Dane tekstu dla wyniku: 2
Identyfikator tekstu: PWN_0302000000014
Tytuł:
Wydawca: http://univ.gda.pl/~literat/wiatr/index.htm
Źródło: Wiatr od morza
Kanał: #kanal_ksiazka
Typ: #typ_lit_proza
Autorzy: Stefan Żeromski,  
Data publikacji: 1922
nierządem, w organy jedzące i pijące, w naczynia zbrodni i hańby. Czemu oblatuje z nich niewinny i pachnący kwiat dzieciństwa i twardy, nasienny owoc powstaje. Wzdychał za dzieweczkami, które we śnie o przeszłości widział jako swe córki rodzone. Otaczały teraz jego głowę ni to chór aniołów, śpiewając, weseląc się i tańcząc. Słyszał głosy ich i dziecińskie słowa, których już nikt nie mówi. Rozstawiał ręce, żeby objąć widma święte, co przeszły już nad ziemią jak obłoki nad Żarnowieckim Jeziorem.
Podniósł głowę. Patrzał. Oto miał przed oczyma drzewiny sadu za domem, każdą wypielęgnowaną na podobieństwo dziecka, obdarzaną wszystkim, czego jej było potrzeba, ażeby mogła wydać kwiat swój i owoc. Jakże głęboko miłował te bezmowne, przedziwne istoty, które za trochę opieki i czułości płacą nieprzeliczoną nadwyżką kwiatów, owoców, zapachów, najdziwotworniejszych w kształcie, rozpostarciu, życiu, barwie i smaku. Tam stała pewna chorowita jabłoneczka , z którą tyle było zachodu, pielęgnacji, odziewania jej na zimę w sukienkę z kłoci i powróseł, bielenia w przedwiośnia od odziemka, wyiskiwania z mszyc i natrętnych mrówek, nim się na schwał wybrała, a teraz w zamian za trochę nawozu podlanego między korzenie sypie kwieciem i mnóstwem jabłek tak doskonałych w smaku, tak przemyślnie niezbędnych, tak dobrych i stworzonych dla wnętrzności człowieka. Pod tamtą gruszą leży zakopany pies, zestarzały stróż dziedzińca, wierny Czuja. Ten się z gruszką połączył. Za wszystko dobre, co kiedykolwiek z ręki dostał, za każde łaskawe spojrzenie i pogłaskanie, tak niewymownie mądry zawsze i uczciwy, jeszcze i jeszcze, z roku na rok po tysiąc razy o wszystkich w smaku gruszek pamięta i za wszystko dziękuje. W dzień Bożego Narodzenia wspomną o nim rokrocznie - cały dom wypowie jego imię, choć już szczekania u węgłów nikt nie posłyszy - gdy ostatnią z jesieni gruszkę smakować będą, że ta oto z prochów starego Czui, na szlachetnym popiele zrodzona. I znów na wiosnę, gdy się kwiatem drzewo osuje, westchną z głębi, iż to tak nad Czują wieczne życie jaśnieje.
Oto tam ścieżka w głąb sadu idąca, w ciemny bór. A po zapłociu znowu przed oczyma wielkie jezioro. Płynęły po nim jakby w duszy Wyszkowej złociste i błękitne smugi łaski niebiańskiej. I urodziła się tam, w dalekim bez końca przestworze, czy w duszy nieskończenie długie dni na tej ziemi snującej - modlitwa: