Dane tekstu dla wyniku: 42
Identyfikator tekstu: PELCRA_6203010001162
Tytuł: Re: Rewizja nadzwyczajna - Przemilczane Zbrodnie [fragment]
Wydawca: Usenet
Źródło: Usenet -- pl.soc.polityka
Kanał: #kanal_internet
Typ: #typ_net_interakt
Autorzy: Andreas,  
Data publikacji: 2005-03-07
Andreas
In article (q81Xd.14508$Cg6.11625@twister.rdc-kc.rr.com), punk@email.com
says...


Proponuje jeszcze glebsza wycieczke w czasie - cofnijmy sie do poczatkow
II wojny swiatowej (potem pojdziemy jeszcze dalej:)

Prof. dr hab. Jerzy Robert Nowak

PRZEMILCZANE ZBRODNIE
________________________________________

Antypolska dywersja

Oslawiony pozew 11 Zydów amerykanskich przeciw Polsce byl tylko
kulminacja wzmagajacej sie od kilkunastu lat fali antypolonizmu. Coraz
donosniej obrzuca sie Polaków najobrzydliwszymi kalumniami, na czele z
zarzutami, ze bylismy jakoby wspólnikami Hitlera w mordowaniu Zydów. A
tymczasem coraz bardziej zagluszana jest prawda o polskiej martyrologii,
o polskim holocauscie, który pochlonal przynajmniej 4,5 miliona Polaków
(lacznie z minimum okolo póltora miliona naszych rodaków, którzy
stracili zycie na skutek sowieckich represji). Byli oni ofiarami
zapomnianego pierwszego holocaustu lat 1939-1941, który zdziesiatkowal
przede wszystkim Polaków, zbrodniczego holocaustu urzadzonego przez
Sowietów.

Przemilczany polski holocaust

Przez 45 lat, od 1944 do 1989 roku w Kraju - w warunkach uzaleznienia od
Sowietów calkowicie milczano o tych zbrodniach sowieckich na Polakach.
Po 1989 roku zas postepy w ujawnianiu antypolskich zbrodni sa ciagle az
nazbyt skromne ze wzgledu na panowanie w przewazajacej czesci mediów i
wydawnictw dawnych chwalców sowietyzmu, którym niewygodne jest
pokazywanie, ze zbrodnie sowieckie przewyzszaly calkowicie zbrodnie
nazizmu (vide np. manipulacje Krystyny Kersten, która nawet teraz we
wstepie do Czarnej ksiegi komunizmu próbuje jeszcze oslabiac wymowe tej
ksiazki, demaskujacej zbrodnie komunizmu (przypomnimy, ze nawet skrajnie
tendencyjny, antypolski autor zydowski Jan Tomasz Gross przyznawal w
Revolution from Abroad (Princeton 1988, s. 229), ze w pierwszych dwóch
latach okupacji (1939-1941) Sowieci zabili lub doprowadzili do smierci
trzy lub cztery razy wiecej ludzi niz nazisci z ludnosci liczacej polowe
tej, która znalazla sie pod niemiecka jurysdykcja. Gross ocenia na 120
tysiecy liczbe zamordowanych przez nazistów ofiar: Polaków i Zydów w
ciagu pierwszych dwóch lat okupacji niemieckiej, a wiec przed
rozpoczeciem przez Niemców masowego wyniszczania ludnosci zydowskiej i
polskiej. Wedlug Normana Daviesa, Sowieci zabili w ciagu tych dwóch lat,
tj. do czasu amnestii dla Polaków w 1941 roku, prawie siedmiokrotnie
wiecej osób niz Niemcy, bo az 750 tysiecy (por. N. Davies: God's
Playground, Oxford 1983, t. 2, s. 451). Ogromna czesc z tych 750 tysiecy
osób stanowili Polacy, wymordowani lub doprowadzeni do smierci przez
wyniszczenie na Syberii. Wedlug niektórych ocen, nawet te dane Daviesa
moga byc zanizone, bo juz w pierwszych dwóch latach okupacji sowieckiej
zamordowano lub doprowadzono do smierci ponad milion obywateli polskich,
w ogromnej czesci Polaków.

W kazdym przypadku, nawet przy przyjeciu za podstawe najbardziej
zanizonej liczby sowieckich ofiar, która podaje Gross, nie ulega
watpliwosci, ze holocaust polski w pierwszych dwóch latach okupacji ziem
polskich przez obu najezdzców byl kilkakrotnie wiekszy od holocaustu
zydowskiego. Nie ulega przy tym watpliwosci, ze mordowanie setek tysiecy
Polaków i mordercze deportacje ponad póltora miliona Polaków na Syberie
mialy jednoznacznie charakter zbrodniczych czystek etnicznych. Jakze
wymowna pod tym wzgledem byla informacja podana przez historyka Tadeusza
Gasztolda w odniesieniu do masowej wywózki Polaków na Sybir 9 lutego
1940 roku: Wsród wysiedlonych znalazla sie rodzina gajowego z Plisy II,
Aleksandra Grzyba. W przeczuciu najgorszego - bylo 40 stopni ponizej
zera - Grzybowie, korzystajac z nieuwagi straznika, oddali swoje
pólroczne dziecko krewnej Janinie Koszarowej. Fakt ten ujawniono i
kazano przywiezc na stacje dziecko. Dygnitarz sowiecki stwierdzil -
cytuje z pamieci: nie chodzi tu o to czy inne dziecko, lecz o zasade.
Wszyscy Polacy beda wysiedleni z tego kraju, a na ich miejsce przyjda
ludzie radzieccy (cyt. za Spoleczenstwo bialoruskie, litewskie i polskie
na ziemiach pólnocno-wschodniej II Rzeczypospolitej w latach 1939-1941,
pod red. M. Gizejewskiej i T. Strzembosza, Warszawa 1995, s. 206).
Dlaczego informacji o tym pierwszym - polskim holocauscie nie podejmuje
sie duzo donosniej w naszej publicystyce i w pracach naukowych
historyków, a w szczególnosci w publikacjach adresowanych do
zagranicznych czytelników? Dodajmy przy tym jeszcze tak dlugo
przemilczane informacje o zbrodniach sowieckich, stanowiacych swoisty
wstep do polskiego holocaustu po wrzesniu 1939 roku, to jest
wymordowanie przez Sowietów ponad trzysta tysiecy Polaków w ramach
wielkiej, antypolskiej czystki etnicznej lat 1937-1938. Wedlug Mikolaja
Iwanowa, autora tak waznej, a wciaz za malo naglosnionej ksiazki
Pierwszy naród ukarany, straty liczacej prawie 1 200 000 Polaków w
okresie miedzywojennym spolecznosci polskiej w ZSRR siegnely okolo 30
proc. calej liczby tamtejszych Polaków (por. M. Iwanow: Pierwszy naród
ukarany. Polacy w Zwiazku Radzieckim 1921-1939, Warszawa 1991, s. 8 i
377).
Dodajmy wiec razem te liczby z lat 1937-1938 i z lat 1939-1941. Dlaczego
tak niewiele pisze sie o tych zbrodniach i rozmiarach polskiej
martyrologii? Co robia polscy historycy czasów najnowszych, czy nie
widza, ze niepodejmowanie tych spraw, nielikwidowanie tak ponurych
"bialych plam" obciaza ich sumienia jako naukowców i jako Polaków? Co
zrobila w tej sprawie po 1989 roku Komisja Badania Zbrodni nad Narodem
Polskim? Dlaczego nie zwrócila sie z szerszym apelem do spoleczenstwa o
nadsylanie relacji z przemilczanych dotad zbrodni popelnionych przez
Sowietów na narodzie polskim w czasie wojny? I o nadeslanie relacji o
konkretnych wykonawcach tych zbrodni - zbrodniarzach pochodzenia
rosyjskiego, ukrainskiego, bialoruskiego i zydowskiego?
Profesor Ryszard Szawlowski w trzech wydaniach swej znakomitej ksiazki
Wojna polsko-sowiecka 1939 skupil sie na przedstawieniu przemilczanych
zbrodni ukrainskich i bialoruskich na Polakach w latach 1939-1941.
Zaczynajacy sie w dzisiejszej "Naszej Polsce" cykl tekstów pt.
Przemilczane zbrodnie stanowi przystosowana do wymogów tygodnika wersje
mojej najnowszej ksiazki o tym samym tytule, majacej pokazac zbrodnicze
skutki zdrady Polski przez wielka czesc Zydów na Kresach Wschodnich. I
konkretne przejawy tej zdrady, od antypolskiej dywersji poprzez
fetowanie sowieckich najezdzców, przyklady mordowania Polaków przez
zbolszewizowanych Zydów, ogromna fale smiercionosnych donosów, która
miedzy innymi znacznie powiekszyla liste katynska, "pomocy" w
deportowaniu wielkiej rzeszy Polaków itp.

