W kwietniu 67 słuchałem na Uniwersytecie Warszawskim gościnnego wykładu prof. Fernanda B. Uczeń Febvre'a, przyjaciel Blocha, trochę kokiet i poeta, ale mówca o wielkim talencie przekładania trudn ych myśli na jasne słowa.
I tenże profesor Fernand mocno zaatakował młodych socjologów i ekonomistów z Yale zarzucających historykom, że pracujemy na obszarach
niesprawdzalnych
, bo na obszarach śmierci.
Profesor stwierdził, że zarzut jest zrozumiały, bo w państwie, którego dzieje liczą sobie lat dwieście, a wyroki sądowe opiewają na tysiąc lat więzienia - słowo "historia" brzmi podejrzanie.
|