Dane tekstu dla wyniku: 1
Identyfikator tekstu: PWN_2002000000126
Tytuł:
Wydawca: Kantor Wydawniczy SAWW
Źródło: Początek
Kanał: #kanal_ksiazka
Typ: #typ_lit
Autorzy: Andrzej Szczypiorski,  
Data publikacji: 1986
Na przykład wychowanek Kryński, chłopiec o marzycielskim spojrzeniu i umiarkowanych talentach matematycznych, zwykł podnosić rękę, prosząc o głos, w sposób wielce charakterystyczny, łokieć trzymając przy piersi i wystawiając w górę dwa palce, serdeczny i wskazujący, w zupełnej zgodzie z polskim regulaminem wojskowym. Uczeń ten miał, jak się wydaje, jakieś związki rodzinne z armią, czego profesor Winiar nie pochwalał, ponieważ po Wielkiej Wojnie, na domiar wszystkiego, stał się także pacyfistą.
Otóż matematyk cierpiał. Kiedy utworzono dzielnicę żydowską, opuścił był swe mieszkanie i przeniósł się blisko, ku południowej stronie placu Krasińskich, do domu przy ulicy Długiej. Był to błąd, wypływający z matematycznej logiki profesora. Chciał pozostać na starych śmieciach i oglądać z dala swój dawny dom w rejonie getta, bo liczył, że wojna nie potrwa długo. Należało przyjąć inną postawę, może mniej racjonalną, lecz profetyczną. Sąsiedzi profesora Winiara, gdy przyszło porzucić domowe pielesze przy Świętojerskiej, przenieśli się na dalekie krańce miasta. Było w tym coś z palenia za sobą mostów, co profesor Winiar uważał za małoduszne, a może nawet niegodne. Pozostał więc. Stąd jego cierpienie. Dniem i nocą bywał świadkiem triumfu zła. Niemal przez ścianę mordowano sąsiadów. Pokrzepiała go myśl, że Bóg i Polska skrupulatnie notują te zbrodnie, a w dniu sądu ogłoszą wyroki. Bóg w terminie nieco późniejszym, bo w zaświatach, Polska zaś w trybie doraźnym. Jednakże cierpiał, ponieważ wiedział, że najsurowszy wyrok nie wróci życia zgładzonym sąsiadom i nie osuszy wylewanych łez żydowskich.
Tramwaj nie nadchodził. Wiał chłodny wietrzyk. Kobieta, stojąca obok profesora, zapięła pod szyją kołnierz płaszcza. Daleko, za murem getta ozwały się strzały z broni palnej. Profesor Winiar przywykł do tych odgłosów. Lecz oto nagle, ku zdumieniu wychowawcy licznych pokoleń gimnazjalistów dotarł do jego uszu także inny dźwięk, nadzwyczaj osobliwy. Rozległy się takty melodii z potężnej katarynki. Słychać było perkusję, czynele i werbelki, a także, być może, skrzypki, basetle, fleciki, czego prof