonimia. Zydowscy komunisci natychmiast jednak zbiegli do lasu, a po trzech dniach doczekali sie przyjazdu pierwszych sowieckich czolgów (por. tamze, s. 23). Przewodnicy dla czerwonych najezdzców Zbolszewizowani Zydzi dopuszczali sie tez innych form otwartej zdrady Polski w interesie sowieckiego najezdzcy. Byli przewodnikami dla najbardziej wysunietych w ataku na polskie ziemie sowieckich jednostek pancernych, spelniali róznego typu funkcje wywiadowcze dla wojsk czerwonego agresora. Prof. Ryszard Szawlowski pisal w latach 80. w ksiazce wydanej pod pseudonimem - jako Karol Liszewski, iz: O obronie straznicy KOP w Dzisnie, która Sowieci zaatakowali ok. 3.00 17.9., przeprawiwszy sie przez Dzwine, mamy tez relacje z drugiej reki zamieszkalego wówczas w poblizu tego miasteczka Henryka Radziszewskiego, obecnie osiadlego w Kanadzie. Okazuje sie, ze Sowietów prowadzil jako przewodnik niejaki Szulman, mlody Zyd, syn wlasciciela duzego sklepu blawatnego w miescie, maturzysta miejscowego gimnazjum, student USB w Wilnie, przed wojna juz skazany za dzialalnosc komunistyczna (potem ludnosc polska bojkotowala ten sklep) (por. K. Szewski (R. Szawlowski): Wojna polsko-sowiecka 1939 r., Londyn 1988, s. 36). Rozbrajanie polskich zolnierzy Z wielu miejscowosci na Kresach zachowaly sie relacje o rozbrajaniu polskich zolnierzy przez zbolszewizowanych Zydów. Oto jedna z nich. Ksiadz Czeslaw Stanislaw Bartnik opisywal w swych zapiskach autobiograficznych: W Szczebrzeszynie i okolicach ujawnili sie komunisci, prawie wylacznie mlodzi Zydzi. Zalozyli czerwone opaski, zaczeli sprawowac "wladze", zalozyli "milicje ludowa", a przede wszystkim zaczeli rozbrajac pojedynczych zolnierzy polskich, obrabowywac ich, sciagac z nich mundury, strzelac do oficerów jako "burzujów". Popierajac Rosje sowiecka, a Polsce przepowiadajac zemste i smierc. Raduja sie z upadku Polski. Zmobilizowani do wojska polskiego w wiekszosci zdezerterowali zaraz po rozpoczeciu wojny. Na miescie porozwieszali czerwone sztandary, nawet na dzwonnicy koscielnej, niedaleko rynku (por. ks. C.S. Bratnik: Mistyka wsi. Z autobiografii mlodosci 1929-1956, Warszawa 1998, s. 128). Profesor Ryszard Szawlowski pisal, iz Zydzi w Kolomyi pomogli zalogom trzech czolgów sowieckich rozbroic tamtejsza kompanie Policji Panstwowej i Strazy Granicznej w dniu 19 wrzesnia 1939 roku (wg R. Szawlowski: op.cit., t. 1, s. 301). Profesor Szawlowski pisal równiez o zdradzieckiej antypolskiej postawie niektórych Zydów i Ukrainców z Tyszowca. Poinformowali oni dowództwo wkraczajacych do Tyszowca (24 wrzesnia 1939) wojsk sowieckich o znajdujacym sie w lesie wojsku polskim (por. R. Szawlowski: op.cit., t. 1, s. 229). Zydowscy milicjanci pomagali na przerózne sposoby sowieckim najezdzcom w pacyfikowaniu napadnietych polskich Kresów. Miedzy innymi poprzez pilnowanie i eskortowanie wzietych do niewoli przez Sowietów polskich zolnierzy. K.T. Celny, mlody Polak, który towarzyszyl swemu ojcu, majorowi rezerw, korpusu medycznego wojska polskiego, zapisal we wspomnieniach z tamtych dni: W miastach bylismy ostrzeliwani przez zydowska milicje, uzbrojona w kradzione polskie karabiny wojskowe i noszaca czerwone opaski na ramieniu. Jak zblizylismy sie do przedmiesc