Dane tekstu dla wyniku: 1
Identyfikator tekstu: IJPPAN_k12477
Tytuł:
Wydawca: Państwowy Instytut Wydawniczy
Źródło: Gady
Kanał: #kanal_ksiazka
Typ: #typ_lit
Autorzy: Mirosław Sokołowski,  
Data publikacji: 2007
Doszedłem do wniosku, że lepiej się nie odzywać. Heniek też chyba był tego zdania, bo chwycił tylko swoją torbę z odczynnikami i szybko wybiegł. Matka zdruzgotana opadła na fotel i ukrywszy twarz w dłoniach, zaniosła się histerycznym płaczem.
Stałem przed nią jak skazaniec, ze spuszczoną nisko głową. Nie wiedziałem, co robić z rękoma. Schowałem je za siebie i nerwowo przebierałem palcami. Milczałem, bo cóż mogłem powiedzieć? Matka również się nie odzywała. Całym jej ciałem wstrząsał tylko urywany szloch, który druzgotał mnie bardziej niż najgorsza nawet awantura. Czekałem, kiedy wreszcie zacznie na mnie krzyczeć. Wrzask i agresję potrafiłbym odparować, wobec płaczu byłem zupełnie bezbronny. W końcu poczucie winy zaczęło budzić we mnie furię. Narastała złość, której musiałem dać natychmiast upust. Zacząłem kręcić się niecierpliwie, przestępować z nogi na nogę. Sytuacja stawała się nie do wytrzymania. Matka podświadomie czuła, co się ze mną dzieje, iwtejchwilimilczałajużprogramowo. Sięgnąłem po papierosa, przypaliłem go łapczywie, łamiąc przy tej czynności dwie zapałki, chwyciłem leżącą na stole książkę i popędziłem do łazienki. Dopiero gdy usiadłem na klozecie, kilkakrotnie mocno zaciągnąłem się dymem i zatopiłem w lekturze, drżenie rąk zaczęło powoli ustępować. Kibelstałsię wtej chwili dlamnieostojąspokoju wśródpanującej burzy. Po chwili odłożyłem książkę i z kieszeni szlafroka wydobyłem strzykawkę (bo biegnąc do łazienki, nie zapomniałem jednak zabrać towaru z lodówki). Naciągnąłem do niej trochę kompotu i szybko załadowałem tę porcję w kanał. Chwila oczekiwania i gdy miłe osłabienie rozeszło się po całym ciele, byłem już zupełnie spokojny. Czułem wprawdzie jeszcze pewne wyrzuty sumienia, ale między mną a całym światem wyrosła bariera i nareszcie byłem gotów bronić swoich praw. Wiedziałem, że za chwilę nastąpi na mnie zamach.
Wypłukałem strzykawkę, zapaliłem kolejnego papierosa i znów sięgnąłem po książkę. Bo chociaż byłem już gotów do walki, bynajmniej nie zamierzałem jej przyspieszać. Matka jednak ani myślała długo pozostawiać mnie w spokoju. Minęła już chwila jej słabości i postanowiła natychmiast przypuścić pierwszy szturm.