i schody na dziedziniec zewnętrzny. Teraz znowu spadły na
Pawła setki pięści. Ciągle był przytomny. W jakimś momencie dojrzał nawet, jak
zamykają się bramy Przybytku. Podniesiono ujętego w górę, by z siłą rzucić na
kolorowe płyty dziedzińca. Wyrwano mu pół brody i garść włosów z głowy. Był
już prawie nagi: płaszcz i chiton rozleciały się w rękach prześladowców. To
przygniatano go do ziemi, to wylatywał na wysokość rozgorzałych nienawiścią
twarzy.
Nagle znów ciśnięto go na kamienie. Zobaczył nogi i plecy rozpierzchających się w popłochu ludzi. Z drugiej strony biegli żołnierze, tłukąc tych, których dopadli, tarczami i włóczniami. W środku żelaznego kręgu legionistów szedł
trybun
i setnik. Trybun skinął na otaczających go żołnierzy, ci zaś dopadli Pawła. Błyskawicznie skuli mu kajdanami ręce, okręcając go całego łańcuchem. Potem postawili go na nogi. Wyglądał rozpaczliwie: nagi, z ciałem pokrytym sińcami, krwią i błotem, słaniał się na ręce żołnierzy. Ale ci uderzeniami pięści zmuszali go, by stał prosto.
Tłum zatrzymał się w pewnej odległości. Wył i ciskał kamieniami. Pięści i kije
podniosły się w górę. Czasami z tumultu wyrywał się krzyk: "Oddajcie go! Śmierć
bluźniercy!" Trybun, który chciał już polecić legionistom, by wygnali zebranych
poza obręb kolumnad, zatrzymał się. Podszedłszy do żołnierzy, którzy ustawili
się kręgiem naprzeciwko tłumu, podniósł rękę. Korzystając z lekkiego uciszenia
się, zapytał:
- Kto to taki? Czego od niego chcecie?
|