Towarzysz Grzesia był to jegomość starszy, o mięsistej, porowatej twarzy. Niegdyś musiał być tęgi. Podniszczone ubranie pamiętające lepsze czasy wisiało na nim teraz jak skóra na hipopotamie.
Grześ odziany był niechlujnie. Kroczył ciężko, kaczym, kołyszącym się chodem,
jako że
miał platfus. Obydwaj wonieli żywicą i kostnym klejem. Byli stolarzami.
Stacho wysmarkał z nosa skrzep krwi i zerkał życzliwie na obydwu wielkich i silnych, ciężko kołyszących rękoma.
|