Dane tekstu dla wyniku: 1
Identyfikator tekstu: IJPPAN_k123587
Tytuł:
Wydawca: Wydawnictwo Super Nowa
Źródło: Uczeń czarnoksiężnika
Kanał: #kanal_ksiazka
Typ: #typ_lit
Autorzy: Witold Jabłoński,  
Data publikacji: 2003
i rozpowszechniło się przekonanie, że lepiej ze mną nie zadzierać, mam bowiem złe oko, jak to zwyczajnie bękart. Zdarzenie owo było również dla mnie znakiem, pod wpływem którego powziąłem przekonanie, iż wszyscy, którzy pragną mnie skrzywdzić, na pewno skończą fatalnie. Zła wola, skierowana w moją stronę, odbije się jak śmiercionośny wzrok Meduzy od wypolerowanej tarczy Perseusza i powróci ze zdwojoną siłą do tego, kto ją wysłał, by pochłonąć atakującego na podobieństwo powrotnej morskiej fali.
Chociaż Ludwik widział dokładnie całe zajście, ogromnie bolał nad moim niedoszłym dręczycielem, przejęty, iż biedak będzie kuternogą. Opowiadał, że ma on ubogich rodziców, którzy z trudem zdobyli fundusze na jego wykształcenie, teraz zaś miał ich spotkać tak wielki cios i zawód. Łzawe opowiastki mistrza niewiele mnie wzruszały, albowiem napastnik, ubogi czy nie, mógł mi przecież wyrządzić jeszcze mnóstwo przykrości, gdyby nie wyeliminował go ze szkolnego życia szczęśliwy dla mnie przypadek. Dobroduszny Ludwik zdawał się jednak w ogóle nie dostrzegać tego aspektu sprawy. Chociaż żywiłem doń wdzięczność za to, że bezustannie ochraniał mnie anielskimi skrzydłami dobroci, w moich oczach pozostał rozmodlonym, poczciwym mazgajem. Nie chcąc go zasmucać , kiwałem głową potakująco, zachowując przemyślenia i wnioski dla siebie. Pisałem już, że urodziłem się w znaku Skorpiona. Przeczuwałem, że naiwna szczerość Ludwika może mi jeszcze oddać w przyszłości nieocenione usługi. Mój mistrz znalazł we mnie wdzięcznego słuchacza, posłusznego małego mędrca, któremu z ochotą przekazywał swoje nauki. Jak prawdziwy skorpion, przyczaiłem się w swoim pancerzu i nie chwaliłem zbytnio jadowitym żądłem.
Długie dysputy, jakie prowadziłem z Ludwikiem w jego ojczystej mowie, sprawiły, że już wkrótce gadałem po niemiecku niczym rodowity Turyng. Wyobrażałem sobie, że sprawię tym niezawodnie ojcu wielką radość, i naturalnie nie myliłem się. Od mego nauczyciela dowiedziałem się, że Henryk z Ziz stał się przez te wszystkie lata, gdy nie odwiedzał Borku, ze zwykłego dzierżawcy paru młynów prokuratorem, to jest administratorem całości książęcego skarbu. Oznaczało to dla mnie bardzo wiele, przede wszystk