Dane tekstu dla wyniku: 1
Identyfikator tekstu: IJPPAN_PolPr_GKb01254
Tytuł: Rewitalizacja w inkubatorze, czyli źle jest mieć rację za wcześnie
Wydawca: "Polskapresse". Oddział "Prasa Krakowska"
Źródło: Gazeta Krakowska
Kanał: #kanal_prasa_dziennik
Typ: #typ_publ
Autorzy: Barbara Sobańska,  
Data publikacji: 2006-12-28
Rewitalizacja w inkubatorze, czyli źle jest mieć rację za wcześnie
Na temat rewitalizacji Krakowa rozmawiamy z wybitnym autorytetem w tej dziedzinie — prof. Krzysztofem Skalskim ? Czy można powiedzieć, że obiekty zrewitalizowane stają się modne? Ogromne zainteresowanie budzą np. lofty. których ceny są wyższe od i tak już bardzo drogich mieszkań? — Moda ma ogromne znaczenie jako motor pewnych działań i decyzji. Tak, te obiekty zaczynają być modne, nawet samo słowo rewitalizacja stało się modne, chociaż jest często niewłaściwie odnoszone do działań punktowych. Tymczasem rewitalizacja to działanie na całym obszarze i w wielu dziedzinach. Lofty powstają poprzez przekształcenie poprzemysłowych kubatur na mieszkania. Jest to niewątpliwie moda i pewien snobizm, który przyszedł z Zachodu. Również zagospodarowanie wielkopowierzchniowego sklepu w dawnym zakładzie przemysłowym, jak to miało miejsce w przypadku Galerii Kazimierz, na pewno jest argumentem przyciągającym klientów. Spójrzmy chociażby na łódzką Manufakturę, która według opinii fachowców od dziedzictwa kulturowego jest realizacją nieudaną, gdyż zrobienie tam galerii handlowej o banalnej architekturze zepsuło świetną i jednorodną architekturę XIX—wieczną. Ale to jest modne. Doskonałą realizacją jest natomiast poznański Browar, zarówno dzięki zainwestowanemu kapitałowi, jak i talentowi i inteligencji projektantów oraz świetnemu wykonawstwu. To jest kapitał dobrze ulokowany, który ma szansę przynieść zysk i wytwarza synergię rozwoju wzdłuż całej ulicy. Zabudowania poprzemysłowe, a nawet całe obszary, a także kamienice o historycznej architekturze — tak, to wszystko na pewno jest przedmiotem mody. ? Co miasto zyskuje, rewitalizując obszary? — Można budować wyłącznie na nowych obszarach, lecz wówczas miasto przestanie funkcjonować jako miasto. Jeżeli w mieście pojawiają się dziury po niewykorzystanych, a upadłych obszarach poprzemysłowych, jeśli tkanka mieszkaniowa jest zdegradowana, nie ma ono szansy, by przyciągnąć inwestorów i rozwijać się gospodarczo. Rewitalizacja to z jednej strony poprawa jakości życia, ale również warunek rozwoju gospodarczego. Nikt nie mówi, że trzeba rewitalizować systematycznie XIX—wieczne obrzeża Krakowa, ale śródmieście to kapitał zarówno ekonomiczny, jak i kulturowy. Niesie on możliwość poprawy atrakcyjności. Atrakcyjność starego odnowionego budynku jest bowiem dużo większa niż nowego apartamentowca o banalnej architekturze. Oczywiście nie oznacza to, że nie trzeba budować i nowych mieszkań. Jednak sektor budownictwa deweloperskiego powinien zostać zrównoważony przez budownictwo państwowe o charakterze uspołecznionym. W stosunku do krajów z Europy Zachodniej mamy w tym zakresie kilkudziesięcioletnie opóźnienie. ? Niejednokrotnie mówił Pan, że Polska raczkuje jeśli chodzi o rewitalizację. Dlaczego? Przecież mamy co rewitalizować. — Brakuje nam sprawnych instytucji, sprawnego systemu organizacyjnego. Nigdy też nie znalazły się w budżecie pieniądze na rewitalizację, a nie mieliśmy dostępu do środków zagranicznych, które teraz pojawiły się na horyzoncie. Z drugiej strony nie mamy systemu finansowania i organizowania tych prac. Co najmniej 30 lat dzieli nas od Zachodu, ale możemy ten dystans pokonać w krótszym czasie. Na razie nie posiadamy jednak takich instrumentów, jakich 30 lat temu mogła używać swobodnie rewitalizacja jako system we