Belzebub po raz kolejny dał dowód wielkiej psiej mądrości. Do tej pory nie warknął nawet na mijających ich żołdaków, teraz, niezawodnie czując intencje, krótkim, acz ostrym szczekiem ostrzegł przed zbrojnymi na koniach, którzy niespodziewanie wyłonili się z brzezin po obu stronach drogi. Zawarczał też złowrogo, gdy na jego widok jeden z towarzyszących rycerzom pachołków ściągnął kuszę z pleców.
- Hej, wy tam! Stój! - krzyknął jeden z rycerzy, młody i piegowaty jak
przepiórcze
jajo. - Stój, powiadam! Na miejscu!
Jadący obok rycerza konny pachołek wsunął stopę w strzemiączko kuszy, zręcznie napiął ją i uzbroił bełtem. Urban Horn lekkim stępem wyjechał nieco do przodu.
|