było wchodzić mu w drogę. Wtedy jednak miał zakneblowane usta. Opowiadał mi, że Putrament określił jego wystąpienie na dramatycznym zebraniu Związku Literatów Polskich w obronie Dejmkowskich "Dziadów" jako "opowiadanie szmoncesów". Tym samym zgłosił akces do "antysyjonistycznej" krucjaty. Po kilku dniach zobaczył Putramenta kłaniającego mu się w teatrze. "I cóż miałem zrobić, skoro nie mogłem mu w prasie odpowiedzieć - pytał retorycznie pan Antoni. - Mogłem mu tylko nie odpowiedzieć. Na ukłon".
Głosił zasadę partnerskiego kompromisu z władzą, ale w sytuacjach
granicznych
bywał twardy jak skała. Patos przeplatał ironią, a przyrodzoną kąśliwość języka łączył z wielką ludzką dobrocią. Był jednym z ostatnich przedstawicieli wspaniałego plemienia niepokornej polskiej inteligencji, którzy deklarowali za Kantem, że "niebo gwiaździste nade mną, a prawo moralne we mnie". Jeśli wszakże przyjrzeć się uważnie dokonaniom tych ludzi, to łatwo spostrzec, że postępowali tak, jakby - wedle określenia pana Antoniego - mieli prawo moralne ponad sobą, a niebo gwiaździste w sobie. Niebo gwiaździste, na którym szukam nieraz znaku, pozdrowienia, rady od pana Antoniego.
Adam Michnik
|