Dane tekstu dla wyniku: 1
Identyfikator tekstu: IJPPAN_k70A015
Tytuł:
Wydawca: Czytelnik
Źródło: Baskijski diabel : opowiadania i reportaże
Kanał: #kanal_ksiazka
Typ: #typ_lit
Autorzy: Zygmunt Haupt,  
Data publikacji: 2007
liny, jak tamte, może tylko jeszcze mniej znana. Po obu stronach doliny rzeki garbią się wzgórza i szczeci się na nich las jodłowy. Lasy te są państwowe i podlegają nadleśnictwu w Wygodzie, gdzie siedzi pan radca leśny - bardzo nieleśniczy tytuł w hierarchii Dyrekcji Lasów Państwowych. A w dolinie Łomnicy znowu to lasy metropolii greckiej lwowskiej i gdzieś tam, jak Bystrzyca, sąsiadują i graniczą już. Doliną Czeczwy ciągnie się wąskotorówka lasów państwowych, doliną Łomnicy - lasów metropolii.
Doliny są wąskie i zaniesione mułem dyluwialnym, spłukanym z gór. Jest w nich kilka wsi większych i dosyć rozrzuconych, jest także kamienista droga; tam, gdzie wsie, to banie cerkiewne; osobno leśniczówki. I wszędzie drzewo i drzewo, nowe odziomki czerwone od kory albo fioletowe od długiego eksponowania na deszczach i słońcu. W korytach stromych wzgórz "ryzarnie": jedne w eksploatacji i świeże, i wyślizgane, i różowe koryta, inne stare i zapuszczone, i porzucone. Chude i kamieniste pola, ich łaty na krzywych stokach wzgórz i zielenina, i ogrodzenia z żerdzi, biegnące w takt z okrąglizną stoków i wspinające się wysoko ku łąkom i połoninom. Ale ponad tym wszystkim las: pnie zwarte i gęste od poszycia, i wyżej, i coraz wyżej. Za garbem następny garb, siny od mgiełki górskiej, i następny już fioletowy, a zachodzi za inny, ochrowy . Do tego powietrze świeże, inne, górskie, a w dole rzeka ukazuje się i znika, i jest tu bardzo górsko i dziwnie, i nie tak, jak jest w dolinach. Bo w dolinach jest muł, ziemia i błoto i wszystko jest takie bardzo zniwelowane i płaskie, a tutaj jest surowo i kamień, i łom wyłazi spod cienkiej przykrywy jak spod zdartej skóry i ukazuje surowe wnętrze, i nagłe przeskoki w różnicy poziomów działają brutalnie i ostro. Nie jest sennie jak w dolinach, ale każe nam wszystko być napiętym i przygotowanym na najbardziej nieoczekiwane. Każdy szczegół w topografii, który mam na myśli: a to spadek, załom, wiszar, stok wzgórza i płycizna wyszuranego koryta rzeki, i zakręt drogi, płot żerdziany i kupa szutru, nie mówiąc już o dalszym planie: całych wzgórzach, lasach na garbach i plecach gór i całej Sierra Nevada, jaka piłuje nieboskłon - wszystkiego jest dużo, jest to bardzo oczywiste i bezwzględne, i jeden szczegół z tego w dolinach to wystarczyłby całej okolicy za znak charakterystyczny i unikat krajobrazowy, a tutaj nikt się z tym nie liczy. Dlatego zawsze, jak zaczynam w górach, to jest dziwnie i niezwyczajnie i trudno mi przywyknąć. Jak by to wytłumaczyć? Po prostu nawet o rzeczach, które znamy, mamy wyrobiony sąd własny i uparty i jak powrócimy do nich, to nie ma na to rady, że jest to odskakujące od naszego wewnętrznego pojęcia i obrazu.
Tak mi się to wydaje z górami...