Była druga w nocy. Elektrownia nie szwankowała od blisko miesiąca, więc odczyt musiał być prawidłowy.
W szpitalu od razu położono mnie na twardym posłaniu wysokości katafalku, z którego nie mogłam samodzielnie zejść. Dziecko oddychało
równomiernie
, ale nie posuwało się ani o centymetr.
- Rozwarcie na dwa palce. Od dwudziestu godzin - informowały się nawzajem położne.
|