Lwowa, to trafilismy na tragikomiczny spektakl: Na lace, obok glównej drogi okolo 10 zydowskich milicjantów pilnowalo sporych rozmiarów szwadronu jednego z elitarnych pulków polskiej kawalerii. Sowieckie sily pancerne rozbroily polski i pulk i powierzyly swym nowym sojusznikom zadanie pilnowania Polaków. Pamietam uczucie bólu i odrazy z powodu tak zdradzieckiego zachowania sie tych, którzy byli polskimi obywatelami (cyt. za R.C. Lukas: Out of Inferno: Poles Remeber the Holocaust, Lexington, The University Press of Kentucky, 1989, s. 39-40). Wspominajacy te wydarzenia K.T. Celny byl polskim inzynierem, odznaczonym w 1973 roku Orderem Imperium Brytyjskiego za zaslugi dla brytyjskiego przemyslu samochodowego. ________________________________________ Jawni wrogowie Polaków Dziś po ponad półwieczu przemilczeń prawdy o kolaboracji przeważającej części Żydów na Kresach z sowieckimi najeźdźcami niewiele osób pamięta, jak bardzo pamięć o tej kolaboracji była silna w czasie wojny. Jan Błoński zdumiewał się, że nawet tak wielka orędowniczka pomocy dla Żydów w czasie wojny pisarka Zofia Kossak równocześnie uważała ich za wrogów polskich. Czy Błoński tylko udaje głupiego, czy naprawdę nie wie, jak bardzo Polacy po 1939 r. zostali wstrząśnięci nagłym zaprezentowaniem się wielkiej części Żydów jako jawnych, nieubłaganych wrogów Polski. Przecież nawet brytyjskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych jednoznacznie uznało, że Żydzi byli głównymi kolaborantami ze Związkiem Sowieckim w latach 1939- 1940 (według książki żydowskiego autora Harveya Sarnera General Anders and the Soldiers of the Second Polish Corps, Brunswick Press, Cathedral City 1997, s. 4). Jeszcze 27 lipca 1944 r. Delegat Rządu RP powiedział w toku dyskusji z reprezentantami "Żegoty" (Rady Pomocy Żydom), że: Pamięć o zachowaniu się Żydów na terytoriach okupowanych przez Sowietów również wpłynęła na wrogą postawę wobec nich. (Cyt. za tekstem żydowskiego historyka Kermisha The Activities of "Żegota" w Rescue Attempts during the Holocaust. Procededings of the Second Yad Vashem International Historical Conference, Jerusalem April 8-11, 1974, Jerusalem 1977, s. 389.) Żydowski Joseph Kermish stwierdził uogólniająco, iż: Nawiasem mówiąc, skargi na ścisłą kolaborację między sowieckimi władzami a Żydami i oskarżenia, że "Żydzi aktywnie uczestniczyli w komunistycznych ciałach rządzących ustanowionych przez najeźdźcę (Związek Sowiecki)" była podnoszona za każdym razem, gdy dochodziło do spotkań między żydowskimi przywódcami podziemia, a ich polskimi odpowiednikami. A więc przez cały czas podczas wojny polscy patrioci nie zapominali o zdradzieckiej postawie żydowskich kolaborantów z Sowietami. Dziś zapomina o tym z wygody, koniunkturalizmu czy ze strachu przed podpadnięciem jako "niepoprawni politycznie" ogromna część polskich historyków, dotykająca w ten czy inny sposób problematyki stosunków polsko-żydowskich w czasie wojny. Oczywiście są i tacy, którzy milczą o tych sprawach tylko ze względu na swą skrajną filosemicką tendencyjność (np. Garlicki, Friszke, Borodziej). Ani jednego goja w tłumie kolaborantów Ogromna ilość relacji o sytuacji na Kresach po wkroczeniu wojsk sowieckich we wrześniu 1939 r. zgodnie