Dane tekstu dla wyniku: 1
Identyfikator tekstu: IJPPAN_PolPr_GKe00904
Tytuł: Patrząc z boku
Wydawca: "Polskapresse". Oddział "Prasa Krakowska"
Źródło: Gazeta Krakowska
Kanał: #kanal_prasa_dziennik
Typ: #typ_publ
Autorzy: Waldemar Pączek,  
Data publikacji: 2007-03-13
Patrząc z boku
Jak to z SAPARD-em było No i mam dylemat. Mianowicie, czy pisząc o wójcie gminy Trzciana (niezależnie, jak długo nim jeszcze będzie) podawać pełne imię i nazwisko, czyli Józef Nowak, czy też tylko Józef N. Wójt, niczym Kafkowski Józef K., uwikłany został w sądowy proces i podobnie jak on twierdził, że został we wszystko wmanewrowany przez bezduszny wymiar sprawiedliwości. Różnica polega na tym, że sprawa książkowego Józefa była od początku do końca bezsensowna i groteskowa, podczas gdy rzeczywistego Józefa przed oblicze poważnego sądu doprowadziło jego bezsensowne i groteskowe postępowanie. Swego czasu gmina dostała z SAPARD-u pieniądze na remont ponadkilometrowego odcinka drogi. W trakcie remontu radni zawnioskowali, żeby część unijnej dotacji zachachmęcić i wydać je na inne inwestycje. Podstępnie ukręcili bicz na pana N., bo wprawdzie pomysł był ich, ale odpowiedzialność za jego realizację spoczęła na władzy wykonawczej. Po drobnych korektach wyremontowano mniej drogi, niż przewidywał projekt, a za „oszczędności” naprawiono inny kawałek drogi i jeszcze starczyło na wyasfaltowanie boiska. Gdybym był przedstawicielem SAPARD-u, to na remont innego szlaku machnąłbym ręką, ale „pomylenie” drogi z boiskiem uznałbym za grubą przesadę. Sprawą zajęła się Temida, w wyniku czego siedem osób (włącznie z N.) dostało popularne „zawiasy”. – Jestem niewinny – grzmi wójt usprawiedliwiając się, że „wyłudził” nie dla siebie, tylko dla gminy, której społeczne dobro leży mu na sercu. Widocznie nie rozumie, że został skazany nie za drogę i boisko, ale za zatajenie aktu wydatkowania pieniędzy niezgodnie z ich przeznaczeniem, czyli – krótko mówiąc – za poświadczenie nieprawdy. Nawet początkujący, nieopierzony urzędnik wie, że kłamanie w oficjalnych dokumentach to urzędniczy grzech główny numer jeden. Za to można trafić tylko do samorządowego czyśćca. Nie powinien więc Józef N. szukać ratunku w apelacji, w której powodzenie nie wierzę. Powinien zachować się jak mężczyzna i sam podać się do dymisji. Bo na razie daleko mu do bohatera klasycznej powieści dla dorosłych. Bliżej do Dyzia z jakiejś czytanki dla dzieci. waldemar pączek