Dlaczego Zydzi nie potepili tej zdrady?

Przypomnijmy, ze jeszcze 11 czerwca 1942 roku general Sikorski zapytywal
w odrecznej depeszy, odpowiadajacej na oswiadczenie przedstawicieli
Agencji Zydowskiej - Izaaka Grünbauma i Emila Schmoraka: Dlaczego (...)
dotad oficjalne kola zydowskie nie potepily jawnej zdrady i innych
zbrodni, jakich sie wobec Polski i polskich obywateli dopuszczali przez
caly czas okupacji sowieckiej (cyt. za K. Kersten: Polacy, Zydzi,
komunizm, Warszawa 1992, s. 32-33). Postulat generala Sikorskiego okazal
sie, niestety, tylko poboznym zyczeniem. Oficjalne kola zydowskie nie
tylko nie zdobyly sie na potepienie tej ohydnej, jawnej zdrady i innych
zbrodni wobec Polski, ale coraz czesciej posuwaly sie w pózniejszych
latach do jawnego szkalowania tak umeczonej i zdradzonej przez Aliantów
Polski.

"Tanczyli na grobie Polski"

Przypomnijmy w kontekscie tamtych zbrodni zydowskich uwagi rzetelnego
historyka z zewnatrz, najslynniejszego dzis zagranicznego badacza
dziejów Polski - Normana Daviesa. W polemice z antypolskim zydowskim
publicysta Abrahamem Brumbergiem Davies pisal, powolujac sie na mnóstwo
pamietników i relacje tysiecy zyjacych na Zachodzie tych, którzy
przezyli, iz: Wsród kolaborantów i donosicieli, jak i personelu
sowieckiej policji bezpieczenstwa, w owym czasie byl szokujaco wysoki
procent Zydów (...). Z perspektywy emocjonalnej wielu Polaków, Zydów
widziano jako tanczacych na grobie Polski (por. N. Davies: An Exchange,
"The New York Review of Books", 9 kwietnia 1987 r.).
Udzial Zydów w antypolskiej dywersji zbrojnej
Tendencyjni historycy zydowscy i skrajnie filosemiccy, piszac o postawie
Zydów na Kresach we wrzesniu 1939 roku, gotowi sa przyznawac glównie to,
ze czesc Zydów witala entuzjastycznie wojska sowieckie, budowala dla
nich bramy triumfalne czy nawet calowala w ekstazie sowieckie czolgi.
Wszystko to jednak jest przez tych historyków prosto tlumaczone, iz
chodzilo glównie o radosc z uratowania przed wejsciem pod niszczace dla
Zydów panowanie Niemiec hitlerowskich, a wiec radosc z uwolnienia przed
grozba zaglady. W rzeczywistosci ogromna czesc Zydów we wrzesniu 1939
roku nie odczuwala jeszcze takiej grozby, a i same Niemcy hitlerowskie
jeszcze wtedy nie podjely decyzji w tej sprawie.
Glównym celem tego typu usprawiedliwien fetowania Sowietów przez wielka
czesc Zydów na Kresach jest stworzenie wrazenia, ze bylo ono spowodowane
wylacznie strachem przed Niemcami, a nie zdrada Polski i zajadla
wrogoscia do niej. Dlatego tendencyjni historycy od Korca i Engela po
Kerstenowa i Zbikowskiego tak starannie próbuja przemilczec najbardziej
kompromitujace postawe Zydów wobec Sowietów fakty, a zwlaszcza czynny
udzial znacznej czesci Zydów w otwartej zbrojnej dywersji wobec Polski.
Dywersji, która byla szczególnie haniebna. Chodzilo bowiem o podstepny,
zdradziecki atak na wykrwawione juz w walkach przeciwko najezdzczym
wojskom hitlerowskim wojska polskie. Zbrojne grupy zydowskich
dywersantów, atakujac Polaków, splamily sie atakiem na pierwsze w
drugiej wojnie swiatowej wojska stawiajace czynny opór ludobójczemu,
nazistowskiemu najezdzcy. Dodajmy, ze zbrojne zydowskie wystapienia
przeciwko wojskom polskim nie mialy charakteru odosobnionego. Doszlo do
nich poza najgrozniejsza zydowska rebelia komunistyczna w Grodnie,
miedzy innymi w Skidlu, Zborowie, Lubomli, Kolomyi, Rozyszczach, Izbicy,
Stiepaniu, Byteniu i Uscilugu.

Antypolska dywersja zydowska w Grodnie

Szczególnie grozna dywersja zbrojna przeciwko wojskom polskim byla
zydowska ruchawka w Grodnie. Pod wzgledem skali wydarzen i zagrozenia
dla wojsk polskich mozna by ja porównywac z dywersja niemiecka w
Bydgoszczy, tyle ze jest dotad prawie zupelnie nie uwzgledniana w
syntetycznych opracowaniach historii Polski w drugiej wojnie swiatowej i
w podrecznikach. A byl to niezwykle wymowny przyklad zdradzieckiego
zachowania sie wobec Polski ze strony czesci mniejszosci narodowej,
opartego na zmasowanych atakach "zza wegla" na walczace w obronie
Ojczyzny wojsko polskie. Dodajmy, ze podobnie jak w Bydgoszczy Polacy w
Grodnie bardzo ciezko zaplacili za stlumienie antypolskiej rebelii -
przez cale tygodnie, a nawet miesiace, trwaly wylapywania polskich
obronców Grodna, przy ogromnie aktywnej pomocy zbolszewizowanych Zydów-
donosicieli.

Profesor Ryszard Szawlowski tak pisal w swej monografii wojny polsko-
sowieckiej 1939 roku o zagrozeniu dla Polaków stworzonym przez dywersje
Zydów-komunistów w Grodnie: Nim jeszcze nastapila obrona Grodna przed
wojskami sowieckimi, wybuchla w miescie zakrojona na szeroka skale
dywersja komunistycznej "V kolumny". Zlozona byla ona prawie wylacznie z
miejscowych Zydów, którzy, jak juz wspomnielismy, stanowili w 1939 roku
polowe ludnosci miasta. Wsród Zydów tych istnial silny odlam
probolszewicki. Wielu z nich zywilo zreszta niechec czy wrecz nienawisc
do Polaków i do Polski "w ogóle"; natomiast Rosja - kazda Rosja -
niektórym z nich imponowala (stad na przyklad praktykowane przez duza
czesc burzuazji zydowskiej na Kresach Wschodnich nieraz nawet
demonstracyjne mówienie po rosyjsku).