przeciwstawiała panującą wśród Polaków atmosferę przygnębienia i żałoby nastrojom wielkiej radości i fety, powszechnie panującym wśród żyjących na Kresach Żydów. Polacy z prawdziwym zaszokowaniem reagowali na wszechobecne obrazy fraternizacji rzesz żydowskich z najeźdźczymi wojskami sowieckimi, probolszewickiej ekstazy Żydów. Na wzajemnych stosunkach Polaków i Żydów w tym czasie strasznym cieniem położyły się bardzo liczne wówczas objawy lżenia pokonanej Polski przez Żydów, wykorzystujących swą uprzywilejowaną pozycję w oczach sowieckiego okupanta do spychania dyskryminowanych Polaków na margines życia. Żydowski historyk Dov Lewin pisał: Różne świadectwa dowodzą, że niemal wszędzie Armia Czerwona spotykała się z radosnym przyjęciem. Gdy Żydów z Kowla (na Wołyniu) poinformowano, że Armia Czerwona zbliża się do miasta, oni świętowali całą noc. Gdy Armia Czerwona faktycznie weszła do Kowla - Żydzi przywitali ją z nie dającym się opisać entuzjazmem (por. D. Levin The Lesser of Two Evils. Eastern European Jewry under Soviet Rule, 1939-1941, Philadelphia 1995, s. 33). Takich opinii i takich świadectw na temat zachowania wielkiej części Żydów wobec Sowietów po 17 września 1939 r. jest bardzo dużo. Przytoczę jeszcze kilka przykładów relacji tego typu, podkreślając, że jest to cząstka z ogromnej ilości świadectw o identycznej wymowie. Żydowski świadek wydarzeń w Wilnie - Gershon Adiv tak wspominał w wiele lat później: Trudno jest opisać emocję, jaka ogarnęła mnie, gdy zobaczyłem na ulicy, naprzeciw naszych wrót - rosyjski czołg z uśmiechniętymi młodymi ludźmi, mającymi jaskrawe gwiazdy czerwone na swych piersiach. Jak tylko maszyny stanęły, ludzie stłoczyli się tłumnie wokół nich. Ktoś wykrzyknął: "Niech żyje rząd sowiecki!" i wszyscy wiwatowali. Trudno było znaleźć jednego goja w tym tłumie (tamże, s. 33). W Baranowiczach: Ludzie całowali zakurzone buty żołnierzy. Dzieci pobiegły do parku, narwały jesiennych kwiatów i zasypały nimi żołnierzy... Czerwone flagi znaleziono dosłownie w mgnieniu oka i całe miasto zostało zakryte czerwienią. Miasto Kobryń również zostało zalane czerwonymi flagami, które przygotowali miejscowi komuniści przez oddarcie białego pasa z dwukolorowej flagi polskiej. Wiwatujący tłum rozrzucał ulotki piętnujące faszystowski reżim Polski i wychwalający Armię Czerwoną (tamże, s. 34). Podobnego typu świadectwa o prosowieckim zachowaniu ogromnej części Żydów, budowaniu przez nich powitalnych bram triumfalnych dla wkraczających wojsk najeźdźczych, można by długo mnożyć, przytaczając opisy z przeróżnych miast od Brześcia nad Bugiem po Brasław, Ciechanowiec, Różany, Pińsk czy Równe. Wizja Stalina jako "nowego Mesjasza" Jednym ze świadectw, bardzo charakterystycznych dla prosowieckich oczekiwań wielkiej części młodzieży żydowskiej, była zarejestrowana po latach w 1980 r. na taśmie magnetofonowej relacja Celiny Konińskiej, która w 1939 r. jako uczennica szkoły średniej należała do KZM (Komunistycznego Związku Młodzieży) we Lwowie: Muszę powiedzieć, że jeśli kiedyś człowiek doznał pełnego szczęścia, to był ten dzień wkroczenia Armii Czerwonej. Tak sobie wyobrażam, że Żydzi, którzy czekają Mesjasza, tak się będą czuli, jak przyjdzie kiedyś ten Mesjasz. Trudno