nie powiedziała. Nadskakiwało jej kilku, choć właściwie on nie "nadskakiwał", ale poddawał się jedynie ogólnej atmosferze. Wybrała jego, mimo że zaczęło się żałośnie - gdy do tego doszło, był zupełnie bezsilny. Wstydu nie dało się nawet pokryć wzajemnym dyskretnym milczeniem. Jednakże potem wszystko się jakoś ułożyło. Musiało się przecież ułożyć, bo nie mogliby sobie więcej spojrzeć w oczy na wspomnienie tego nieszczęsnego zbliżenia. I wyzbył się kompleksu, jak wielu innych rzeczy w swym życiu.
Była połowa czerwca, trwała sesja egzaminacyjna.
Skwarny
dzień, w korytarzach uczelni nieco chłodu, zdenerwowane, dyskutujące grupki studentów. Poza tym stare mury napełnia nudna cisza. Odebrawszy indeks, wszedł do pokoju prowadzącego z kolei do gabinetu profesora.
- Dzień dobry! - usłyszał.
|