W kazdym razie od 17 wrzesnia 1939 czesc ludnosci zydowskiej na Kresach
entuzjastycznie witala wojska sowieckie, masowo zapelniala szeregi
tworzonej przez okupantów "milicji ludowej", denuncjowala i aresztowala
licznych Polaków. Istnieja na ten temat setki czy wrecz tysiace
swiadectw. Najbardziej "bojowy" okazal sie jednak ów odlam komunistyczny
w Grodnie, który doprowadzil tam do jakiegos na mala skale powstania.
Naszemu wojsku, policji, a nawet uzytej czesciowo strazy pozarnej (dla
zwalczania dywersantów strzelajacych ze strychów wiekszych domów) udalo
sie w duzym stopniu te dywersje zlikwidowac (por. R. Szawlowski: Wojna
polsko-sowiecka 1939, Warszawa 1997, t. 1, s. 106-107).
Jan Sieminski, harcerz walczacy w obronie Grodna we wrzesniu 1939 roku,
tak wspominal ówczesne dramatyczne wydarzenia: Póznym wieczorem z 18 na
19 wrzesnia 1939 roku w miescie wybuchla gwaltowna strzelanina
zorganizowana przez komunistów, glównie Zydów i nacjonalistów
bialoruskich. Inicjatorami tej rebelii byli najprawdopodobniej tajni
wspólpracownicy stalinowskiego NKWD. Potwierdzaja to fakty, ze w
pierwszych czolgach, atakujacych nazajutrz miasto, znajdowali sie
grodzienscy Zydzi, którzy uciekli do Rosji Radzieckiej przed wybuchem
drugiej wojny swiatowej. Widziano: Aleksandrowicza, Lipszyca, Margulisa
i innych. Wskazywali oni zalogom czolgów strategiczne punkty w miescie.
Kwestii tej dotychczas nie udalo sie wyjasnic, gdyz radzieckie archiwa
wojenne pozostaja szczelnie zamkniete.

Ten nocy rebelianci z bronia dluga i krótka atakowali rodziny
inteligencji polskiej, urzedników, a nawet zolnierzy w pobliskich
miasteczkach: w Skidlu, Lunnie, Jeziorach i innych. Z rozkazu plka B.
Adamowicza, przy wspólpracy wiceprezydenta miasta Romana Sawickiego -
rebelie w miescie stlumiono (por. J. Sieminski: Grodno walczace.
Wspomnienia harcerza, Bialystok 1992, s. 51).

Zdradzieckie strzaly zza wegla

Relacje z tamtych lat dowodza, ze zydowscy dywersanci uciekali sie do
zdradzieckich strzalów z ukrycia nie tylko do wojsk polskich, ale w
ogóle do ludnosci cywilnej, chcac wywolac zamieszanie i panike.
Rotmistrz Narcyz Lopianowski, dowódca 2. szwadronu 101. Pulku Ulanów
walczacego w obronie przed bolszewikami we wrzesniu 1939 roku wspominal:
Podczas tych ciezkich chwil, najbardziej nieprzyjemne bylo zachowanie
sie grup zlozonych prawie wylacznie z miejscowych Zydów. Szczególniej
utkwila mi w pamieci ulica Dominikanska, gdzie strzaly padaly nie tylko
z broni recznej, lecz i z rkm, ustawionego na dachu, oraz granatów
recznych, rzucanych z okien domów (cyt. za R. Szawlowski: Wojna polsko-
sowiecka 1939, Warszawa 1997, t. 2, s. 80).

Halina Araszkiewicz - we wrzesniu 1939 roku uczennica szkoly w Grodnie
relacjonowala po latach - w 1984 roku: Po poludniu poszlysmy z ciocia,
zeby cos za to kupic. Az tu na ul. Brygidzkiej zaczeto strzelac.
Patrzymy, na balkonach Zydzi z czerwonymi opaskami strzelaja po ulicy do
ludzi (...). Kolo domu ktos powiedzial, ze Zwiazek Radziecki przekroczyl
nasze granice (cyt. za: R. Szawlowski, op.cit., t. 2, s. 191).
Brunon Hlebowicz, ówczesny nauczyciel i dzialacz harcerski w Grodnie,
uczestnik obrony miasta, wspominal po latach w relacji o tamtym okresie:
Juz wiedzielismy, ze poprzedniej nocy wybuchla rebelia komunistyczno-
zydowska. Strzelano do policji, strzelano do zolnierzy, do pojedynczych
osób, ale bunt zlikwidowano zarówno w samym miescie Grodnie, jak i w
miasteczkach takich, jak Ostryna czy Jeziory, jak Indura (cyt. za R.
Szawlowski: op.cit., t. 2, s. 58).
Odwet skomunizowanych Zydów

Wojskom polskim, jak to juz wczesniej podalem, udalo sie rozbic
komunistyczna zbrojna rebelie w Grodnie. Schwytanych z bronia w reku
antypolskich dywersantów rozstrzelano zgodnie z regulami wojennymi.
Spowodowalo to pózniej zwielokrotniony zmasowany odwet sowiecki, w
oparciu o donosy zydowskich informatorów, na wszystkich, których uznano
za uczestników polskiej obrony Grodna. Jak pisal profesor Tomasz
Strzembosz: Po zajeciu Grodna rozpoczely sie represje wymierzone glównie
przeciwko mlodziezy, przy pomocy zreszta tych samych dywersantów. Kim
oni byli? Wedlug jednoglosnej opinii, zarówno mieszkanców Grodna, jak
jego obronców (w tym takze policjantów i zolnierzy scierajacych sie z
dywersantami), byli to Zydzi, zapewne w wiekszosci mieszkancy tego
miasta. Uzbrojeni byli w karabiny (a nawet bron maszynowa), w czesci
uzyskane z magazynów wojskowych, które otwarto dla cywilów - obronców
(por. T. Strzembosz: Rewolucja na postronku (2), "Tygodnik Solidarnosc",
1998, nr 9).

W toku sowieckich represji w Grodnie doszlo do rozlicznych przypadków
rozstrzeliwania wzietych do niewoli zolnierzy i oficerów polskich, a
takze aresztowanych przez Sowietów cywili, zwlaszcza harcerzy i
gimnazjalistów. Jak pisal profesor Ryszard Szawlowski: Najgorsze byly
pierwsze dni po opanowaniu miasta przez Sowietów. Ludzie, w
szczególnosci mlodziez, byli rewidowani, i jesli na przyklad znaleziono
nawet maly nozyk u chlopaka - rozstrzeliwano go na miejscu. Podobno na
placu przed Fara lezal caly wal z cial ludzi w ten sposób pomordowanych
(por. R. Szawlowski, op.cit., t. 1, s. 363-364).

Brutalne represje sowieckie objely w pierwszych tygodniach po zdobyciu
Grodna nie tylko polskich mieszkanców tego miasta, ale Polaków z calego
powiatu regionu grodzienskiego. Profesor Ryszard Szawlowski pisal o
licznych zbrodniach popelnionych w tych dniach i tygodniach w powiatach
regionu grodzienskiego. Dokonywane one byly przez samych Sowietów oraz -
z blogoslawienstwem sowieckim - przez komunistów bialoruskich i
zydowskich. Podobno bolszewicy dali wówczas miejscowym komunistom dwa
tygodnie dla swobodnego mordowania tzw. wrogów klasowych w kazdym razie
w regionach wiejskich. W bogato udokumentowanej ksiazce Juliana
Siedleckiego o losach Polaków w ZSRR czytamy, iz: Terror objal caly
powiat grodzienski i dalsze okolice: uczestniczyli komunisci bialoruscy
i zydowscy (por. J. Siedlecki: Losy Polaków w ZSRR w latach 1939-1986,
Londyn 1988, s. 33).

