Dane tekstu dla wyniku: 1
Identyfikator tekstu: PWN_3102000000009
Tytuł:
Wydawca: Internet
Źródło: Gdy owoc dojrzewa
Kanał: #kanal_ksiazka
Typ: #typ_fakt
Autorzy: Jan Brzechwa,  
Data publikacji: 1958
ramentalnego dwugłosu matki i panny Kazimiery: "Pij! Pij!", dopijaliśmy znienawidzone mleko, wydłubując palcami spomiędzy zębów kłakcie kożuchów. Ogarniała mnie błoga senność, którą zakłócała perspektywa obmywania zimną wodą. Matka wyczytała gdzieś, że jest to najświeższa zdobycz nowoczesnej higieny, mająca hartować dzieci i chronić je od przeziębień. Ten nieprzyjemny zabieg zapierał mi dech i w rezultacie miałem mu do zawdzięczenia chroniczny katar, którego odtąd nigdy nie zdołałem się pozbyć.
Panna Kazimiera poszła właśnie do kuchni, aby przygotować narzędzia tortur w postaci miednicy z zimną wodą i włochatych ręczników, gdy nagle w drzwiach ukazał się ojciec prowadząc za kark dziwne indywiduum, blade i wystraszone. Matka wydała przeraźliwy okrzyk. Okazało się, że ojciec przyłapał w gabinecie złodzieja, który w sposób sprzeczny z prawami fizyki zdołał wśliznąć się do pokoju przez wąziutki lufcik. Zaskoczony przy "robocie" nad szuladami biurka, nie próbował uciekać, nie stawiał oporu i drżącymi rękami wykładał teraz na stół skradzione przedmioty. Matka zadawała ojcu niedorzeczne pytania, nerwowo machając wachlarzem i wyrzucając z siebie egzaltowane "och!" i "ach!"
Ojciec był zupełnym przeciwieństwem matki, nigdy nie tracił panowania nad sobą, nie podnosił głosu i w każdej sytuacji zachowywał imponujący spokój.