- Probus! - krzyknęli z entuzjazmem rycerze, coraz częściej bowiem imię miecza używane było między poddanymi jako przydomek naszego władcy, który w pamięci potomnych zapisać się miał jako Henryk Prawy.
Kiedy szliśmy wszyscy w
pokładzinowym
pochodzie, Bernard z Kamieńca chwycił mnie za rękaw i przepychając się przez ciżbę dworaków, postarał się znaleźć jak najbliżej pana młodego, odsuwając na bok krewniaków, prawiących mu przyjazne i rubaszne docinki na temat czekającego go małżeńskiego obowiązku. Dał mi znak, abym się odezwał, co też uczyniłem niezwłocznie.
- Widziałeś, wasza książęca miłość, iż dla wszystkich stało się jasne, że jesteś Bożym wybrańcem i pomazańcem - szepnąłem mu do ucha. - Twoi krewni ugną przed tobą kolana w Krakowie, a karki podłych wrogów przygnieciesz do ziemi swoją mocarną stopą.
|