ię chętnie. Zeszli ścieżką na łąkę i szli chwilę w stronę rzeki. Gęsi z sykiem uciekały spod nóg. Stanęli za plecami długowłosego słuchając, jak gra. Nie widział ich lub nie zwrócił uwagi. Chrypiał jakieś niezrozumiałe słowa, uderzał o struny. Flacha i Szeląg patrzyli na jego włosy zakrywające chude ramiona i na tę wypłowiałą drelichową kurtkę. Szeląg chrząknął, ale hippis i tym razem nie spojrzał na nich. Dopiero jak obeszli szkrzynkę i stanęli plecami do rzeki, uśmiechnął się i przestał grać.
- Nie masz czasem papierosa? - spytał nauczyciela. Szeląg poczerwieniał. Stał z rękami w kieszeniach wielki,
masywny
, w sportowej koszuli z krótkimi rękawami. Widać było odsłonięte mięśnie. Jasne spodnie z tropiku starannie odprasowane, beżowe pantofle z grubego płótna.
- Ty - powiedział - nie piliśmy jeszcze wódki, co? Jasiu Flacha, trochę pijany, spocony, w tej swojej wiśniowej koszuli non-iron z podwiniętymi rękawami, stał obok. Zaśmiał się głośno.
|