Dane tekstu dla wyniku: 1
Identyfikator tekstu: PWN_2002000000015
Tytuł:
Wydawca: Niezależna Oficyna Wydawnicza „Nowa”
Źródło: Panny i wdowy: czyściec
Kanał: #kanal_ksiazka
Typ: #typ_lit
Autorzy: Maria Nurowska,  
Data publikacji: 1992
tragedii, ani jednego pytania. Żadnej reakcji. Nie umiał sobie tego wytłumaczyć, ale wiedział, że pytanie, dlaczego zginęła Karolina, musi w końcu paść i on będzie musiał na nie odpowiedzieć. Czy czuł się winny przez te wszystkie lata? Nigdy o tym w ten sposób nie myślał. To, co się wydarzyło, musiało się wydarzyć. Pionki zostały rozstawione i ten, który uczynił fałszywy ruch, musiał zostać wyeliminowany. Nieważne, kto był ofiarą, a kto katem, toczyła się gra polityczna i ona dyktowała warunki.
Zawsze obawiał się tej kobiety, w każdej chwili mogła ściągnąć na jego szefa kłopoty, ale pułkownik był taki zaślepiony, nie trafiały do niego żadne argumenty. Radca był przeciwny przywożeniu generała Jaksy-Górskiego do Lechic, za dużo kręciło się tam postronnych osób. No i ta nieobliczalna żona pułkownika. Ale Korwin stwierdził, że ma do swojej Karoliny pełne zaufanie. I proszę, co się okazało. Kiedy radca zobaczył ją wtedy na cmentarzu, wiedział, że wynikną komplikacje. Cały czas ją obserwował. Znalazła się obok pułkownika, o czymś rozmawiali, nie słyszał oczywiście słów, ale z wyrazu ich twarzy wszystkiego się domyślił. Niemal modlił się w duchu, żeby sprawa sama się jakoś rozwiązała, żeby w ostatniej chwili wrócił tej kobiecie rozsądek albo żeby szef wyprowadził ją z cmentarza. Ale ona jak taran parła do przodu, ślepa i głucha na wszystko. Szła ku swojej śmierci, niszcząc jednocześnie życie kilku osób, tego wspaniałego człowieka, swojego męża, swoich dzieci, a także życie radcy, który musiał wziąć jej śmierć na swoje sumienie. Liczył jeszcze na cud, na to, że ona się w ostatniej chwili opamięta i będzie milczała. Chciał jej to nawet nakazać, kiedy ich oczy się spotkały. W jej wzroku wyczytał odpowiedź: nie licz na to. Można jej było darować wiele kaprysów, ale tutaj w grę wchodziła racja stanu, rzecz święta.
Zeznania tej kobiety uderzyłyby w człowieka, który dla radcy był niemal Bogiem. Los Polski był nierozerwalnie związany z tym nazwiskiem, a ona chciała je oczernić. Wiedział, że nie wolno mu do tego dopuścić. Wiedział też, że trzeba jej zamknąć usta na zawsze. I że to właśnie na nim spoczywa ten obowiązek. Zaraz potem chciał sobie strzelić w łeb, bo to zakończyłoby całą sprawę, ale go obezwładniono. Ludzie go przytrzymali, pojawili się żandarmi i zakuli go w kajdanki.