Antypolska ruchawka w Stiepaniu

Czeslaw Piotrowski opisal we wspomnieniach z 1939 roku przebieg
antypolskiej ruchawki z udzialem Ukrainców i Zydów w Stiepaniu na
Wolyniu, stwierdzajac miedzy innymi: Natomiast najtragiczniejszy wyraz
miala akcja swego rodzaju "powstania ukrainskiego" w Stepaniu na
wiadomosc o przekroczeniu w dniu 17 wrzesnia przez wojska radzieckie
granicy polskiej. Zjawili sie tam nagle jacys "dywersanci", wyszli z
"podziemia" uzbrojeni Ukraincy i kilku Zydów, którzy w sposób brutalny
aresztowali kilkudziesieciu Polaków pelniacych rózne funkcje w Stepaniu
i zamkneli ich na posterunku policji w budynku gminy (dawne koszary).
(...) Tymczasem kawalerzysci ze szwadronu KOP "Bystrzyca" przeprawili
sie przez Horyn, kilka kilometrów w góre rzeki od Stepania, i podeszli
od tylu do dywersantów, znajdujacych sie na pozycjach w miasteczku. Bylo
to dla nich kompletnym zaskoczeniem. Rozegrala sie krótka walka. Kilku
dywersantów zginelo, kilkunastu zostalo rannych. 65 zostalo schwytanych
i aresztowanych, czesc zas uciekla z bronia i ukryla sie w Stepaniu oraz
okolicy.

Wsród zolnierzy KOP bylo równiez kilku zabitych i kilkunastu rannych.
(...) Uzbrojona grupa stawiajaca opór w Stepaniu skladala sie ze
skierowanych z zewnatrz faktycznych dywersantów sowieckich, jako
prowodyrów, oraz miejscowych Ukrainców i Zydów o antypolskim nastawieniu
(por. C. Piotrowski: Krwawe zniwa. Za Styrem, Horyniem i Slucza.
Wspomnienia z rodzinnych stron z czasów okupacji, Warszawa 1995, s. 34-
35).

Pare dni pózniej po opanowaniu Stepania przez wojska sowieckie w Hucie
Stepanskiej powstala samozwancza czerwona milicja, w sklad której weszlo
czterech Ukrainców z miejscowych osiedli i dwóch miejscowych Zydów (por.
C. Piotrowski, op.cit., s. 36). Znamienne, ze w ramach represjonowania
róznych podejrzanych "wrogów ludu" aresztowano miejscowego gospodarza i
zarazem piekarza Henryka Sawickiego, którego oskarzono o antysemityzm za
walke konkurencyjna z piekarniami zydowskimi ze Stepania w dostawach
przed wojna pieczywa na Slone Bloto (por. tamze, s. 38).

Dywersja zydowska w Skidlu

Do grozniejszych przejawów antypolskiej dywersji nalezala rewolta
wywolana w miasteczku Skidel kolo Grodna w dniu 18 wrzesnia 1939 roku.
Miejscowi komunisci zydowscy i bialoruscy sila zdobyli tam wladze,
aresztowali róznych Polaków. Na wiesc o rewolcie w Skidlu komendant
miasta Grodna plk Bronislaw Adamowicz zarzadzil 19 wrzesnia ekspedycje
karna polskiego wojska i policji, z udzialem okolo 100 osób
przywiezionych do Skidla na ciezarówkach. Ekspedycji szybko udalo sie
przywrócic porzadek w Skidlu i uwolnic aresztowanych Polaków, w tym
pietnastu oficerów z pplk. Szafranskim (komendantem RKU Bialystok) na
czele. Dodajmy, ze wg relacji Slawomira Weraksy, ówczesnego studenta,
ochotnika obrony Grodna, dywersanci, którzy opanowali Skidel zabili duzo
ludzi idacych w kierunku Wilno, Lida, Wolkowysk - uciekajacych przed
wkraczajacymi wojskami sowieckimi (cyt. za R. Szawlowski: op.cit., t. 2,
s. 53).

Atak na oddzialy polskie w Rozyszczach

Daniel Golombka, Zyd z Rozyszcz, malego wolynskiego miasta w poblizu
przedwojennej granicy sowieckiej, przedstawil obraz tamtejszej zbrojnej
konfrontacji miedzy miejscowymi komunistami, Zydami i Ukraincami a
polskimi zolnierzami, piszac: Nastepnego ranka komunistyczna mlodziez,
Zydzi i Ukraincy, wyszla pelna radosci na ulice... Komunisci utworzyli
milicje z lokalnej mlodziezy. Oni entuzjastycznie podjeli decyzje
uformowania gwardii honorowej dla powitania Armii Czerwonej,
udekorowania skweru portretami Stalina i innych wielkich postaci
komunistycznych oraz sprowadzenia orkiestry strazy pozarnej. Zamiast
zwycieskiej Armii Czerwonej przybyl jednak pociag zaladowany polskimi
wojskami, które najwyrazniej nie slyszaly o porozumieniu Ribbentrop-
Molotow. Nowo uformowana milicja entuzjastycznie zabrala sie do
chwytania; podjela dzialania dla schwytania oddzialów polskich do
niewoli. W calym miescie doszlo do strzelaniny i generalnego chaosu
(por. relacje na ten temat w ksiazce Gershona Zika: Rozyszcze My Old
Home, Tel Aviv 1976, s. 27).

Wedlug relacji zydowskiej autorki Bryny Bar Oni, zydowscy komunisci
przejeli sila kontrole nad Byteniem, malym miastem na pólnoc od
Baranowicz. Bryna Bar Oni opisywala, jak miejscowy Zyd Moshe Witkow
uzyskal potwierdzenie informacji o zblizaniu sie Sowietów do Bytenia.
Wkrótce potem miejscowi komunisci zwrócili sie do magazyniera Dodla
Abramowicza, aby przekazal im czerwone sukno ze swego magazynu na flagi.
Utworzono komitety do powitania rosyjskiej armii. Doszlo do malej
manifestacji na ulicy, w czasie której krzyczano: Pogrzebiemy polski
faszyzm, który brutalnie ujarzmil naszych braci (por. Bryna Bar Oni: The
Vapor, Chicago 1976, s. 22). Zydowscy komunisci odebrali polskiej
policji karabiny i sami przejeli kontrole nad Byteniem. W pewnym
momencie doszlo do strzelaniny, gdy wysoki ranga polski oficer i jego
szofer natkneli sie na barykade wzniesiona na drodze przez miejscowych
komunistów. Oficera ciezko zraniono, ale jego szofer zdolal zbiec i
sciagnac polska pomoc zbrojna ze Slonimia. Zydowscy komunisci
natychmiast jednak zbiegli do lasu, a po trzech dniach doczekali sie
przyjazdu pierwszych sowieckich czolgów (por. tamze, s. 23).

Przewodnicy dla czerwonych najezdzców

Zbolszewizowani Zydzi dopuszczali sie tez innych form otwartej zdrady Polski w interesie sowieckiego najezdzcy. Byli przewodnikami dla
najbardziej wysunietych w ataku na polskie ziemie sowieckich jednostek
pancernych, spelniali róznego typu funkcje wywiadowcze dla wojsk
czerwonego agresora. Prof. Ryszard Szawlowski pisal w latach 80. w
ksiazce wydanej pod pseudonimem - jako Karol Liszewski, iz: O obronie
straznicy KOP w Dzisnie, która Sowieci zaatakowali ok. 3.00 17.9.,
przeprawiwszy sie przez Dzwine, mamy tez relacje z drugiej reki
zamieszkalego wówczas w poblizu tego miasteczka Henryka Radziszewskiego,
obecnie osiadlego w Kanadzie. Okazuje sie, ze Sowietów prowadzil jako
przewodnik niejaki Szulman, mlody Zyd, syn wlasciciela duzego sklepu
blawatnego w miescie, maturzysta miejscowego gimnazjum, student USB w
Wilnie, przed wojna juz skazany za dzialalnosc komunistyczna (potem
ludnosc polska bojkotowala ten sklep) (por. K. Szewski (R. Szawlowski):
Wojna polsko-sowiecka 1939 r., Londyn 1988, s. 36).