Francji, w Belgii czy w Anglii. ? Jakich? — Całego szeregu instrumentów tzw. urbanistyki operacyjnej, która pozwala gminie skuteczniej działać w stosunku do nieruchomości — może je wykupić, korzystając z prawa pierwokupu, bądź działać na zasadzie celu publicznego, u nas tak bardzo ograniczonego. A także instrumentów finansowych, które pozwalają na subwencjonowanie wydatków niezbędnych do zamknięcia projektu przez inwestora. Tego u nas nie ma. Żaden właściciel kamienicy, może z wyjątkiem tych zlokalizowanych wewnątrz Plant, nie podejmuje się remontu, bo nie widzi szans na spłatę zaciągniętej pożyczki z czynszów. Natomiast pieniądze są, a banki chętnie finansowałyby takie inwestycje, lecz nie da się tego zrobić bez odpowiednich procedur. Przykładowo w Krakowie przez wiele lat można było uzyskać zwolnienie z podatku spadkowego. W Europie Zachodniej nikt nie sprzeciwiłby się przyznaniu takiej ulgi wyłącznie obszarowi, który trzeba szybko zrewitalizować. Gdyby w Krakowie tę decyzję ograniczono np. do Kazimierza, wywołano by tym sposobem pewną dynamikę. A że było to działanie rozsypane po całym Krakowie, nie przyniosło efektów rewitalizacyjnych, a tylko ulgi dla spadkobierców. Chodzi mi o instrumenty, które wywołują przyspieszenie działań. ? Z tego wniosek, że nie można rewitalizować wszystkiego. W jaki sposób powinna przebiegać selekcja obszarów do rewitalizacji i kto jej powinien dokonać? — Od kilku lat podejmowane są działania w tym kierunku, np. pewne wytyczne ustalono w Zintegrowanym Programie Operacyjnym Rozwoju Regionalnego w latach 2004—2006, jednak w tej dziedzinie nie mamy doświadczenia. A wystarczyłoby rozszerzyć metodykę, którą przyjął np. Poznań dla wyznaczenia takich terenów według całego szeregu kryteriów, odnoszących się do obszarów, które — nawet intuicyjnie wyczuwając — powinny zostać zrewitalizowane. Jeżeli zrobimy analizę bezrobocia, stanu przestępczości, stanu degradacji budynków, wartości tych terenów po rewitalizacji w skali miasta, jako potencjału, który warto uruchomić, to wówczas otrzymamy mapki, enklawy na obszarze miasta, co do których trzeba jeszcze podjąć decyzję polityczną i dokonać wyboru. ? Jak Pan ocenia rewitalizację w Krakowie? — Kraków późno startuje do rewitalizacji. W początkach lat 90. miał szansę wykorzystać dwa programy — jeden organizowany dla Kazimierza w ramach europejskiego projektu ECOS, drugi, którym się zajmowałem, w ramach współdziałania Rady Europy oraz rządu francuskiego i Ruchu na rzecz Rewitalizacji. Trudno teraz kogokolwiek winić, bo, jak mówi mędrzec, źle jest mieć rację za wcześnie. Wówczas Kraków nie był do rewitalizacji przygotowany ani od strony instytucjonalnej, ani mentalnej. W tym okresie inne miasta zajęły się programem rewitalizacji w sposób może skromniejszy, lecz bardziej konsekwentny. ? A jakie są Pana prognozy dla Krakowa? — Prognozy dla Krakowa opierają się o ogromny potencjał historyczny miasta i to oczywiście rokuje dobrze. Natomiast nic dobrego nie wróży brak jasności co do pewnych decyzji. W Krakowie trwa jeszcze okres inkubacji przed rewitalizacją — w tej chwili miasto dopiero przymierza się do stworzenia programu. Powinien on być zrobiony solidnie, bo tylko wówczas ma szansę na konsekwentną realizację. Przygotowanie takiego programu w skali Krakowa to praca grupy kilkunastu osób przez co najmniej dwa, trzy lata i koszt kilku milionów złotych, pod warunkiem że istnieją instytucje zewnętrzne, które pozwolą go zrealizować. Nie można stworzyć programu rewitalizacji na zasadzie piątego koła u wozu czy szybkich decyzji i uproszczonych rozwiązań. To nie ta droga. ? W Krakowie ogłoszono konkurs na koncepcję opracowania Miejskiego Programu Rewitalizacji... — Jeśli Kraków