Dane tekstu dla wyniku: 1
Identyfikator tekstu: PWN_2002000000134
Tytuł:
Wydawca: Książnica
Źródło: Dziewczyna z Banku Prowincjonalnego S. A.
Kanał: #kanal_ksiazka
Typ: #typ_lit
Autorzy: Michał Bielecki,  
Data publikacji: 1997
kazałem mu moje najnowsze rewelacje. - Zabieramy się do rzeczy - rzucił krótko. Barbara dopiła whisky. - Zostaną zatrzymani? - Tak. Muszę panią poprosić, żeby pani pojechała ze mną do komendy. Będą potrzebne zeznania pani jako świadka. - W porządku - zgodziła się. Narzuciła płaszcz i wyszliśmy z mieszkania. Dotarło do mnie, że jej skromny kostium był prawdopodobnie obliczony już na tę okoliczność: spodziewała się, że pojedzie ze mną na przesłuchanie, i chciała od początku zrobić dobre wrażenie.
W samochodzie spytałem ją, co w dniu napadu robiła w barze przy stacji benzynowej. - Dyrektor Prochyra kazał mi jechać z Buczakiem do Warszawy. Po drodze zatrzymaliśmy się na stacji benzynowej. Poszłam do toalety, a kiedy wróciłam, jego już nie było. Tłumaczył się potem, że zaskoczyła go wiadomość o chorobie Krzysztofa. Podobno Prochyra wezwał go natychmiast do banku. Ja usłyszałam o wszystkim w radiu i postanowiłam wracać autostopem. - Prochyra kłamał, że Buczak był w chwili napadu w drodze do Przywar. Teraz to już nie ma znaczenia, ale szkoda, że nie powiedziała mi pani o tym wcześniej. - Nie mogłam. Skąd miałam wiedzieć, co on panu naopowiadał? Nie zamierzałem jej przyciskać do muru. Była głównym świadkiem, chociaż nie zostało to z nikim formalnie uzgodnione. - Czy widziała pani u dyrektora Prochyry kartkę z Chicago? - spytałem. Sięgnęła do torebki i wyjęła pocztówkę z widokiem budynków Marina City przypominających gigantyczne kaczany kukurydzy. Zatrzymałem się, wjeżdżając dwoma kołami na chodnik, odwróciłem pocztówkę i przeczytałem tekst: "Serdeczne pozdrowienia z chicagowskiej Bastylii, w której szkolą mnie przez okrągłą dobę, śle Twój stary przyjaciel, dr Józef Mojka. PS. Polecam Ci Michasia Bieleckiego. Jest nowy w firmie, ale to świetny fachowiec." Bastylia w Chicago, kumpel, który podpisuje się stopniem naukowym, za to obcego faceta nazywa zdrobniale Michasiem... Gdybym miał tyle do ukrycia co Prochyra, kartka ta na pewno skłoniłaby mnie do zastanowienia. Co za idiota w prokuraturze zaakceptował ją w tej formie? Wszystko należałoby robić samemu!... W każdym razie Barbara była bezbłędna. - Pani jest nieoceniona! - rzekłem z przekonaniem. - Wiem - uśmiechnęła się. - Co pan by zrobił beze mnie?
Cały tydzień trwało przesłuchanie Prochyry, Kurasińskiej i Buczaka, potem jeszcze na nowo Mojki, który tak sprytnie ostrzegł Prochyrę. Długo nie chcieli w ogóle zeznawać, mimo iż wymowa dokumentów przekazanych mi przez Barbarę była jednoznaczna. Kukieła zagrał va banque i oskarżył Buczaka o zamordowanie Stefaniaka. Motywem miało być zagrożenie ze strony nieodpowiedzialnego i nie stroniącego od kieliszka kierownika punktu bankowego, który na dodatek żądał coraz większych sum za wcale niepewne mi