Rozbrajanie polskich zolnierzy

Z wielu miejscowosci na Kresach zachowaly sie relacje o rozbrajaniu
polskich zolnierzy przez zbolszewizowanych Zydów. Oto jedna z nich.
Ksiadz Czeslaw Stanislaw Bartnik opisywal w swych zapiskach
autobiograficznych: W Szczebrzeszynie i okolicach ujawnili sie
komunisci, prawie wylacznie mlodzi Zydzi. Zalozyli czerwone opaski,
zaczeli sprawowac "wladze", zalozyli "milicje ludowa", a przede
wszystkim zaczeli rozbrajac pojedynczych zolnierzy polskich, obrabowywac
ich, sciagac z nich mundury, strzelac do oficerów jako "burzujów".
Popierajac Rosje sowiecka, a Polsce przepowiadajac zemste i smierc.
Raduja sie z upadku Polski. Zmobilizowani do wojska polskiego w
wiekszosci zdezerterowali zaraz po rozpoczeciu wojny. Na miescie
porozwieszali czerwone sztandary, nawet na dzwonnicy koscielnej,
niedaleko rynku (por. ks. C.S. Bratnik: Mistyka wsi. Z autobiografii
mlodosci 1929-1956, Warszawa 1998, s. 128).

Profesor Ryszard Szawlowski pisal, iz Zydzi w Kolomyi pomogli zalogom
trzech czolgów sowieckich rozbroic tamtejsza kompanie Policji Panstwowej
i Strazy Granicznej w dniu 19 wrzesnia 1939 roku (wg R. Szawlowski:
op.cit., t. 1, s. 301).

Profesor Szawlowski pisal równiez o zdradzieckiej antypolskiej postawie
niektórych Zydów i Ukrainców z Tyszowca. Poinformowali oni dowództwo
wkraczajacych do Tyszowca (24 wrzesnia 1939) wojsk sowieckich o
znajdujacym sie w lesie wojsku polskim (por. R. Szawlowski: op.cit., t.
1, s. 229).

Zydowscy milicjanci pomagali na przerózne sposoby sowieckim najezdzcom w
pacyfikowaniu napadnietych polskich Kresów. Miedzy innymi poprzez
pilnowanie i eskortowanie wzietych do niewoli przez Sowietów polskich
zolnierzy.

K.T. Celny, mlody Polak, który towarzyszyl swemu ojcu, majorowi rezerw,
korpusu medycznego wojska polskiego, zapisal we wspomnieniach z tamtych
dni: W miastach bylismy ostrzeliwani przez zydowska milicje, uzbrojona w
kradzione polskie karabiny wojskowe i noszaca czerwone opaski na
ramieniu. Jak zblizylismy sie do przedmiesc Lwowa, to trafilismy na
tragikomiczny spektakl: Na lace, obok glównej drogi okolo 10 zydowskich
milicjantów pilnowalo sporych rozmiarów szwadronu jednego z elitarnych
pulków polskiej kawalerii. Sowieckie sily pancerne rozbroily polski i
pulk i powierzyly swym nowym sojusznikom zadanie pilnowania Polaków.
Pamietam uczucie bólu i odrazy z powodu tak zdradzieckiego zachowania
sie tych, którzy byli polskimi obywatelami (cyt. za R.C. Lukas: Out of
Inferno: Poles Remeber the Holocaust, Lexington, The University Press of
Kentucky, 1989, s. 39-40). Wspominajacy te wydarzenia K.T. Celny byl
polskim inzynierem, odznaczonym w 1973 roku Orderem Imperium
Brytyjskiego za zaslugi dla brytyjskiego przemyslu samochodowego.

________________________________________

Jawni wrogowie Polaków

Dziś po ponad półwieczu przemilczeń prawdy o kolaboracji przeważającej części
Żydów na Kresach z sowieckimi najeźdźcami niewiele osób pamięta, jak
bardzo pamięć o tej kolaboracji była silna w czasie wojny. Jan Błoński
zdumiewał się, że nawet tak wielka orędowniczka pomocy dla Żydów w czasie
wojny pisarka Zofia Kossak równocześnie uważała ich za wrogów polskich.
Czy Błoński tylko udaje głupiego, czy naprawdę nie wie, jak bardzo Polacy
po 1939 r. zostali wstrząśnięci nagłym zaprezentowaniem się wielkiej
części Żydów jako jawnych, nieubłaganych wrogów Polski. Przecież nawet
brytyjskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych jednoznacznie uznało, że
Żydzi byli głównymi kolaborantami ze Związkiem Sowieckim w latach 1939-
1940 (według książki żydowskiego autora Harveya Sarnera General Anders
and the Soldiers of the Second Polish Corps, Brunswick Press, Cathedral
City 1997, s. 4).

Jeszcze 27 lipca 1944 r. Delegat Rządu RP powiedział w toku dyskusji z
reprezentantami "Żegoty" (Rady Pomocy Żydom), że: Pamięć o zachowaniu
się Żydów na terytoriach okupowanych przez Sowietów również wpłynęła na
wrogą postawę wobec nich. (Cyt. za tekstem żydowskiego historyka
Kermisha The Activities of "Żegota" w Rescue Attempts during the
Holocaust. Procededings of the Second Yad Vashem International
Historical Conference, Jerusalem April 8-11, 1974, Jerusalem 1977, s.
389.) Żydowski Joseph Kermish stwierdził uogólniająco, iż: Nawiasem
mówiąc, skargi na ścisłą kolaborację między sowieckimi władzami a Żydami
i oskarżenia, że "Żydzi aktywnie uczestniczyli w komunistycznych ciałach
rządzących ustanowionych przez najeźdźcę (Związek Sowiecki)" była
podnoszona za każdym razem, gdy dochodziło do spotkań między żydowskimi
przywódcami podziemia, a ich polskimi odpowiednikami. A więc przez cały
czas podczas wojny polscy patrioci nie zapominali o zdradzieckiej
postawie żydowskich kolaborantów z Sowietami. Dziś zapomina o tym z
wygody, koniunkturalizmu czy ze strachu przed podpadnięciem jako
"niepoprawni politycznie" ogromna część polskich historyków, dotykająca
w ten czy inny sposób problematyki stosunków polsko-żydowskich w czasie
wojny. Oczywiście są i tacy, którzy milczą o tych sprawach tylko ze
względu na swą skrajną filosemicką tendencyjność (np. Garlicki, Friszke,
Borodziej).

Ani jednego goja w tłumie kolaborantów

Ogromna ilość relacji o sytuacji na Kresach po wkroczeniu wojsk
sowieckich we wrześniu 1939 r. zgodnie przeciwstawiała panującą wśród
Polaków atmosferę przygnębienia i żałoby nastrojom wielkiej radości i
fety, powszechnie panującym wśród żyjących na Kresach Żydów. Polacy z
prawdziwym zaszokowaniem reagowali na wszechobecne obrazy fraternizacji
rzesz żydowskich z najeźdźczymi wojskami sowieckimi, probolszewickiej
ekstazy Żydów. Na wzajemnych stosunkach Polaków i Żydów w tym czasie
strasznym cieniem położyły się bardzo liczne wówczas objawy lżenia
pokonanej Polski przez Żydów, wykorzystujących swą uprzywilejowaną
pozycję w oczach sowieckiego okupanta do spychania dyskryminowanych
Polaków na margines życia.