znaleźć słowa, które by określiły to uczucie. To jakieś oczekiwanie, jakieś wielkie szczęście. I wreszcie doczekaliśmy się, przyszli do Lwowa. Pierwsze tanki zajechały, zastanawialiśmy się, jak to zrobić, jak to wyrazić: kwiaty rzucać, śpiewać?... (cyt. za J.T. Gross Upiorna dekada. Trzy eseje o stereotypach Żydów, Polaków, Niemców i komunistów 1939-1948, Kraków 1998, s. 68). Taki prosowiecki fanatyzm nie ograniczał się jednak tylko do młodszych, ogłupionych sowiecką propagandą pokoleń Żydów. Żydowski autor F. Zerubawel wspominał, jak spotkał w shtetl starego Żyda, który stwierdził: To są czasy Mesjasza i Stalin jest sam Mesjaszem (cyt. za N. Davies, A. Polonszky Jews in Eastern Poland and the USSR, 1939-1946, Londyn 1991, s. 16). Jawni wrogowie Polaków Sam w sobie ten prosowiecki entuzjazm Żydów nie byłby może zbyt groźny, gdyby nie to, że bardzo często łączył się z nienawiścią do Polaków, ich poniżaniem przez dużą część Żydów, donoszeniem na Polaków, wyłapywaniem polskich oficerów etc. Znamienne było świadectwo Władysława Siemiaszko, w 1939 r. pracownika urzędu gminnego w Werbie, powiat Włodzimierz Wołyński. Siemaszko tak wspominał po latach w relacji spisanej w 1990 r.: Wielu Żydów z miejsca związało się z władzą sowiecką i współpracowało z tą władzą. Występowali jawnie jako wrogowie Polaków (...). Specjalne względy władze sowieckie okazywały Żydom. Propaganda sowiecka na każdym kroku obrażała uczucia Polaków (cyt. za wyborem dokumentów w książce R. Szawłowskiego Wojna polsko-sowiecka 1939, Warszawa 1997, t. 2, s. 211- 212). Bardzo ponurą wizję symbiozy prosowieckiego entuzjazmu z nienawiścią do Polski znajdujemy w opublikowanych w 1999 r. wspomnieniach zmarłego w 1946 r. dyrektora gimnazjum w Przemyślu i kustosza Archiwum Ziemi Przemyskiej, Jana Smolki. Z nieukrywaną goryczą tak pisał on o fali żydowskiej kolaboracji z Sowietami we wrześniu 1939 r. w Przemyślu: Wieczorem, gdy się już ściemniło, wyszedłem na miasto i skierowałem się w stronę Placu na Bramie. Panował tam nieopisany zgiełk i ścisk, jakiego Przemyśl chyba nie przeżywał. Masy żydostwa przewalały się na wszystkie strony i nie można było się przez te tłumy przecisnąć. A wszystko to było rozradowane, butne i aroganckie. Zniechęcony zawróciłem do domu. Po drodze aż do ulicy Grodzkiej widziałem wszędzie podobny obraz. Wszelka kanalia, kryminaliści itp. hołota powychodziła z ukrycia i rozpychała się bezceremonialnie, obok mnie przesuwały się katylinarne postacie, których przedtem nikt nie widywał. Był to naprawdę koszmarny widok, który mógł mniej odpornych ludzi moralnie zmiażdżyć. Wystawy sklepowe oświetlone i udekorowane portretami, nawiasem mówiąc marnymi, Lenina, Stalina, Mołotowa, Woroszyłowa i innych dygnitarzy bolszewickich. W następne dni widziało się ten sam obraz. Żydzi się cieszyli. Po sklepach wykrzykiwali pod adresem polskiej publiczności nieparlamentarne wyrazy na Polskę, nawet młode Żydóweczki dawały upust swojej radości. "Ach nie masz pojęcia, jak ja się cieszę, że Sowiety przyszli" mówiła jedna Żydóweczka do drugiej na ul. Franciszkańskiej. Inne znowu wieczorem codziennie przychodziły przed gmach Kasy Skarbowej i wyśpiewywały bolszewikom "jodlery". Kiedy się zaczęły organizować urzędy