- W tył! - Bonhart ściągnął wodze, zawrócił chrapiącego wierzchowca na brzeg. - Z koni! Lód jest cienki.
- Tylko przy brzegu, we trzcinie - ocenił Dacre Silifant, uderzając w lodową skorupę obcasem. - Ale nawet i tu ma z półtora cala. Utrzyma konie jak nic,
bojać
się nie ma...
Słowa zagłuszyły przekleństwo i rżenie. Siwek Skellena pośliznął się, przysiadł na zadzie, nogi rozjechały się pod nim. Skellen uderzył go ostrogami, zaklął znowu, tym razem klątwie zawtórował ostry chrup pękającego lodu. Siwek załomotał przednimi kopytami, tylne, uwięźnięte, targały się w matni, krusząc taflę i burząc tryskającą spod niej ciemną wodę. Puszczyk zeskoczył z siodła, szarpnął za wodze, ale pośliznął się i wywalił jak długi, cudem nie wpadając pod podkowy własnego konia. Dwaj Gemme
|