Dane tekstu dla wyniku: 1
Identyfikator tekstu: IJPPAN_k123041
Tytuł:
Wydawca: Wydawnictwo W.A.B.
Źródło: Piaskowa Góra
Kanał: #kanal_ksiazka
Typ: #typ_lit_proza
Autorzy: Joanna Bator,  
Data publikacji: 2009
otra Zatryba w nieśmiałą uczennicę była tak silna, że po wielu latach na campusie uniwersytetu w dalekim kraju już profesor, a nie doktor Zatryb, a nawet już nie Zatryb, tylko Zetrajb, jak wymawiali jego nazwisko studenci i koledzy, wpisze jej nazwisko w komputerową wyszukiwarkę. Długo nie dowie się, czy nie ma jej w cyberprzestrzeni sławnych i niesławnych dlatego, że gdzieś przepadła, zaprzepaszczając swój talent, czy dlatego że zmieniła nazwisko, wychodząc za mąż, co czasem na jedno wychodzi.
Przyszły profesor Zetrajb miał rację i okazało się, że matematyczny talent Dominiki nie miał sobie równych w Wałbrzychu. Zakwalifikowała się do eliminacji wojewódzkich i wygrała je, bijąc dwóch przemądrzałych młodzieńców z trądzikiem i spoconymi dłońmi, którzy podczas uroczystości wręczenia dyplomów kompletnie ją ignorowali. Dzięki temu sukcesowi nie tylko dostała ufundowany przez prezydenta miasta elektroniczny kalkulator, który zaraz się zepsuł, ale też nie musiała zdawać egzaminów do liceum, do którego wcześniej w ogóle nie zamierzała iść. Piotr Zatryb doprowadził swą misję do końca, zanim zniknął z Wałbrzycha, i spotkał się z Jadzią Chmurą. Zdolna córka, o której mówił, była jakąś inną dziewczynką niż ta, którą znała Jadzia, więc wytrzeszczała na niego agrestowe oczy i mrugała rzęsami wymalowanymi zielonym tuszem, węsząc podstęp. Czy przypadkiem możliwości roztaczane przez tego chudzielca nie biegną za daleko od ścieżki, na której chciałaby widzieć Dominikę? Czy z tego nie będzie jakichś strat, kłopotów? Czy to nie jest ryzykowne, niebezpieczne? Tyle zrozumiała Jadzia z przemowy Bociana, że liceum może zwiększyć wartość jej córki, i pocieszyła się, że Dominika nadal może wyjść za mąż za jakiegoś Erlenda von Sinnena z Castrop-Rauxel, ułożyć sobie życie po myśli matki nawet bez pożytecznego zawodu krawcowej. Liczyć Dominika rzeczywiście umie, to Jadzia sama zauważyła, tylko uznała za praktyczną umiejętność raczej niż talent. W jej świecie można było mieć łeb, plecy lub pieniądze, ale talent? Nie, talentu raczej się nie miewało. Ponoć babka Jadwiga, młynarzowa z Brzeziny, umiała nadzwyczaj pięknie haftować, ale to nie to samo, co matematyka. Chudy mówił o studiach. Po liceum idzie się na studia, na przykład do takiego Wrocławia. Jej Dominika na studiach! W pięknym mieście Wrocławiu! Zanim Jadzia doszła ze szkoły imienia gen. Świerczewskiego na Babel, a daleko nie miała, posiane przez Piotra Zatryba ziarna dumy zakiełkowały i wystrzeliły z szybkością wielkanocnej rzeżuchy. Na całym ciele czuła dotyk jej rośnięcia. Ba, sama Jadzia nieco podrosła, przez jej chorą rękę szybciej popłynęła krew. Po studiach to jej córka znajdzie sobie takiego Niemca, doktora czy pieczarkarza niemieckiego, że wszystkim na Piaskowej Górze gały wyjdą. O nie, to nie będzie jakiś pierwszy lepszy Niemcaszek! Żaden dusigrosz i miernota! W windzie Jadzia Chmura miała już głowę o kilka centymetrów wyżej niż zwykle, a z uszu i nosa wyrastała jej świeża zielenina. Wzdychając po swojemu, powiedziała do Lepkiej, że nie wie, jak to będzie, ale jej córka idzie do liceum, tego najlepszego. Tak wzdychała Jadzia, przewracając oczami, gdy miała powód do radości i dumy. Już jako mała dziewczynka chowała się do spiżarki, gdy ktoś ją pochwalił, bo w głębi duszy czuła, że z jakiegoś powodu na to nie zasługuje i jeśli natychmiast nie zniknie, pochwała za chwilę okaże się drwiną, a ona sama rozpadnie się pod jej ciężarem. Duma to uczucie cudzoziemców, ordynatów, burżujów z willi w Szczawnie Zdroju, a nie Maślaków z Zalesia czy Brzeziny. Nie Jadzi Chmury z Piaskowej Góry. Jej udało się dobrze opanować tylko prostszą sztukę lęku przed nagłym sukcesem, który mimo wszystko był kuszący. Żeby tylko się Dominice w tym liceum noga nie powinęła!
W Wałbrzychu były cztery licea, a to, do którego dostała się Dominika, uchodziło za najlepsze i zawistni nazywali je Oksfordem. W poniemieckim budynku, w którym przed wojną była szkoła dla chłopców, pozostały eksponaty w słojach, a ich obfitość pozwalała wnosić, że mali Niemcy posiedli sporą wiedzę o anatomii i strach pomyśleć, do czego niektórym z nich mogła się przydać po paru latach. W roztworze formaldehydu dryfowały wewnętrzne narządy ludzi i zwierząt; wypłukał się z nich kolor i wyglądały