Dane tekstu dla wyniku: 1
Identyfikator tekstu: PWN_2002000000162
Tytuł:
Wydawca: W.A.B.
Źródło: Pułapka na motyla
Kanał: #kanal_ksiazka
Typ: #typ_lit
Autorzy: Hanna Samson,  
Data publikacji: 2000
iepa nie chciał pomocy, no cóż, każdy sam buduje swoje życie, po takich słowach ojciec z dumą spoglądał na syna, na matkę, rozglądał się po solidnie umeblowanym mieszkaniu, do wszystkiego doszedł własną pracą, nie zmarnował ani grosza, nie zmarnował ani chwili, wszystko oddawał rodzinie, potem wszelkie kontakty ojca z Siepą się urwały, ale Marek co jakiś czas go spotykał, w różnych miejscach, czasem myślał, że to nie przypadek, bo czy można tyle razy spotkać kogoś przypadkiem w wielkim mieście?
Przez kilka lat co jakiś czas do niej wracał, nie na długo, zwykle tydzień lub dwa mniej lub bardziej intensywnych spotkań, czasem jechali razem na wakacje, to wystarczało, żeby przekonał się jeszcze raz, że to jednak nie to. A potem poznał Iwonę. Studentka matematyki, niezwykle piękna i niezwykle inteligentna, młodsza od niego o parę lat, znała kilka języków i świetnie grała w tenisa , tak jak on nie marnowała czasu, razem grali, rozmawiali w językach obcych, chodzili na koncerty i do teatru, wszystko było na dobrej drodze, pierwsze tygodnie, które mogły być wstępem do wspólnego życia. I wtedy Ulka poinformowała go, że jest w ciąży. Prosił i groził, błagał, zaklinał, żeby pozbyła się tego dziecka. I tak z nią nie będzie, nic tym nie wskóra, a jemu zniszczy życie, które w końcu tak pięknie zaczęło się układać. A Ulka mimo wszystko chciała urodzić. Powiedział o tym Iwonie, a ta z nim zerwała. Niedługo potem Ulka poroniła, ale Iwona była już z kimś innym. Próbował, walczył i przegrał. Nie mógł się po tym pozbierać przez parę lat, już nie podejmował niewczesnych prób wydostania się ze swego pokoju. Burze dziejowe szalały, ustrój się zmienił, a on nadal czekał, wpłacał pieniądze, co jakiś czas chodził do spółdzielni, aż wychodził mieszkanie z odzysku. Miał już niemal klucze w ręku, kiedy na jego drodze pojawiła się Joanna. A niedawno w autobusie spotkał Ulkę.
- Przytyła z dziesięć kilo i pewnie dalej jest sama - opowiadał Joannie. - A ja omal w tym nie ugrzązłem. Do dziś mielibyśmy gromadkę ślicznych dzieci, wspólnie oglądali telewizję i zgodnie prężyli firany. Całe szczęście, że mam instynkt samozachowawczy.