bolszewickie, wszystkie biura zalali Żydzi (por. J. Smolka Przemyśl pod sowiecką okupacją. Wspomnienia z lat 1939-1941, Przemyśl 1999, s. 34). Nadzorowanie aparatu przemocy Zbolszewizowani Żydzi stali się najlepszymi pomocnikami władzy najeźdźczej, jej swoistymi janczarami. To oni nadzorowali przeważającą część aparatu przemocy, organizując aresztowania i deportacje Polaków na Kresach i rozwijając najróżniejsze formy walki z polskością. Żydzi kontrolowali wielką część nowych sowieckich sądów na Kresach, odgrywali bardzo dużą rolę w "czerwonej milicji", zwłaszcza w miastach i miasteczkach stanowili niemałą część sędziów śledczych oraz więziennych i obozowych katów. Tadeusz Piotrowski w gruntownie udokumentowanej monografii Poland's Holocaust pisał: Świadectwa, pamiętniki i prace historyczne tysięcy Polaków, którzy przeżyli wojnę mówią o żydowskim fetowaniu, o żydowskim nękaniu Polaków, o żydowskiej kolaboracji (donosach, obławach na ludzi i wyłapywaniu Polaków na deportacje), o żydowskiej brutalności i dokonywanych z zimną krwią egzekucjach, o żydowskich prosowieckich komitetach i milicjach, o wysokim procencie Żydów w sowieckich organach przymusu po sowieckim najeździe w 1939 r. Polacy postrzegali to wszystko jako niewdzięczność i zdradę. Żydzi widzieli w tym zemstę i rewolucję (por. T. Piotrowski Poland's Holocaust, Jefferson, North Carolina 1998, s. 51). Warto przypomnieć w tym kontekście oceny żydowskiego historyka Ben-Cion Pinchuka, który akcentował: Według licznych polskich raportów, rewolucyjne komitety składały się niemal całkowicie z Żydów i z niewielkiej ilości Ukraińców. Wykonawczym narzędziem tych komitetów była milicja obywatelska. W obu tych organizacjach Żydzi grali dominującą rolę. Według polskich źródeł (...) Komitety zachowywały się tak, jakby były rządem do czasu wejścia Armii Czerwonej (por. Ben-Cion Pinchuk Shtetl Jews under Soviet Rule. Eastern Poland on the Eve of the Holocaust, Oxford 1991, s. 25). Czesław Blicharski tak opisał rolę Żydów z "czerwonej milicji" w napisanej przez niego popularnej historii Tarnopolu w latach 1809-1954: Wkrótce na ulicach miasta pokazała się milicja, sformowana przeważnie z Żydów z ulicy Podolskiej Niższej, ubrana w lotnicze polskie płaszcze, uzbrojona w polskie karabiny, z czerwonymi opaskami na ramieniu. Przy jej pomocy zaczęła się penetracja domów, poszukiwanie proskrybowanych i zapełnianie więzień (por. C. Blicharski Tarnopol w latach 1809-1945 (od epizodu epopei napoleońskiej do wypędzenia), Biskupice 1993, s. 289). Gdy rządziły "czerwone" męty Wśród ogółu Żydów - "czerwonych milicjantów" na ogół dominowała skrajna agresywność i brutalność, połączona z poczuciem wszechwładzy i pogardy wobec Polaków, których uznawali za nieodwołalnie przegranych. Częstokroć przy tym były to osoby wywodzące się z najgorszych szumowin miejskich i wiejskich, tak jak przeważająca część UB-owców po 1945 r. Żydowski autor Henryk Reiss w swych ciekawych wspomnieniach Z deszczu pod rynnę dał jaskrawy obraz takiego młodego żydowskiego milicjanta-awanturnika. Jak się okazało, był to wiejski półgłówek, biedny i bez zajęcia, który nagle awansował do roli strażnika bolszewickiego "ładu" w okolicy (por. H. Reiss Z deszczu pod