Żydowski historyk Dov Lewin pisał: Różne świadectwa dowodzą, że niemal
wszędzie Armia Czerwona spotykała się z radosnym przyjęciem. Gdy Żydów z
Kowla (na Wołyniu) poinformowano, że Armia Czerwona zbliża się do
miasta, oni świętowali całą noc. Gdy Armia Czerwona faktycznie weszła do
Kowla - Żydzi przywitali ją z nie dającym się opisać entuzjazmem (por.
D. Levin The Lesser of Two Evils. Eastern European Jewry under Soviet
Rule, 1939-1941, Philadelphia 1995, s. 33).
Takich opinii i takich świadectw na temat zachowania wielkiej części
Żydów wobec Sowietów po 17 września 1939 r. jest bardzo dużo. Przytoczę
jeszcze kilka przykładów relacji tego typu, podkreślając, że jest to
cząstka z ogromnej ilości świadectw o identycznej wymowie. Żydowski
świadek wydarzeń w Wilnie - Gershon Adiv tak wspominał w wiele lat później:
Trudno jest opisać emocję, jaka ogarnęła mnie, gdy zobaczyłem na ulicy,
naprzeciw naszych wrót - rosyjski czołg z uśmiechniętymi młodymi ludźmi,
mającymi jaskrawe gwiazdy czerwone na swych piersiach. Jak tylko maszyny
stanęły, ludzie stłoczyli się tłumnie wokół nich. Ktoś wykrzyknął:
"Niech żyje rząd sowiecki!" i wszyscy wiwatowali. Trudno było znaleźć
jednego goja w tym tłumie (tamże, s. 33).

W Baranowiczach: Ludzie całowali zakurzone buty żołnierzy. Dzieci
pobiegły do parku, narwały jesiennych kwiatów i zasypały nimi
żołnierzy... Czerwone flagi znaleziono dosłownie w mgnieniu oka i całe
miasto zostało zakryte czerwienią. Miasto Kobryń również zostało zalane
czerwonymi flagami, które przygotowali miejscowi komuniści przez
oddarcie białego pasa z dwukolorowej flagi polskiej. Wiwatujący tłum
rozrzucał ulotki piętnujące faszystowski reżim Polski i wychwalający
Armię Czerwoną (tamże, s. 34).

Podobnego typu świadectwa o prosowieckim zachowaniu ogromnej części
Żydów, budowaniu przez nich powitalnych bram triumfalnych dla
wkraczających wojsk najeźdźczych, można by długo mnożyć, przytaczając
opisy z przeróżnych miast od Brześcia nad Bugiem po Brasław,
Ciechanowiec, Różany, Pińsk czy Równe.

Wizja Stalina jako "nowego Mesjasza"

Jednym ze świadectw, bardzo charakterystycznych dla prosowieckich
oczekiwań wielkiej części młodzieży żydowskiej, była zarejestrowana po
latach w 1980 r. na taśmie magnetofonowej relacja Celiny Konińskiej, która
w 1939 r. jako uczennica szkoły średniej należała do KZM (Komunistycznego
Związku Młodzieży) we Lwowie: Muszę powiedzieć, że jeśli kiedyś człowiek
doznał pełnego szczęścia, to był ten dzień wkroczenia Armii Czerwonej. Tak
sobie wyobrażam, że Żydzi, którzy czekają Mesjasza, tak się będą czuli,
jak przyjdzie kiedyś ten Mesjasz. Trudno znaleźć słowa, które by
określiły to uczucie. To jakieś oczekiwanie, jakieś wielkie szczęście. I
wreszcie doczekaliśmy się, przyszli do Lwowa. Pierwsze tanki zajechały,
zastanawialiśmy się, jak to zrobić, jak to wyrazić: kwiaty rzucać,
śpiewać?... (cyt. za J.T. Gross Upiorna dekada. Trzy eseje o
stereotypach Żydów, Polaków, Niemców i komunistów 1939-1948, Kraków
1998, s. 68).

Taki prosowiecki fanatyzm nie ograniczał się jednak tylko do młodszych,
ogłupionych sowiecką propagandą pokoleń Żydów. Żydowski autor F.
Zerubawel wspominał, jak spotkał w shtetl starego Żyda, który
stwierdził: To są czasy Mesjasza i Stalin jest sam Mesjaszem (cyt. za N.
Davies, A. Polonszky Jews in Eastern Poland and the USSR, 1939-1946,
Londyn 1991, s. 16).

Jawni wrogowie Polaków

Sam w sobie ten prosowiecki entuzjazm Żydów nie byłby może zbyt groźny,
gdyby nie to, że bardzo często łączył się z nienawiścią do Polaków, ich
poniżaniem przez dużą część Żydów, donoszeniem na Polaków, wyłapywaniem
polskich oficerów etc. Znamienne było świadectwo Władysława Siemiaszko,
w 1939 r. pracownika urzędu gminnego w Werbie, powiat Włodzimierz
Wołyński. Siemaszko tak wspominał po latach w relacji spisanej w 1990 r.:
Wielu Żydów z miejsca związało się z władzą sowiecką i współpracowało z
tą władzą. Występowali jawnie jako wrogowie Polaków (...). Specjalne
względy władze sowieckie okazywały Żydom. Propaganda sowiecka na każdym
kroku obrażała uczucia Polaków (cyt. za wyborem dokumentów w książce R.
Szawłowskiego Wojna polsko-sowiecka 1939, Warszawa 1997, t. 2, s. 211-
212).

Bardzo ponurą wizję symbiozy prosowieckiego entuzjazmu z nienawiścią do
Polski znajdujemy w opublikowanych w 1999 r. wspomnieniach zmarłego w
1946 r. dyrektora gimnazjum w Przemyślu i kustosza Archiwum Ziemi
Przemyskiej, Jana Smolki. Z nieukrywaną goryczą tak pisał on o fali
żydowskiej kolaboracji z Sowietami we wrześniu 1939 r. w Przemyślu:
Wieczorem, gdy się już ściemniło, wyszedłem na miasto i skierowałem się
w stronę Placu na Bramie. Panował tam nieopisany zgiełk i ścisk, jakiego
Przemyśl chyba nie przeżywał. Masy żydostwa przewalały się na wszystkie
strony i nie można było się przez te tłumy przecisnąć. A wszystko to
było rozradowane, butne i aroganckie. Zniechęcony zawróciłem do domu. Po
drodze aż do ulicy Grodzkiej widziałem wszędzie podobny obraz. Wszelka
kanalia, kryminaliści itp. hołota powychodziła z ukrycia i rozpychała
się bezceremonialnie, obok mnie przesuwały się katylinarne postacie,
których przedtem nikt nie widywał. Był to naprawdę koszmarny widok,
który mógł mniej odpornych ludzi moralnie zmiażdżyć. Wystawy sklepowe
oświetlone i udekorowane portretami, nawiasem mówiąc marnymi, Lenina,
Stalina, Mołotowa, Woroszyłowa i innych dygnitarzy bolszewickich. W
następne dni widziało się ten sam obraz. Żydzi się cieszyli. Po sklepach
wykrzykiwali pod adresem polskiej publiczności nieparlamentarne wyrazy
na Polskę, nawet młode Żydóweczki dawały upust swojej radości. "Ach nie
masz pojęcia, jak ja się cieszę, że Sowiety przyszli" mówiła jedna
Żydóweczka do drugiej na ul. Franciszkańskiej. Inne znowu wieczorem codziennie
przychodziły przed gmach Kasy Skarbowej i wyśpiewywały bolszewikom
"jodlery". Kiedy się zaczęły organizować urzędy bolszewickie, wszystkie
biura zalali Żydzi (por. J. Smolka Przemyśl pod sowiecką okupacją.
Wspomnienia z lat 1939-1941, Przemyśl 1999, s. 34).

