Janka całe życie pracowała w biurze. Nie ma specjalistycznego wykształcenia, ale zawsze ją ceniono. Kiedyś myślała o zmianie pracy - wtedy dano jej podwyżkę. Potem nawet dostała jakieś odznaczenie. Kiedy przyszedł wolny rynek wszystko się zmieniło. Jej instytucja zostało jako zbędna rozwiązana, Janka znalazła się na lodzie. Jakiś czas żyła z odprawy, potem kilka miesięcy była na zasiłku dla bezrobotnych.
Pracy szukała cały czas, ale kto dziś zatrudni kobietę ponad
czterdziestoletnią
, niezbyt efektowną i w dodatku bez specjalistycznego wykształcenia. Wreszcie znalazła pracę w jakiejś firmie. Szef powiedział od razu, że to, z czego przede wszystkim rozlicza pracowników, to dyspozycyjność.
Firma oszczędza i dlatego Janka ma do wykonania pracę, którą w jej starej instytucji zajmował się cały wydział. Płaca jest niezbyt wysoka, w dodatku w oficjalnych dokumentach zaniżona, a ośmiogodzinny dzień pracy od razu okazał się fikcją. Często Janka musi przychodzić również w soboty, żeby odrabiać zaległości.
|