Jakby mi dach zawalił się na głowę. Pamiętam wszystko: pierwszą celę, pierwszą łaźnię, kobiety, z którymi siedziałam, a tu nic. Przerwa w życiorysie.
Nie wiem, jakie formalności jeszcze załatwiałam, jakie papierki
podpisywałam
, bo przecież musieli nam wydać jakieś papierki, pieniądze. Ocknęłam się dopiero na ulicach Archangielska. Czarna noc, ale w zimie noc trwa tam prawie całą dobę. Archangielsk zaciemniony, bo Niemcy bombardowali wtedy Morze Białe, którym szły sojusznicze transporty. Idziemy drewnianym trotuarem i nagle znajdujemy się pod słupem z głośnikiem radiowym i słyszę głos Lewitana. Zatrzymujemy się. Lewitan - główny spiker radziecki, zawsze czytał najważniejsze komunikaty. Niski, głęboki głos, wolno artykułuje każdą sylabę: Był 17 stycznia 1945 r.
Zaczynamy płakać. Płaczemy i całujemy się. Koło nas gromadzą się ludzie. Chwytam Jadźkę za rękaw: chodźmy, bo nas posadzą, że płaczemy ze zmartwienia, iż wyzwolono Warszawę.
|