Nadzorowanie aparatu przemocy

Zbolszewizowani Żydzi stali się najlepszymi pomocnikami władzy
najeźdźczej, jej swoistymi janczarami. To oni nadzorowali przeważającą
część aparatu przemocy, organizując aresztowania i deportacje Polaków na
Kresach i rozwijając najróżniejsze formy walki z polskością. Żydzi
kontrolowali wielką część nowych sowieckich sądów na Kresach, odgrywali
bardzo dużą rolę w "czerwonej milicji", zwłaszcza w miastach i
miasteczkach stanowili niemałą część sędziów śledczych oraz więziennych
i obozowych katów. Tadeusz Piotrowski w gruntownie udokumentowanej
monografii Poland's Holocaust pisał: Świadectwa, pamiętniki i prace
historyczne tysięcy Polaków, którzy przeżyli wojnę mówią o żydowskim
fetowaniu, o żydowskim nękaniu Polaków, o żydowskiej kolaboracji
(donosach, obławach na ludzi i wyłapywaniu Polaków na deportacje), o
żydowskiej brutalności i dokonywanych z zimną krwią egzekucjach, o
żydowskich prosowieckich komitetach i milicjach, o wysokim procencie
Żydów w sowieckich organach przymusu po sowieckim najeździe w 1939 r.
Polacy postrzegali to wszystko jako niewdzięczność i zdradę. Żydzi
widzieli w tym zemstę i rewolucję (por. T. Piotrowski Poland's
Holocaust, Jefferson, North Carolina 1998, s. 51).
Warto przypomnieć w tym kontekście oceny żydowskiego historyka Ben-Cion
Pinchuka, który akcentował: Według licznych polskich raportów,
rewolucyjne komitety składały się niemal całkowicie z Żydów i z
niewielkiej ilości Ukraińców. Wykonawczym narzędziem tych komitetów była
milicja obywatelska. W obu tych organizacjach Żydzi grali dominującą
rolę. Według polskich źródeł (...) Komitety zachowywały się tak, jakby
były rządem do czasu wejścia Armii Czerwonej (por. Ben-Cion Pinchuk
Shtetl Jews under Soviet Rule. Eastern Poland on the Eve of the
Holocaust, Oxford 1991, s. 25).
Czesław Blicharski tak opisał rolę Żydów z "czerwonej milicji" w
napisanej przez niego popularnej historii Tarnopolu w latach 1809-1954:
Wkrótce na ulicach miasta pokazała się milicja, sformowana przeważnie z
Żydów z ulicy Podolskiej Niższej, ubrana w lotnicze polskie płaszcze,
uzbrojona w polskie karabiny, z czerwonymi opaskami na ramieniu. Przy
jej pomocy zaczęła się penetracja domów, poszukiwanie proskrybowanych i
zapełnianie więzień (por. C. Blicharski Tarnopol w latach 1809-1945 (od epizodu
epopei napoleońskiej do wypędzenia), Biskupice 1993, s. 289).
Gdy rządziły "czerwone" męty

Wśród ogółu Żydów - "czerwonych milicjantów" na ogół dominowała skrajna
agresywność i brutalność, połączona z poczuciem wszechwładzy i pogardy
wobec Polaków, których uznawali za nieodwołalnie przegranych. Częstokroć
przy tym były to osoby wywodzące się z najgorszych szumowin miejskich i
wiejskich, tak jak przeważająca część UB-owców po 1945 r. Żydowski autor
Henryk Reiss w swych ciekawych wspomnieniach Z deszczu pod rynnę dał
jaskrawy obraz takiego młodego żydowskiego milicjanta-awanturnika. Jak
się okazało, był to wiejski półgłówek, biedny i bez zajęcia, który nagle
awansował do roli strażnika bolszewickiego "ładu" w okolicy (por. H.
Reiss Z deszczu pod rynnę. Wspomnienia polskiego Żyda, Warszawa 1993, s.
17).

Inny żydowski autor Mark Verstandig wręcz nazwał mętami ludzi
dominujących w milicji i komitecie obywatelskim w mieście powiatowym
Mościska w województwie lwowskim. Według Marka Verstandiga: Zmiany były
wprowadzane przez milicję i komitet obywatelski, w których większość
stanowili Żydzi. Ogólnie biorąc, były to takie męty z shtetl (małych
miasteczek żydowskich - J.R.N.), kierowane przez kilku żydowskich
komunistów, którzy stanęli na ich czele po uwolnieniu z więzienia (por.
M. Verstandig I Rest My Case, Melbourne 1995, s. 98-99).
Krzysztof Czubara w artykule Pod sowiecką okupacją w "Tygodniku
Zamojskim" z 18 września 1996 r. podał drastyczne wręcz fakty o
zachowaniu żydowskich milicjantów w Zamościu we wrześniu 1939 r.:
Milicjanci, szczególnie Żydzi, nie mieli żadnych skrupułów. Rozbrajali
żołnierzy polskich, a rannych rozbierali do bielizny, zabierali im buty,
zegarki, rowery, furmanki i inne cenne przedmioty (...). Niektórych
jeńców zabijano. Np. w pobliżu Rotundy rozstrzelano kilku policjantów (cyt.
za R. Szawłowski, op.cit., t. 2, s. 434).

Pułkownik Stanisław Karliński ps. "Burza" po wojnie na emigracji (między innymi
dyrektor zarządu Kongresu Polonii Kanadyjskiej) pisał w relacji z marca
1992 r.: W 1939 r. 21 września dostałem się do niewoli sowieckiej. Już
na drugi dzień jeńcy Wojska Polskiego byli nadzorowani w większości przez
Milicję Żydowską, która była bardzo rygorystyczna, a czasem nieludzka,
szczególnie w stosunku do kadry oficerskiej i policji. Były sytuacje, że
żołnierze sowieccy interweniowali w naszej obronie (z relacji płk. S.
Karlińskiego "Burzy", otrzymanej za pośrednictwem M. Paula z Kanady).
W książce Okrutna przestroga czytamy opisy zachowania się Żydów, którzy
wstąpili do "czerwonej milicji" w Kątach w pobliżu Krzemieńca i,
korzystając ze swego nowego statusu milicjantów, pobili kilku polskich
oficerów za ich rzekome zbrodnie. Bardzo wielu Żydów stało się członkami
milicji jako organu pomocniczego dla NKWD w Równem.
Feliks Jasiński, były mieszkaniec Kąt na Wołyniu, tak opisywał wydarzenia
po 17 września 1939 r. w swojej miejscowości i pobliskich miasteczkach:
Zaczęło się nowe życie. (...) Żydzi w miasteczkach lepsze towary
pochowali i stosunek Żydów do Polaków z miejsca się zmienił: był
ordynarny, obrażający. Wyśmiewali rządy polskie i instytucje społeczne,
zatruwali życie Polakom. Młodzi Żydzi wstąpili do milicji i w tej randze
przyjeżdżali do nas i bili niektórych strzelczyków (Romka Kucharskiego i
innych) za rzekome przestępstwa (chodzi o byłych członków
Przysposobienia Wojskowego "Strzelec") (...). W Szumsku powstał region
obejmujący poprzednie trzy gminy. Utworzono nowe urzędy i bank, w
których urzędnikami byli prawie sami Żydzi (cyt. za Okrutna przestroga,
oprac. J. Dębski i L. Popek, Lublin 1997, s. 165).

Terror godził głównie w Polaków

Znamienne było przy tym, że terror "czerwonej milicji" i innych organów
sowieckiej władzy był wymierzony, zwłaszcza w pierwszych miesiącach po
17 września 1939 r., głównie przeciwko Polakom. Jak pisał Zbigniew
Romaniuk Nowy oficjalny aparat traktował wszystkich Polaków jako
potencjalnych wrogów (por. Z. Romaniuk: Twenty-One Months of Soviet Rule
in Brańsk w: The Story of Two Shtetl Brańsk and Ejszyszki, Toronto-Chicago 1998, cz.
1, s. 61).

