Dane tekstu dla wyniku: 15
Identyfikator tekstu: IJPPAN_PolPr5a00404
Tytuł: Gul, gul, gul, gloryja...
Wydawca: Polskapresse, oddział Prasa Łódzka
Źródło: Dziennik Łódzki
Kanał: #kanal_prasa_dziennik
Typ: #typ_publ
Autorzy: Dobrowolska Ewa,  
Data publikacji: 2002-09-13

Gul, gul, gul, gloryja... Centrum Szadku tętni życiem już od wczesnych godzin rannych. Pierwsi jego stali bywalcy pojawiają się czasem nawet przed szóstą. Zanim otworzą sklepy. Kiedy rolnikom z szadkowskiej gminy sen z powiek spędza susza i upały, bo ziemia przypomina twardą skorupę i nie można kopać ziemniaków, z ciepła cieszą się okoliczni pijaczkowie. Na ławkach można siedzieć i całą dobę. - A co robić? Pracy brak. Zasiłku już nie mam. Z babą siedzieć w chałupie i słuchać jej wrzasków cały dzień mi się nie chce. Trzeba odreagować stres, biedę. Kobicie wyciągnąłem piątala z portfela. Trójkę straciłem na fajki. Zostały jeszcze dwa złote. Najlepiej wyjść na Rynek. Tam zawsze się znajdzie kumpla, co dołoży na winiasza - mówi bez oporów 54-letni pan Henio. Mimo że rozmawiam z nim o ósmej rano, nie ukrywa, że po centrum Szadku błąka się już od 2 godzin. Jest już po wiśniowej nalewce. - Sam jej nie wypiłem. We trzech zrobiliśmy zero siedem litra. O tu, w bramie geesu. Zanim otworzą biura, spokój tam jest i nikomu nie przeszkadzamy. W dzień to prezes potrafi przepędzić - wyznaje. Lokatorka jednej z kamienic przy Rynku pożaliła się naszej redakcji, że już ma dosyć pijaków wystających po bramach. - Ja tam nikomu pić nie bronię. Jak mają za co i nie kradną... Ale dosyć mam tych wulgaryzmów pod oknem. Do tego wstydu żadnego nie mają! Potrafią w biały dzień rozporek rozpiąć i... w pobliskie krzaki. A przecież tamtędy dzieci do szkoły chodzą. Ale, to jeszcze nic! Mało to razy wymiociny sprzątałam ze schodów, jak im tanie winiasze zaszkodziły. Nie pomagają uwagi. Nie pomaga nic. A jeszcze potrafią bluzgi puścić, jak się człowiek odezwie - wyrzuca z siebie szadkowianka. - Bramy na cztery spusty nie zamknę. Bo jak się listonosz dostanie? Domofonów sąsiedzi założyć nie chcą. Przecież nie będę cały dzień siedziała w oknie, żeby wiedzieć, czy się aby do mnie kto nie wybiera. Sprzedawczynie ze sklepów w centrum Szadku zgodnie przyznają, że często, zanim pojawi się klient po bułki czy chleb, mają obsłużonych po dwóch, trzech takich, co przyszli zaleczyć kaca. - Jeszcze kilka lat temu, to u mnie brali na kreskę. Teraz już się nie da. Kasy fiskalne są. Każdy dzień trzeba rozliczyć. Ale kiedyś lista dłużników w zeszycie długa była. Spłacali jak dostali wypłatę, zasiłek lub zapomogę. Byli tacy, co trzy czwarte swoich poborów zostawiali w sklepie. Potem przez dwa dni kupowali za gotówkę i apiać od nowa na kreskę. Teraz to głównie idą wina. Mało który dokupi zakąskę. Leberkę czy kiełbasę. Na pusty żołądek piją, to i szybko się upijają. Potrafią też awanturować się. Ale raczej niegroźnie. Pracownik Zakładu Gospodarki Komunalnej w Szadku sprzątający Rynek mówi, że częściej nad ranem niż papierki po batonach zbiera puste butelki. Po tanim winie, nalewkach. Rzadziej po piwie czy wódce. - Piwo za drogie jest dla nich. A tak zrobią ściepę na cztery złote. Nalewka ma parę procent, to i kopa porządniejszego daje. Lato ciepłe, to i upał robi swoje. Jak się upiją wieczorem, to potem butelki w krzakach i pod ławkami leżą. Skupu u nas nie ma, więc zostawiają tam, gdzie pili. Pan Henio przed godziną dziesiątą przeniósł się z bramy na ławkę koło fontanny. Wraz z nim siedziało jeszcze czterech kumpli. Pod parkanem rabatowym stały dwie puste butelki po winie. Z ławki dochodził bełkotliwy śpiew: "Gul, gul, gul, gloryja, jak żeś wypił, otrzyj ryja i podaj go kolegowi". Dających przez prawie kwadrans swoisty koncert mężczyzn, mija- ła grupka dzieci z pobliskiej szko- ły. Maluchy z ciekawością przys- łuchiwały się słowom piosenki. Jedna z dziewczynek zapytała koleżankę. - Frugo to znam, ale co to jest "go"? Jakiś nowy sok? Ewa Dobrowolska