Dane tekstu dla wyniku: 1
Identyfikator tekstu: PWN_2002000000169
Tytuł:
Wydawca: SuperNowa
Źródło: Chrzest ognia
Kanał: #kanal_ksiazka
Typ: #typ_lit
Autorzy: Andrzej Sapkowski,  
Data publikacji: 1996
Krasnoludy odpoczywały aktywnie. Figgis Merluzzo i Munro Bruys udali się na poszukiwanie grzybów. Zoltan, Yazon Varda, Caleb Stratton i Percival Schuttenbach usiedli opodal wozu i bez wytchnienia grali w gwinta, ich ulubioną grę karcianą, której poświęcali każdą wolną chwilę, nawet w poprzednie, mokre wieczory.
Wiedźmin przysiadał się niekiedy i kibicował, teraz uczynił podobnie. Skomplikowanych reguł tej typowo krasnoludzkiej gry nadal nie mógł pojąć, ale zachwycał się wyjątkowo starannym wykonaniem kart i malunkami figur. W porównaniu do kart, którymi grali ludzie, karty krasnoludów były prawdziwymi arcydziełami poligrafii. Geralt po raz kolejny przekonywał się, że technika brodatego ludku była mocno zaawansowana bynajmniej nie wyłącznie w dziedzinie górnictwa, hutnictwa i metalurgii. To, że w konkretnej, karcianej dziedzinie zdolności krasnoludów nie pomogły im w zmonopolizowaniu rynku, wynikało z faktu, że karty były wśród ludzi wciąż mniej popularne od kości, a ludzcy hazardziści nie wywodzili się z grup przywiązujących wagę do estetyki. Ludzcy karciarze, których wiedźmin miał niejedną okazję obserwować, grywali zawsze w wymamłane kartoniki, tak brudne, że przed położeniem na stół trzeba było je mozolnie odlepiać od palców. Figury były wymalowane tak niechlujnie , że odróżnienie panny od niżnika możliwe było tylko dzięki temu, że niżnik siedział na koniu. Który to koń bardziej zresztą przypominał kaleką łasicę.
Wizerunki na kartach krasnoludów wykluczały podobne pomyłki. Noszący koronę wyżnik był prawdziwie królewski, panna cycata i urodziwa, a uzbrojony w halabardę niżnik zawadiacko wąsaty. Figury te zwały się po krasnoludzku hraval, vaina i ballet, ale Zoltan i jego kompania używali w grze języka wspólnego i nazw ludzkich.