rynnę. Wspomnienia polskiego Żyda, Warszawa 1993, s. 17). Inny żydowski autor Mark Verstandig wręcz nazwał mętami ludzi dominujących w milicji i komitecie obywatelskim w mieście powiatowym Mościska w województwie lwowskim. Według Marka Verstandiga: Zmiany były wprowadzane przez milicję i komitet obywatelski, w których większość stanowili Żydzi. Ogólnie biorąc, były to takie męty z shtetl (małych miasteczek żydowskich - J.R.N.), kierowane przez kilku żydowskich komunistów, którzy stanęli na ich czele po uwolnieniu z więzienia (por. M. Verstandig I Rest My Case, Melbourne 1995, s. 98-99). Krzysztof Czubara w artykule Pod sowiecką okupacją w "Tygodniku Zamojskim" z 18 września 1996 r. podał drastyczne wręcz fakty o zachowaniu żydowskich milicjantów w Zamościu we wrześniu 1939 r.: Milicjanci, szczególnie Żydzi, nie mieli żadnych skrupułów. Rozbrajali żołnierzy polskich, a rannych rozbierali do bielizny, zabierali im buty, zegarki, rowery, furmanki i inne cenne przedmioty (...). Niektórych jeńców zabijano. Np. w pobliżu Rotundy rozstrzelano kilku policjantów (cyt. za R. Szawłowski, op.cit., t. 2, s. 434). Pułkownik Stanisław Karliński ps. "Burza" po wojnie na emigracji (między innymi dyrektor zarządu Kongresu Polonii Kanadyjskiej) pisał w relacji z marca 1992 r.: W 1939 r. 21 września dostałem się do niewoli sowieckiej. Już na drugi dzień jeńcy Wojska Polskiego byli nadzorowani w większości przez Milicję Żydowską, która była bardzo rygorystyczna, a czasem nieludzka, szczególnie w stosunku do kadry oficerskiej i policji. Były sytuacje, że żołnierze sowieccy interweniowali w naszej obronie (z relacji płk. S. Karlińskiego "Burzy", otrzymanej za pośrednictwem M. Paula z Kanady). W książce Okrutna przestroga czytamy opisy zachowania się Żydów, którzy wstąpili do "czerwonej milicji" w Kątach w pobliżu Krzemieńca i, korzystając ze swego nowego statusu milicjantów, pobili kilku polskich oficerów za ich rzekome zbrodnie. Bardzo wielu Żydów stało się członkami milicji jako organu pomocniczego dla NKWD w Równem. Feliks Jasiński, były mieszkaniec Kąt na Wołyniu, tak opisywał wydarzenia po 17 września 1939 r. w swojej miejscowości i pobliskich miasteczkach: Zaczęło się nowe życie. (...) Żydzi w miasteczkach lepsze towary pochowali i stosunek Żydów do Polaków z miejsca się zmienił: był ordynarny, obrażający. Wyśmiewali rządy polskie i instytucje społeczne, zatruwali życie Polakom. Młodzi Żydzi wstąpili do milicji i w tej randze przyjeżdżali do nas i bili niektórych strzelczyków (Romka Kucharskiego i innych) za rzekome przestępstwa (chodzi o byłych członków Przysposobienia Wojskowego "Strzelec") (...). W Szumsku powstał region obejmujący poprzednie trzy gminy. Utworzono nowe urzędy i bank, w których urzędnikami byli prawie sami Żydzi (cyt. za Okrutna przestroga, oprac. J. Dębski i L. Popek, Lublin 1997, s. 165). Terror godził głównie w Polaków Znamienne było przy tym, że terror "czerwonej milicji" i innych organów sowieckiej władzy był wymierzony, zwłaszcza w pierwszych miesiącach po 17 września 1939 r., głównie przeciwko Polakom. Jak pisał Zbigniew Romaniuk Nowy oficjalny aparat traktował wszystkich Polaków jako potencjalnych wrogów (por. Z. Romaniuk: Twenty-One Months of Soviet Rule in