Rozpoczynając opis działań i faktów związanych z Domem Towarowym Bracia Jabłkowscy po 1950 roku, trzeba poświęcić nieco uwagi wydarzeniom z maja tamtego roku.
Przeddeszczowa
pogoda w poniedziałkowy ranek 15 maja nie zniechęciła Józefa Jabłkowskiego do bardzo wczesnego wstania. Lubił być w biurze przed pracownikami, a poranne czynności zajmowały dziewięćdziesięciolatkowi sporo czasu. Zresztą przed godziną 9, kiedy to otwierano firmowy gmach dla klientów, byli już wszyscy z dyrekcji, na czele z Feliksem Jabłkowskim. Zaplanowana była narada związana z przewidywaną akcją wyegzekwowania od firmy podatku od wzbogacenia wojennego. Komornik zajął już gotówkę w kasie, pracownikom wzywanym na przesłuchania jednoznacznie komunikowano, że będą mieli innego pracodawcę. Wszyscy mieli poczucie, że działalność firmy dobiega końca i nic na to nie można poradzić, chodziło raczej o to, aby próbować zmniejszyć dolegliwości z tym związane dla rodziny i dla pracowników.
Jakkolwiek w minionych latach wyznaczano firmie "domiary", czyli dodatkowe podatki w uznaniowej wysokości, to wobec bardzo dobrych wyników handlu nie uniemożliwiało to dalszej egzystencji firmy. Ostatecznym ciosem zadanym przez ówczesne władze w "drugiej bitwie o handel" firmie Jabłkowskich miał być odpowiedni wymiar podatku od wzbogacenia wojennego. Konstrukcja tego podatku bazowała na zobowiązaniach firmy zaciągniętych przed 1 lipca 1944 roku, niezależnie od tego, czy były to zobowiązania wob
|