przymierza się do rewitalizacji, to powinien skorzystać z doświadczeń takich miast jak Szczecin czy Poznań, które od lat mają specjalne ekipy. Niechże zobaczy również, ile to wymaga wysiłku i pieniędzy, jakie za sobą pociąga ryzyko i odpowiedzialność w miastach odpowiadających Krakowowi w Europie. Rewitalizacja to zbyt poważna sprawa, by zlecić stworzenie jej programu zewnętrznej grupie ludzi, która bardzo chce to zrobić i obiecuje zrobić program w 3 miesiące. W latach 80. we Francji czy Belgii przygotowanie programu, głównie mieszkaniowego i dotyczącego przestrzeni publicznej oraz wzrostu życia gospodarczego, dla jednej dzielnicy o obszarze kilku ha w mieście pięć razy mniejszym od Krakowa trwało 12 miesięcy. A realizowano go lat 10. ? Co należałoby zrobić? — Wyjściem naprzeciw problemom, o których mówię, jest nowa inicjatywa Komisji Europejskiej, wspieranej przez Europejski Bank Inwestycyjny JESSICA (Joint European Support for Sustainable Investment in City Areas — Wspólne Europejskie Wsparcie na rzecz Trwałych Inwestycji w Obszarach Miejskich). Jest to instrument finansowania dużych programów europejskich przy pomocy funduszy, działających na strefę publiczną, ale również przy pomocy kredytów bankowych, działających na sferę komercyjną. Trzeba się zastanowić, w jaki sposób wykorzystać dorobek Europy Zachodniej, nie musimy uczyć się wszystkiego od zera, zwłaszcza w dużych miastach, bo to nam zabierze 30 lat. Musimy podjąć dialog z Europejskim Bankiem Inwestycyjnym i Bankiem Rady Europy i, nie tracąc własnych priorytetowych instrumentów, zastanowić się mądrze co z tego programu możemy wykorzystać. Myślenie, że zrobimy wszystko własnymi siłami to nie ta skala. Program lokalny ma szansę na rozwiązanie tylko wówczas, gdy będzie elementem wielkiego, globalnego spojrzenia. Działajmy lokalnie, myśląc globalnie. rozmawiała barbara sobańska Za tydzień rozmowa z prof. Skalskim o rewitalizacji podkrakowskich miasteczek. Zyskać nową barwę Rewitalizacja opiera się na odbudowie więzi społecznych, a jej sukces jest w 80 proc. sukcesem komunikacji i psychologii. Mieszkańcom pokazuje się pewną wizję, jakie funkcje może przyjąć obszar, w którym mieszkają. Weźmy np. kwartał między ulicą Sarego, Westerplatte, Dietla i Starowiślną, gdzie mamy już hotel, szkołę muzyczną, Teatr Kameralny. Wyobraźmy sobie, że miasto ma instrumenty, aby zagospodarować wnętrze tego kwartału i urządzić w nim oazę gastronomiczno – usługowo – rekreacyjną dla mieszkańców Krakowa. Jakże właściciele i mieszkańcy tego kwartału, pod warunkiem, że przekonaliby się do tego, związaliby się z sobą i z inwestorem we wspólnej przygodzie. Przestrzenie wewnątrz kwartałów są potencjałem, którego wykorzystanie jest elementem nowej spójności i lokalnego patriotyzmu. Oczywiście ta więź buduje się poprzez kontrowersje i różnego typu interesy, ale w rezultacie po 10 latach, nie wcześniej, mamy nową jakość społeczną i ekonomiczną. A cóż tam mamy dziś? Płoty, składziki, trzepaki, które powoli wychodzą z użytku. Na Zachodzie, w miastach takich jak Kraków, podwórka dawnych XIX – wiecznych kamienic i innych instytucji są przekształcane i modernizowane dzięki programom rewitalizacji. Zyskują nową funkcję, barwę, stając się w stosunku do agresywnej ulicy, po której jeździ coraz więcej pojazdów, swoistą oazą spokoju. To jest właśnie rewitalizacja. Prof. Krzysztof Skalski architekt, urbanista, pracownik Instytutu Spraw Publicznych Uniwersytetu Jagiellońskiego, prezes zarządu Forum Rewitalizacji. Specjalizuje się w rewitalizacji dawnych dzielnic miejskich, urbanistyce i planowaniu przestrzennym. Przygotował programy rewitalizacji dla wielu miast we Francji, zwłaszcza w Bretanii. Mieszka w Krakowie.