Dane tekstu dla wyniku: 1
Identyfikator tekstu: PWN_1102000000015
Tytuł:
Wydawca: Książka i Wiedza
Źródło: Mój wybór : rzeczy mniejsze
Kanał: #kanal_ksiazka
Typ: #typ_publ
Autorzy: Teodor Krzysztof Toeplitz,  
Data publikacji: 1998
o o tym zapominamy? Wstydzę się jednak również za J.Ż. i M.I. Dlaczego, postawione wobec idiotycznego zarzutu lub obelgi, uznały za właściwe tłumaczyć się, legitymować, czegoś dowodzić? Sądząc z danych, są to młode dziewczyny, które nie pamiętają okupacji. Są u siebie, w swoim wolnym i praworządnym państwie, gdzie trzeba udowadniać czyjąś winę, nie zaś własną niewinność. Przeraża mnie ich odruch, jest w nim atawizm ludzi poniżanych i zagrożonych, z którego nie zdołaliśmy tych dziewczyn uleczyć.
Najbardziej jednak przeraża mnie ten list dyrekcji "Orbisu", o którym czytam w "Kurierze". Jest to list-widmo. Jego autorem mógłby być wynalazca doktryny, że przyznanie się jest dowodem winy i że człowiek, postawiony w stan oskarżenia, musi się sam bronić, dowodzić swojej absurdalnej niewinności, zanim udowodniona mu zostanie wina. To ja, według autorów listu, muszę wykazać, że nie jestem złodziejem, szpiegiem, sutenerem, recydywistą, muszę dostarczać zaświadczeń na wszystkie możliwe okoliczności, jakie komukolwiek przyjdzie do głowy wymyślić na mój temat. Rozumowanie takie jest wynikiem pogardy dla człowieka i pogardy dla prawa. Prędzej czy później musi ono prowadzić do zwyrodnienia. Duch demokratycznego, humanistycznego prawodawstwa zakłada i musi zakładać, że człowiek jest szlachetny, czysty, niewinny aż do momentu, gdy jego wina udowodniona zostanie w sposób bezsporny i pozytywny. Jeśli choćby na chwilę, choćby w liście dyrekcji hotelu, oddalimy się od ducha tej doktryny, zaczniemy się zbliżać do świata koszmaru, podejrzliwości, przestępstwa, do świata nieludzkiego. W tej dziedzinie, w dziedzinie poszanowania dla człowieka i poszanowania dla humanistycznego ducha praw, nie ma spraw małych, ponieważ każda zbliża nas do ciemności, gdzie zmory chwytają za gardło. Niestety, wiemy jednak, że rozumowanie i praktyki, których oburzającego przykładu dostarczył hotel "Europejski", nie są u nas zjawiskiem unikatowym. Dzieje się tak przede wszystkim na odcinku tak zwanej obyczajowości czy też moralności publicznej. Nie są wyjątkami wypadki zaczepiania młodych dziewcząt w parkach lub wręcz na ulicy przez patrole MO z żądaniem, aby udowodniły, że nie są prostytutkami . Zawsze są to osoby tak przestraszone, tak niepewne, tak jakoś boleśnie skurczone wewnętrznie we własnym przecież kraju, we własnym państwie, w roku 1965, że jak J.Ż. i M.I. sięgają do torebek po dowody niewinności...
...A wszystko to razem dzieje się w czasach, gdy po zapadnięciu zmroku na ulicę Nowy Świat w Warszawie wylegają najciemniejsze kreatury, aby uprawiać swój proceder, doskonale znany mieszkańcom tej dzielnicy, zblatowane z taksówkarzami, wiadome władzom. Gdy w hotelach i restauracjach hotelowych prostytucja zdobyła status półlegalny, a w każdym razie uświęcony przez obyczaj. Istnieje coraz bardziej paląca potrzeba poważnego zastanowienia się nad tymi sprawami. Prostytucja jest nie tylko najstarsz