Brańsk w: The Story of Two Shtetl Brańsk and Ejszyszki, Toronto-Chicago 1998, cz. 1, s. 61). Warto przypomnieć również szczere wyznania jednego z ówczesnych żydowskich lokalnych nadzorców czerwonego terroru: Sowieckie władze organizowały lokalną milicję i radę miejską, zapełniając ich szeregi szeregiem moich przyjaciół, którzy byli członkami podziemnej Partii Komunistycznej. W ciągu następnych kilku dni uczęszczałem w wielu politycznych zebraniach i stałem się przywódcą młodych ludzi, którzy podziwiali Związek Sowiecki. (...) Polskie władze i militarny personel, pozostający w mieście, zostały aresztowane wraz z klerem wszelkich wyznań. Wielu obywateli, w tym i moi rodzice, potępiało te akcje, ale mnie się one wydawały logiczne i niezbędne, kler i polskie władze miały bowiem silne nastawienie antysowieckie i antykomunistyczne (por. J. Bardach i K. Gleeson Man is Wolf to Man. Surviving the Gulag, Berkeley and Los Angeles, University of California Press 1998, s. 26, 28). Rządy Josielewiczowej w Zdzięciole Zdominowane przez zbolszewizowanych Żydów tzw. komitety rewolucyjne w miastach i miasteczkach niejednokrotnie skrajnie wyżywały się w brutalności wobec miejscowych Polaków, grabiąc ich i aresztując. Bardzo plastyczny obraz działania typowego takiego komitetu rewolucyjnego, kierowanego przez Żydówkę Josielewiczową, znajdujemy we wspomnieniach byłego burmistrza miasta Zdzięcioł - Henryka Poszwińskiego. Pisał on: Agresor ze wschodu, podobnie jak ten z zachodu, niszczył wszystko, co polskie, a do Polaków odnosił się wrogo i bezwzględnie. W jego akcji zmierzającej do wytępienia narodu polskiego pomagały mu na wezwanie władz sowieckich miejscowe elementy przestępcze i wywrotowe, pośród których w miastach i miasteczkach było wielu młodocianych Żydów. Wezwania zrzucane masowo z bezkarnie krążących nad wsiami i miastami samolotów sowieckich. (...) W Zdzięciole na czele komitetu rewolucyjnego, zorganizowanego jeszcze przed przybyciem wojsk sowieckich, stanęła Żydówka o nazwisku Josielewicz. Policja zdzięciolska opuściła miasto zaraz po przekroczeniu granicy przez wojska Armii Czerwonej. Pod wieczór 17 września doszło do mej wiadomości, że bandy wypuszczonych z więzienia przestępców szykują się do rabunku sklepów. Zarządziłem zbiórkę straży pożarnej i obywatelskiej i obie te organizacje przystąpiły do pełnienia obowiązków bezpieczeństwa w mieście. Do rabunku sklepów nie doszło, ale bandy rzuciły się na bezbronną ludność, która przed Niemcami uciekła z zachodu na wschód kraju. Złoczyńcy obdzierali ludzi z odzieży, obuwia i wszystkiego, co przy sobie mieli. Przydrożne rowy, poza miastem, zasłane były zabitymi. Wielu pomordowanych leżało bez ubrań i obuwia. Komitet rewolucyjny, który wkrótce rozbroił straż pożarną i obywatelską i objął władzę w mieście, przypatrywał się temu bezczynnie. W godzinach rannych 18 września przejeżdżał jeszcze przez Zdzięcioł mały oddział wojska polskiego. Był to zespół szpitala polowego wieziony na kilkunastu wozach o konnym zaprzęgu. W skład transportu wchodziło 30 szeregowych pod dowództwem sierżanta. Komitet rewolucyjny usiłował transport ten zatrzymać i rozbroić. Żołnierze oddali salwę w górę, a komitet w popłochu uciekł za miasto i ukrył się