Warto przypomnieć również szczere wyznania jednego z ówczesnych
żydowskich lokalnych nadzorców czerwonego terroru: Sowieckie władze
organizowały lokalną milicję i radę miejską, zapełniając ich szeregi
szeregiem moich przyjaciół, którzy byli członkami podziemnej Partii
Komunistycznej. W ciągu następnych kilku dni uczęszczałem w wielu
politycznych zebraniach i stałem się przywódcą młodych ludzi, którzy
podziwiali Związek Sowiecki. (...) Polskie władze i militarny personel,
pozostający w mieście, zostały aresztowane wraz z klerem wszelkich
wyznań. Wielu obywateli, w tym i moi rodzice, potępiało te akcje, ale mnie się
one wydawały logiczne i niezbędne, kler i polskie władze miały bowiem
silne nastawienie antysowieckie i antykomunistyczne (por. J. Bardach i
K. Gleeson Man is Wolf to Man. Surviving the Gulag, Berkeley and Los
Angeles, University of California Press 1998, s. 26, 28).
Rządy Josielewiczowej w Zdzięciole

Zdominowane przez zbolszewizowanych Żydów tzw. komitety rewolucyjne w
miastach i miasteczkach niejednokrotnie skrajnie wyżywały się w
brutalności wobec miejscowych Polaków, grabiąc ich i aresztując. Bardzo
plastyczny obraz działania typowego takiego komitetu rewolucyjnego,
kierowanego przez Żydówkę Josielewiczową, znajdujemy we wspomnieniach
byłego burmistrza miasta Zdzięcioł - Henryka Poszwińskiego. Pisał on:
Agresor ze wschodu, podobnie jak ten z zachodu, niszczył wszystko, co
polskie, a do Polaków odnosił się wrogo i bezwzględnie. W jego akcji
zmierzającej do wytępienia narodu polskiego pomagały mu na wezwanie
władz sowieckich miejscowe elementy przestępcze i wywrotowe, pośród
których w miastach i miasteczkach było wielu młodocianych Żydów.
Wezwania zrzucane masowo z bezkarnie krążących nad wsiami i miastami
samolotów sowieckich. (...) W Zdzięciole na czele komitetu
rewolucyjnego, zorganizowanego jeszcze przed przybyciem wojsk
sowieckich, stanęła Żydówka o nazwisku Josielewicz. Policja zdzięciolska
opuściła miasto zaraz po przekroczeniu granicy przez wojska Armii
Czerwonej. Pod wieczór 17 września doszło do mej wiadomości, że bandy
wypuszczonych z więzienia przestępców szykują się do rabunku sklepów.
Zarządziłem zbiórkę straży pożarnej i obywatelskiej i obie te
organizacje przystąpiły do pełnienia obowiązków bezpieczeństwa w mieście.
Do rabunku sklepów nie doszło, ale bandy rzuciły się na bezbronną
ludność, która przed Niemcami uciekła z zachodu na wschód kraju.
Złoczyńcy obdzierali ludzi z odzieży, obuwia i wszystkiego, co przy sobie
mieli. Przydrożne rowy, poza miastem, zasłane były zabitymi. Wielu
pomordowanych leżało bez ubrań i obuwia. Komitet rewolucyjny, który wkrótce
rozbroił straż pożarną i obywatelską i objął władzę w mieście,
przypatrywał się temu bezczynnie. W godzinach rannych 18 września
przejeżdżał jeszcze przez Zdzięcioł mały oddział wojska polskiego. Był
to zespół szpitala polowego wieziony na kilkunastu wozach o konnym
zaprzęgu. W skład transportu wchodziło 30 szeregowych pod dowództwem
sierżanta. Komitet rewolucyjny usiłował transport ten zatrzymać i
rozbroić. Żołnierze oddali salwę w górę, a komitet w popłochu uciekł za
miasto i ukrył się w gąszczach miejskiego cmentarza. (...) W godzinach
popołudniowych 18 września wojska sowieckie wkroczyły do Nowogródka, a
pod wieczór tegoż dnia trzy pierwsze czołgi sowieckie wjechały do
Zdzięcioła. Cały komitet rewolucyjny z przewodniczącą Josielewicz na
czele wystąpił na powitanie najeźdźców. Wznoszono okrzyki: "Niech żyje
wielki Stalin" (por. H. Poszwiński Spod Łowicza do Londynu, Londyn 1967,
s. 112).

Poszwiński opisał później podstępny sposób, w jaki został aresztowany
przez rewolucyjny komitet Josielewiczowej: W godzinach rannych 19
września przybył do magistratu Żyd, jeden z członków komitetu i oznajmił
mi, że komitet prosi mnie o przybycie na zebranie w sprawie spędzonego
do Zdzięcioła z zachodu kraju bydła, wśród którego wybuchła epidemia
pryszczycy. Wierząc w prawdziwość tego, co mi zakomunikowano, wstałem i
ubrany, tak jak siedziałem za biurkiem, udałem się z panem komitetowym
na drugi koniec miasta do siedziby komitetu. Zanim dostałem się do
pokoju przewodniczącej, czekałem około godziny. (...) Podłogi wewnątrz
budynku zalane były papierami i aktami pozostawionymi przez polską
policję. W kątach pokojów leżeli pobici dotkliwie ludzie, pośród których
większość stanowili uciekinierzy przed Niemcami. Członkowie komitetu w
cywilnych ubraniach, z czerwonymi opaskami na rękawach, z gwiazdą
sowiecką na czapkach, z karabinami lub rewolwerami w ręku, prześcigali
się nawzajem w brutalnym traktowaniu ludzi. To było trudne do zniesienia
widowisko.

Po godzinnym blisko oczekiwaniu rozwarły się drzwi i polecono mi wejść
do pokoju przewodniczącej. Wszedłszy, zobaczyłem trzy lufy karabinowe
wymierzone w moim kierunku, a jeden z oprawców wykrzyknął: "Ręce do
góry!".

Podniosłem ręce i zwróciłem się do przewodniczącej: "Co ja wam złego
zrobiłem i dlaczego tak ze mną postępujecie?". Josielewicz, chociaż
dobrze znała język polski, odpowiedziała po rosyjsku: "Przyjdzie czas,
że wam wszystko będzie wiadome!" (...). (por. tamże, s. 113-114).
Przewodnicząca Josielewicz wyjaśniła oficerowi NKWD powody aresztowania
Poszwińskiego, wskazując, że jest to polski oficer, polski patriota, były
burmistrz miasta, a to już chyba wystarczy. I wystarczyło, by
enkawudzista wypełnił odpowiednią rubrykę o Poszwińskim: Biezopasnyj eliment
(niebezpieczny element). Wraz z mnóstwem innych aresztowanych Polaków: kierownikami
szkół, wójtami gmin, sołtysami, urzędnikami, jakimś księdzem misjonarzem,
Poszwiński został powieziony pod eskortą do więzienia w Nowogródku. Jak
później wspominał: Przez cały czas tej jazdy, trwającej przeszło
godzinę, leżeliśmy na dnie wozu od węgla, a czterech Żydów, członków
komitetu rewolucyjnego, stało nad nami z karabinami w rękach,
powtarzając co pewien czas ostrzeżenie: "Nie podnosić głowy, bo kula w
łeb!".

Droga, po której wóz się zwolna posuwał, zatarasowana była w wielu
miejscach armatami artylerii sowieckiej jadącej w przeciwnym kierunku.
Żołnierze sowieccy zbliżali się w czasie tych zatorów do naszego wozu i
zapytywali:
" Kogo wy i dokąd wieziecie?
" Wieziemy Polaków do więzienia - odpowiadali konwojenci.
" A co oni wam złego zrobili?
" Nic złego nie zrobili, ale wystarczy, że byli Polakami! (por.
tamże, s. 115).

________________________________________


A.