Wszystko... Nawet zbawienie.
Po wyjściu księdza Barbara krążyła po celi. Zobaczyła w zakratowanym oknie klucz
żurawi
, powracających do cieplejszych krajów. Myślała: - Dlaczego w świecie ludzkim nie ma nieustannych powrotów, dlaczego nie ma powtórek zdarzeń, dlaczego nie ma powtarzalności rzeczy. Gdyby one były, zupełnie inna byłabym dla Roberta... Robiłabym wszystko, aby go ratować... Mógłby wciąż wymyślać swoje formy i sieci... Wiem, że już nie zabiłabym. Zabić to znaczy zniszczyć siebie. Dlaczego nie ma powrotów, dlaczego?
W nocy poprosiła Gertrudę o komórkę. Czuła, że jej porządek świata legł w gruzach, że wykoleiła się. To była potrzeba prawdziwego człowieka. Musiała z kimś takim porozmawiać w chwili ostatecznej, gdy już brakuje tchu. Zadzwoniła do starego księdza kanonika. Gospodyni powiedziała, że w nocy odszedł do Pana... Potem świat falował, kroki strażnika na korytarzu, dotyk lepkiej ciemności zlewały się w jedno. Oberwał się kawał świata. Za chmurą i błękitem ziała czarna dziura. Skowronek był martwą kulk
|