Dane tekstu dla wyniku: 1
Identyfikator tekstu: PWN_3102000000032
Tytuł:
Wydawca: Prószyński i S-ka
Źródło: Rejs, czyli szczególnie nie chodzę na filmy polskie
Kanał: #kanal_ksiazka
Typ: #typ_fakt
Autorzy: Maciej Łuczak,  
Data publikacji: 2002
wpływ innych ludzi na człowieka, ujmujecie ten wpływ w sposób raczej abstrakcyjny jako wpływ społeczeństwa, narodu, środowiska, dla mnie człowiek "rozstrzyga się" i "stwarza" przede wszystkim w konkretnym, przypadkowym zetknięciu się z ludźmi 1 - wykładał Witold Gombrowicz w przedmowie z 1951 roku do "Trans-Atlantyku" swoje poglądy na naturę człowieka i społeczeństwa. Jego opinie doskonale tłumaczą to, co działo się w Polsce przed II wojną światową, w 1968 roku i z czym mamy do czynienia dziś.
Witold Gombrowicz 21 sierpnia 1939 roku na statku "Chrobry" przybił do Buenos Aires. Dokładnie trzydzieści lat później Marek Piwowski zaczął kręcić, płynąc Wisłą na "Dzierżyńskim", swój własny "PRL-owski Trans-Atlantyk", czyli "Rejs". Co więcej, moment rozpoczęcia zdjęć pokrywa się w czasie ze śmiercią w Saint-Paul de Vence Witolda Gombrowicza (26 sierpnia 1969 r.). Ten zbieg okoliczności może mieć wymiar symboliczny. Nie ulega wątpliwości, że choć zmieniły się realia, opisane przez Gombrowicza mechanizmy kłamstwa, fikcji i deformacji rządzą społeczeństwem nadal. Formy życia zbiorowego nie zmieniły się: rytuał, konwenans i gra pozorów stanowią nadal istotę każdej zbiorowości. Po prostu uczestnicy rejsu eleganckim transatlantykiem "Chrobry" przesiedli się na rzeczny statek wycieczkowy "Neptun" z bufetem II kategorii. Czy są jeszcze jakieś dowody takiej kontynuacji? Oczywiście - choćby zamiłowanie Witolda Gombrowicza oraz Marka Piwowskiego do kawiarnianego życia. Autor "Ferdydurke" lubił przesiadywać w Ziemiańskiej. Spotykał tam Franca Fiszera, opisanego przez Boya-Żeleńskiego jako "osobliwe dzieło sztuki, które on sam skomponował z własnej osoby". Możemy mieć pewność, że gdyby tylko ten największy z oryginałów przedwojennej Warszawy dożył dni, w których kręcono "Rejs", trafiłby na pokład statku. Tenże Fiszer twierdził na przykład, że najlepsze są proste dania. "Weźcie taki kawior, czy może być coś prostszego?" - mawiał. Jest też autorem bodaj najbardziej znanej anegdoty literackiej międzywojnia. Powiedział kiedyś mianowicie o Bolesławie Leśmianie - niewielkiego wzrostu poecie, którego wierszy nie cenił - takie oto zdanie: "Zajechała pusta dorożka i wysiadł z niej Leśmian". Kiedy natomiast podczas dyskusji z Wacławem Grubińskim usłyszał, że forma jest wszystkim, a treść niczym, zawołał: "Doskonale! Na twoim nagrobku wyryjemy napis: »Tu leży forma zupełnie pozbawiona treści«". Mogłaby to być puenta kwestii rejsowego Filozofa (Andrzej Dobosz), który komentując piosenkę pozbawioną słów, mówił: "Jeśli jest to forma beztreści, to nie ma waloru obiektywności, no więc jest to formalizm".
Marek Piwowski z braku Ziemiańskiej spędzał czas w SPATiF-ie razem ze Zdzisławem Maklakiewiczem i (początkowo) Janem Himilsbachem, który przez Tadeusza Konwickiego został nazwany Francem Fiszerem współczesnej Warszawy. Raz Himilsbach posadził przy stoliku psa. Kiedy zapytano go, czyj to pies, padła szybka odpowiedź: "On się tylko przysiadł". Po jednej z kolejnych awantur kierownik tejże restauracji zakazał ekscentrycznemu pisarzowi wstępu do lokalu. Ówczesny szef SPATiF-u nazywał się Sidorowski