w gąszczach miejskiego cmentarza. (...) W godzinach popołudniowych 18 września wojska sowieckie wkroczyły do Nowogródka, a pod wieczór tegoż dnia trzy pierwsze czołgi sowieckie wjechały do Zdzięcioła. Cały komitet rewolucyjny z przewodniczącą Josielewicz na czele wystąpił na powitanie najeźdźców. Wznoszono okrzyki: "Niech żyje wielki Stalin" (por. H. Poszwiński Spod Łowicza do Londynu, Londyn 1967, s. 112). Poszwiński opisał później podstępny sposób, w jaki został aresztowany przez rewolucyjny komitet Josielewiczowej: W godzinach rannych 19 września przybył do magistratu Żyd, jeden z członków komitetu i oznajmił mi, że komitet prosi mnie o przybycie na zebranie w sprawie spędzonego do Zdzięcioła z zachodu kraju bydła, wśród którego wybuchła epidemia pryszczycy. Wierząc w prawdziwość tego, co mi zakomunikowano, wstałem i ubrany, tak jak siedziałem za biurkiem, udałem się z panem komitetowym na drugi koniec miasta do siedziby komitetu. Zanim dostałem się do pokoju przewodniczącej, czekałem około godziny. (...) Podłogi wewnątrz budynku zalane były papierami i aktami pozostawionymi przez polską policję. W kątach pokojów leżeli pobici dotkliwie ludzie, pośród których większość stanowili uciekinierzy przed Niemcami. Członkowie komitetu w cywilnych ubraniach, z czerwonymi opaskami na rękawach, z gwiazdą sowiecką na czapkach, z karabinami lub rewolwerami w ręku, prześcigali się nawzajem w brutalnym traktowaniu ludzi. To było trudne do zniesienia widowisko. Po godzinnym blisko oczekiwaniu rozwarły się drzwi i polecono mi wejść do pokoju przewodniczącej. Wszedłszy, zobaczyłem trzy lufy karabinowe wymierzone w moim kierunku, a jeden z oprawców wykrzyknął: "Ręce do góry!". Podniosłem ręce i zwróciłem się do przewodniczącej: "Co ja wam złego zrobiłem i dlaczego tak ze mną postępujecie?". Josielewicz, chociaż dobrze znała język polski, odpowiedziała po rosyjsku: "Przyjdzie czas, że wam wszystko będzie wiadome!" (...). (por. tamże, s. 113-114). Przewodnicząca Josielewicz wyjaśniła oficerowi NKWD powody aresztowania Poszwińskiego, wskazując, że jest to polski oficer, polski patriota, były burmistrz miasta, a to już chyba wystarczy. I wystarczyło, by enkawudzista wypełnił odpowiednią rubrykę o Poszwińskim: Biezopasnyj eliment (niebezpieczny element). Wraz z mnóstwem innych aresztowanych Polaków: kierownikami szkół, wójtami gmin, sołtysami, urzędnikami, jakimś księdzem misjonarzem, Poszwiński został powieziony pod eskortą do więzienia w Nowogródku. Jak później wspominał: Przez cały czas tej jazdy, trwającej przeszło godzinę, leżeliśmy na dnie wozu od węgla, a czterech Żydów, członków komitetu rewolucyjnego, stało nad nami z karabinami w rękach, powtarzając co pewien czas ostrzeżenie: "Nie podnosić głowy, bo kula w łeb!". Droga, po której wóz się zwolna posuwał, zatarasowana była w wielu miejscach armatami artylerii sowieckiej jadącej w przeciwnym kierunku. Żołnierze sowieccy zbliżali się w czasie tych zatorów do naszego wozu i zapytywali: " Kogo wy i dokąd wieziecie? " Wieziemy Polaków do więzienia - odpowiadali konwojenci. " A co oni wam złego zrobili? " Nic złego nie zrobili, ale wystarczy, że byli Polakami! (por. tamże, s. 115). ________________________________________ A. |