Dane tekstu dla wyniku: 1
Identyfikator tekstu: PWN_3102000000053
Tytuł:
Wydawca: Twój Styl
Źródło: Wydziedziczeni
Kanał: #kanal_ksiazka
Typ: #typ_fakt
Autorzy: Danuta Koral,  
Data publikacji: 1997
i sobie mama oglądająca od czasu do czasu to błogosławieństwo urodzaju. Tylko dzieci, budząc się codziennie rano dostawały, bez względu na temperaturę, gęsiej skórki. Szukały też gorączkowo najmniej praco- i czasochłonnego sposobu na zapełnienie przepaścistych króliczych żołądków. Kiedy część sałaty w ogrodzie wyrosła i nie nadawała się już na stół, dzieci znosiły całe naręcza zdrewniałych łodyg pokrytych z rzadka liśćmi. Króliki jakoś to zniosły. Kiedy sałata się skończyła, zaczęły się ogórki.
Oboje brodzili między ostrymi liśćmi i łodygami, które drapały gołe nogi i wyszukiwali największe i żółknące, przegapione przez zbierających. Praca szła szybko, króliki jadły chętnie i wszystko wydawało się w porządku, dopóki pewnego dnia nie zdechły dwa, potem następne i wreszcie zginęły prawie wszystkie w parę dni. Mama zrobiła dzieciom awanturę i zapowiedziała częste inspekcje. Dwa króliki, które przeżyły zagładę, musiały być albo samcami, albo samicami, bo nic nie chciało się urodzić. Mali hodowcy zatęsknili w końcu za peł-nym duczkiem, ale nie śmieli już zwracać się z tym do mamy.
Któregoś dnia Kazik oświadczył, że można by było kupić parę i on nawet wie od kogo. No pewnie, świetny pomysł, tylko że żadne z nich nie miało pieniędzy, bo żadne nigdy nie dostawało tak popularnego teraz kieszonkowego.