Dane tekstu dla wyniku: 1
Identyfikator tekstu: IJPPAN_k1231228
Tytuł:
Wydawca: Społeczny Instytut Znak
Źródło: Między wiecznością i czasem
Kanał: #kanal_ksiazka
Typ: #typ_nd
Autorzy: Adam Sikora,  
Data publikacji: 2006
zechzwiązkowej Partii Komunistycznej (bolszewików): w drugim czytaniu widać było nade wszystko mroczny, odstręczający świat prowokacji, brutalnej siły, zbrodni, zdrad, walk frakcyjnych i politycznych procesów. Katechetyczna struktura stalinowskich pism, liturgiczny ton, retoryczny charakter pytań, redukcja złożonych kwestii do prostych (niekiedy prostackich) formuł, cytaty miast argumentów, wszystko to przy powtórnym uważnym czytaniu odsłaniało mizerię myśli oraz jej czysto instrumentalny sens.
Mówię o rozczarowaniach intelektualnych. Najdotkliwiej poruszała mnie jednak rozbieżność między sferą strzelistych ideałów a prawdą powszedniej egzystencji: jej zorganizowaną przemocą, wszechwładzą aparatu partyjno-ubeckiego, politycznymi procesami, delatorstwem, drobiazgową reglamentacją życia, bezwzględną presją i kontrolą. Przekonywałem siebie: pamiętaj o imperatywach sytuacji, o zaostrzającej się walce klasowej, nadciągającym starciu dwóch systemów. Rozumiesz: "Bój to będzie ostatni", a na wojnie, jak to na wojnie, znasz przecież jej prawa, poznawałeś je na własnej skórze. Nie roztkliwiaj się zatem, bądź mężczyzną, gdzie drwa rąbią, tam wióry lecą. Chcesz jeść jajecznicę? Proszę bardzo, tylko rozbij to jajo! Nawet trucizna, byle umiejętnie dozowana , posiada lecznicze własności. Myśl więc o celach oraz o instrumentalności środków, poznawaj ich służebną funkcję. Uświadom sobie, że i ze zła niekiedy wyrasta dobro, niczym kurczę z jaja. Skończ z tym pustym moralizatorstwem, uwolnij się od frazesów pięknoducha, przyznaj, że cel uświęca... Tak próbowałem przekonać siebie, znieść owo bolesne rozdwojenie świadomości, ten dramatycznie narastający rozziew między ideałem i rzeczywistością, etyką i polityką, celami i środkami, a tu za chwilę parę razy przyszło mi podnieść rękę, w wyniku zaś tego gestu ten czy ów przestawał być członkiem organizacji, następnie znikał z uniwersytetu albo - w najlepszym razie - tracił stypendium oraz miejsce w domu akademickim. Instrumentalnie traktowane środki ujawniały swoje ludzkie oblicza. One zaś pozostawiały bulwersujący ślad w pamięci. W rezultacie gorliwość neofity zastąpiła świadomość wyrządzanych krzywd. I może ta właśnie świadomość sprawiła, że zacząłem uważniej patrzeć na ludzi oraz starać się czynić dobro. Mówię tak nie po to, ażeby się wybielać: skrucha nie przekreśla przewiny. To, że się kogoś skrzywdziło, nie zostaje wyrównane przez to, że się pomogło komuś innemu. Wprawdzie życie ludzkie jest sumą czynów, ale przecież nie może ono być przez czyniącego oceniane - niczym w ludowym wyobrażeniu Sądu Ostatecznego - jako całość. To byłoby zbyt wygodne. Niezależnie od jakichkolwiek bilansów każdy czyn trzeba oceniać z osobna, a wtedy wina pozostaje winą. Jedynie Bóg może, ludzie zaś powinni ujmować czyjeś życie per saldo (dość mam tych domorosłych Katonów, co tropią niegdysiejsze grzechy bliźnich, nie bacząc na ich późniejsze losy), w stosunku do samego siebie poprzestawać na takiej właśnie zbiorczej ocenie się nie godzi...
Piszę o rozbieżności celów i środków. Musiało upłynąć trochę czasu, nim uświadomiłem sobie, że nie jest to rozbieżność przypadkowa. Początkowo powiadałem sobie, że czym innym jest słuszna doktryna, teoretyczna wizja świata, katalog celów i wartości, a czym innym kaleka praktyka. I to praktyka w państwie tak niegdyś zacofanym i tak ciężko doświadczanym. Że niby zachodnia myśl oraz wschodnia praktyka. Czasem nawet, wzruszając ramionami, myślałem z polska: Azja! Ale przecież nie trzeba było wielki