I zanim zdążyli mnie powstrzymać, otworzyłem okno, wskoczyłem na parapet i poleciałem.
Uratowała mnie kupa piasku, co była pod oknem, nie uprzątnięta jeszcze od czasu, kiedy gmach nasz biurowy budowano. Teraz siedzę w domu, z nogą w gipsie i nudzę się, bo za biurem
tęskno
. Tak by się chciało popracować, przyszłość jakąś zbudować dla dobra ogółu. Ach, żeby choć kolegów z biura zobaczyć. Cóż, kiedy mnie nie odwiedzają.
Ale mam ja na nich sposób, żeby przylecieli. Otworzyłem okno, postawiłem na parapecie pół litra i zakąskę. Przylecą, teraz na pewno przylecą te orły, sokoły moje cudne.
|